Prof. Zdzisław Krasnodębski jak zwykle w wysokiej formie. I muszę przyznać, że obok dra Marka A. Cichockiego jest to jedna z niewielu postaci w Polsce, która relacjonując bieżące wydarzenia dotyczące polityki europejskiej potrafi zdobyć się na odwagę samodzielnego myślenia i perspektywy sięgającej filozofii i mentalności niemieckiej polityki i jej realiów. W najnowszym artykule prof. Krasnodębskiego czytamy:
"Bezsilność Europy jest jednak skutkiem nie tylko niedostatecznej siły militarnej, lecz też przyczyn kulturowych i politycznych. W postheroicznych społeczeństwach, nastawionych koncyliacyjnie i nielubiących ryzyka, sytych i wygodnickich, nikt nie zdobędzie się na energiczne działania. Europa nie zdobyłaby się na nie także wtedy, gdyby chodziło o Polskę, a nie o Gruzję."
Mocne ale chyba i prawdziwe. Tak sobie myślę, że do tego można jeszcze dorzucić to, że już tak przywykliśmy do wojen prowadzonych w telewizji, że czy to się dzieje 10 tys. km czy 2 od nