Prezes Zarządu Prezes Zarządu
858
BLOG

Prezydent wstydził się za oferowany produkt...

Prezes Zarządu Prezes Zarządu Rozmaitości Obserwuj notkę 4

Trwa szumna akcja medialna oskarżająca rząd o zerwanie rozmów rozpoczętych już dość dawno na temat doposażenia polskiej armii w helikoptery produkcji francuskiej. Zanim będę kontynuował ten wątek, chciałbym przypomnieć wydarzenia z 1918 roku, kiedy to Polska odzyskała niezależność państwową i wolność w zakresie wyboru dalszej drogi - już jako niezależne państwo.

W 1919 roku powołano specjalną komisję, której zadaniem było przedłożenie propozycji dla rządu, a które miałyby utworzyć jednolity system prawny na terenie całego państwa - jak wiadomo - podzielonego przez ponad sto lat między jurysdykcję trzech państw zaborczych - Rosji, Prus oraz Austrii.

Po zjednoczeniu polskich ziem w jeden, spójny organizm, obowiązywały różne systemy prawne. Nie tylko systemy państw zaborczych, ale także i pozostałości prawa napoleońskiego na części terytorium Polski tworzyły zespół sprzecznych ze sobą norm. W tej sytuacji niemożliwym było zachowanie status quo, bo prawo obowiązujące uderzało w prawa i wolności obywatelskie ludzi narodowości polskiej. Zadaniem Komisji Kodyfikacyjnej było wypracowanie norm prawnych, które byłyby wspólne na całym obszarze młodego państwa. W pracy tej komisji wzięli udział najwybitniejsi znawcy wszystkich zagadnień, które należało poddać unormowaniu prawnemu.

Kiedy już uporano się z wszystkimi problemami, jednym z zadań nowego państwa było przejęcie wszystkich Towarzystw Kolejowych i przekształcenie w jeden zespół Polskich Kolei Państwowych. Decyzja nie była łatwa, bowiem środków było zbyt mało. Jednak liczne linie kolejowe nie spełniały już swojej roli chociażby tylko dlatego, że każda z nich miała swoje własne torowisko, własny tabor i poza ten układ wyjazd na inne obszary był niemożliwy z przyczyn technicznych.

Racjonalna polityka młodego państwa pozwoliła jednak zawierać porozumienia z Towarzystwami w sprawie wykupu ich inwestycji. Dzięki temu stało się możliwe zainwestowanie w budowę odcinków łączących poszczególne fragmenty torowisk. Dzięki temu wzrósł potencjał transportowy, zwiększyła się liczba przewożonych ładunków a także wzrosła liczba przewozów pasażerskich. Dzięki temu, że można było generować przychody, linie kolejowe przestały już być deficytowe. Jednak inwestycje były ogromne.

Jedną z wad stanu zastanego była różnorodność taboru. Lokomotywa wprowadzona na jednym obszarze nie sprawdzała się już na innym - albo brakowało wymiennej kadry maszynistów, albo dany typ lokomotywy "nie pasował" do urządzeń obsługujących parowozy na innych obszarach. Dodatkowym problemem był brak części zamiennych w odpowiedniej ilości, dostępnych na trasie z uwagi na różnorodność typów taboru kolejowego...

Idealnym rozwiązaniem stało się zamówienie lokomotyw już tylko jednego producenta, wspólnego dla wszystkich odcinków typu parowozu. Od tej chwili nie było już problemów z obsługą składu na trasie, maszyniści mogli pracować na każdym z parowozów z uwagi na ten sam sposób obsługi a zapasy części zamiennych można było zdecydowanie zredukować...

Co wspólnego ma tabor kolejowy z początków ery pary z współczesnymi śmigłowcami XXI wieku ?

Można powiedzieć, że nie posiada nic wspólnego z różnych względów. Ja jednak dostrzegam tutaj zależność między ośrodkiem eksploatującym maszyny i ośrodkiem je produkującym. Gdy we wrześniu 1939 roku Niemcy wtargnęły zbrojnie na tereny Polski, żaden kraj poza Rosją Sowiecką nie stawił się na froncie nawet w sytuacji podpisanych postanowień sojuszniczych zawartych przez te państwa z rządem polskim.

Wojna, która miała być wojną błyskawiczną, stała się wojną trwającą wiele lat. I mimo, że rządy państw alianckich nie odważyły się prowokować A. Hitlera zbrojnym wsparciem zaatakowanej Polski, same wkróce zostały zajęte przez oddziały armii niemieckiej. I mimo, że rządy tych państw zawarły układy sojusznicze z rządem niemieckim, to społeczeństwa tych państw nie złożyły broni.

Jednym z państw, które nie wykonało sojuszniczego manewru otwarcia drugiego frontu, była Francja... Nie dziwmy się, że francuski śmigłowiec produkowany na terenie Francji w chwili zagrożenia może przestać latać chociażby z braku części zamiennych...

Na terenie Polski są rozlokowane zakłady zbrojeniowe, które posiadają potencjał produkcyjny nadający się do produkcji śmigłowców i to wysokiej klasy. W tej sytuacji trzeba być niepoważnym politykiem, aby wprowadzać na uzbrojenie współczesnego wojska sprzęt inny, aniżeli produkowany na terenie własnego kraju.

Rozliczenie jest proste. Wojny nie wygrywa się jedną maszyną. Wolumen sprzętu bojowego w przypadku działań wojennych musi być systematycznie odnawiany a obsługa tego sprzętu musi być prosta dla każdego żołnierza, któremu przyjdzie pełnić służbę przy takim sprzęcie. Cżęści zamienne są tutaj podstawą dyskusji.

Jest też i inny aspekt współpracy gospdarczej z Francuzami. W latach 70. XX w. Polska zakupiła licencję produkcji francuskiego autobusu firmy Berliet. Dość, że w ciągu kilku miesięcy później wrocławskie gazety z dumą donosiły, że polscy wynalazcy przeprojektowali około tysiąca elementów konstrukcji licencyjnego autobusu stosowanego w komunikacji miejskiej, produkowanego w Jelczu pod Wrocławiem.

Pomyśłałem sobie wtedy, jak lichy był to nabytek, skoro aż tysiąc poprawek konstrukcyjnych trzeba było wprowadzić, aby ten pojazd licencyjny nadawał się do eksploatacji...

I tym akcentem zakończyłbym dyskusję na temat francuskiego śmigłowca oferowanego polskim oddziałom wojskowym...

Wniosek: prezydent Francji wstydził się pokazać polskiemu społeczeństwu na oczy z uwagi na liczne wady oferowanego kontraktu dla polskiego wojska, dlatego odwołał swój przyjazd do Polski

 

http://www.radiomaryja.pl/informacje/polska-informacje/hollande-przeklada-wizyte-polsce-fiasku-rozmow-ws-smiglowcow-caracal/

 

 

nauczyciel zawodu i praktyk

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Rozmaitości