Hana Matsuri (jap. 花祭, 花祭り), czyli święto kwiatów, zwane również Kanbutsue( jap. 灌仏会),
to japońskie święto upamiętniające narodziny Buddy. Wydarzenie to jest obchodzone 8 kwietnia w całej Japonii.

W tym dniu w wielu świątyniach wystawia się niewielkie, drewniane ołtarzyki, bogato zdobione kwiatami. Wśród kwiatów umieszcza się posąg nowonarodzonego Buddy. Taki posąg, ozdobiony kwiatami lotosu, nazywa się hanamidō (jap. はなみどう ). W tym dniu polewa się głowę Buddy herbatą z suszonych liści hortensji, zwaną amacha (jap. 甘茶). Wyznawcy mogą też resztki herbaty zabrać do domu i wypić ją gronie rodzinnym. Zwyczaj ten jest związany z legendą, według której w miejscu, którym stanął nowonarodzony Budda rozkwitł ogromny lotos.

Prócz uroczystości w świątyniach, również na ulice miast wychodzą kolorowo ubrani ludzie i świętują w pochodach, niosąc kwiaty. W taki właśnie sposób obchodzą dzień urodzin Buddy, odradzające się po zimie życie i cieszą się z nadejścia wiosny. Kwiaty symbolizują tu radość, nadzieję i piękno.


Według legendy, książę Siddhartha Gautama , który później przyjął imię Budda, urodził się ósmego dnia czwartego miesiąca roku. Jego narodziny były poprzedzone różnymi znakami, których odbiorczynią była jego matka.
Około 2500 lat temu w Indiach, rządzonych przez klany i rody królewskie, w jednym z państewek, w Kapilavatthu, rządzili król Suddhodana Gotama i królowa Mahamaja zwana Mają. Para królewska nie mogła się doczekać męskiego potomka. Pewnej nocy królowej przyśnił się biały słoń wchodzący do jej łona, niosący w trąbie kwiat lotosu. Ten sen uznali małżonkowie za znak pozytywny i czekali na następne. Sen faktycznie okazał się proroczy. Królowa stała się brzemienna. Krótko przed rozwiązaniem, zgodnie ze zwyczajem, udała się w podróż do domu swych rodziców. Po drodze zatrzymała się na odpoczynek w ogrodzie, w miejscowości Lumbini. Zachwycona kwitnącym właśnie ogrodem, sięgnęła po jedną z kwitnących gałązek i urodziła syna.
Według legendy od tego dnia, dzień ósmego kwietnia stał się świętem dla wszystkich mieszkańców. Cieszyło się całe stworzenie, wszystkie istoty na niebie i ziemi. Najbardziej szczęśliwy był jednak król, czyli ojciec, który doczekał się wreszcie męskiego potomka i spadkobiercy. Synowi nadano imię Sidhartha , czyli „ten, który osiągnął cel”.
Wtedy zjawił się w pałacu stary pustelnik zwany Asita, który przekazał królowi proroctwo dotyczące jego nowo narodzonego. Proroctwo brzmiało:
- Jeśli książę przed koronacją nie opuści pałacu, zostanie wielkim władcą i podbije cały świat. Jeśli porzuci pałace i poświęci swe życie sprawom duchowym, stanie się Buddą, czyli Wybawcą świata.
Druga część proroctwa była dla króla nie do zaakceptowania, choć pozycja mnicha - ascety nie była wówczas czymś niegodnym. Według króla – ojca, syn miał zostać królem i wielkim władcą. Obmyślił więc chytry plan zatrzymania go w pałacu z dala od prawdziwego życia. Zapewnił mu luksusy a czas wypełniał mu rozrywkami. Zarządził, by zawsze towarzyszyli mu młodzi dworzanie i piękne dwórki.
Jednak pewnego dnia książę wymknął się z pałacu „na miasto” i potem zaczął wymykać się częściej. Z każdej takiej wycieczki wracał zamyślony i przygnębiony. Poza zamkiem zaczął dostrzegać prawdziwe życie.
Na przykład ujrzał biedaka, pokrytego wrzodami i cierpiącego męki. Innym razem trafił na kondukt pogrzebowy niosący zwłoki w pobliże rzeki by je tam spalić a prochy rozsypać do wody. Płacz bliskich zmarłego uświadomił mu, jakim cierpieniem jest strata kogoś bliskiego. Poznał też inną prawdę, że śmierć jest nieunikniona i czeka każdego, a wszystko, co istnieje musi przeminąć. Zrozumiał, że jego dotychczasowe życie było tylko przyjemnym snem i jak każdy sen musi się skończyć. Od tego czasu już nie potrafił się bawić ani myśleć o przyjemnościach. Jego rozbudzona duchowość żądała odpowiedzi, których nie znał.
Na ich poszukiwaniach spędził następnych kilka lat. W tym czasie ożenił się i spłodził syna, którego nazwał Zahula. Rozmyślając, często spacerował po parkach i lasach. Pewnego dnia spotkał zabiedzonego ascetę, który mimo to promieniował godnością i spokojem. Książę zrozumiał wtedy swoje powołanie i postanowił poświęcić życie ascezie. Będąc potomkiem króla miał naturę szlachetnego wojownika, więc chciał walczyć w imieniu wszystkich żywych istot, walczyć z cierpieniem świata i zdobyć poszukiwane szczęście dla wszystkich, bez wyjątku.
Porzucił więc świeckie życie czyniąc ślubowania, które później zostały nazwane Czterema Wielkimi Ślubowaniami - Prawdami:
- wyzwolić wszystkie żyjące istoty, bez wyjątku
- wyrzec się wszelkich ziemskich pragnień
- poznać wszystkie nauki
- osiągnąć Doskonałe Oświecenie
Pożegnał więc żonę i synka, osiodłał konia i ruszył w świat. Zamieszkał w lesie narzucając sobie zasady ascetycznego życia. Przez sześć lat pobierał różne nauki u nauczycieli duchowych, oddawał się coraz surowszej ascezie i obiecywał sobie, że „żaden asceta w przeszłości, teraz, ani w przyszłości nie był, ani nigdy nie będzie tak gorliwy jak ja”.
Często stał nieruchomo w deszczu lub w palącym słońcu, ćwiczył zatrzymanie oddechu, próbował wszystkich metod znanych joginom i... nie osiągnął nic. Gdy po którymś dniu ścisłej głodówki było mu bliżej śmierci niż Oświecenia, zauważyła go dziewczyna z sąsiedniej wsi, która ze współczucia dała mu coś do jedzenia. Książę popatrzył na nią półprzytomnie i naszło go olśnienie.
Ta uboga dziewczyna miała własne problemy, ale widząc jego cierpienie, potrafiła współczuć i oddać swój posiłek nie patrząc na to, że za chwilę sama będzie głodna. Gdy odzyskał więc trochę sił i wróciła mu jasność umysłu, uznał, że poczucie jedności z innymi, pomaga pozbyć się własnych, negatywnych doznań. Cierpienie przypisane jest do „ego” każdej istoty. Gdy znika chociaż na chwilę pod wpływem współczucia, znika też cierpienie.
Dzięki umiejętności wczuwania się w sytuację innych, przestaje się zauważać własne problemy i cierpienie a ofiarowana pomoc zmniejsza cierpienie innych. Skonstatował więc, że swoje ciało, które chciał zniszczyć, może być cennym i jedynym narzędziem, w walce z cierpieniem.
- Potrzebna jest bardziej wypośrodkowana droga bez głodu, pragnienia i bólu, czyli tych czynników, które rozpraszają uwagę potrzebną do poszukiwania istoty życia.
Gdy asceza okazała się błędem, książę z nowymi siłami i nową nadzieją rozpoczął następny etap poszukiwań już bez zbyt dużych udręk ciała, ale i bez folgowania sobie. Dzień czy noc, słońce czy deszcz, nie zważał na nic. Medytował.
Siedząc nieruchomo przez wiele dni walczył z pokusami i wizjami ujawniającymi się z podświadomości. W końcu pozbył się ich wszystkich. W spokoju, wolny od myśli i pokus, dotarł do najgłębszego zakątka swego umysłu, do centrum swojego wszechświata wolnego od wszelkich koncepcji „ja”, czy „ty”, „dobre”, czy „złe”. Zwyciężył samego siebie.
Gdy już siedział pod drzewem w stanie całkowitej jedności z wszechświatem do jego oczu dotarły promienie wschodzącej gwiazdy zarannej i wtedy doznał Wielkiego, Całkowitego Oświecenia (Anuttara Samjak Sambodhi). Poznał Prawdę Absolutną i już wiedział, jak można pomóc odczuwającym istotom. Nie istniała już żadna różnica między nim, a nimi.
Po osiągnięciu Oświecenia siedział pod drzewem jeszcze przez trzy tygodnie i zastanawiał się w jaki sposób przekazywać innym swoje przemyślenia. Wtedy nawiedził go bóg Brahma, który w imieniu wszystkich istot prosił o przekazanie im po prostu Drogi do Oświecenia. Budda wreszcie przekonany o słuszności wybranej drogi, wyruszył w świat i rozpoczął nauczanie. Naukami były Cztery Szlachetne Prawdy. Pierwsze kazanie na ten temat wygłosił dawnym towarzyszom w ascezie, joginom, czyli ludziom zainteresowanym w pozbyciu się własnego cierpienia.
Resztę swojego życia spędził wędrując po północnych Indiach nauczając zasad swojej religii tych, którzy chcieli go słuchać. Zmarł w wieku 80 lat, około 560-480 p.n.e., nauczając do samego końca, a jego ostatnie słowa do uczniów brzmiały:
- Siebie uczyńcie światłem. Polegajcie na sobie: nie bądźcie zależni od nikogo innego. Moje nauki niech będą waszym światłem. Postępujcie zgodnie z nimi, a nie z żadnymi innymi.
Oświecenie według Buddy było zwieńczeniem praktyki wykonywanej w wielu poprzednich wcieleniach. Droga do jego uzyskania bywa długa i pracochłonna, bo trudno jest zerwać z nawykami, które są istotą ludzkiego „ja”. Droga buddyjska jest więc czymś, co płynie pod prąd ludzkiej natury. Jest sprzeczna z naturą i dlatego jest prawdziwa.
http://de.wikipedia.org/wiki/Hana-Matsuri
http://www.jnto.go.jp/eng/attractions/event/traditionalevents/a70c_fes_hana.html
http://de.wikipedia.org/wiki/Kambutsue
http://en.wikipedia.org/wiki/Gautama_Buddha
Inne tematy w dziale Rozmaitości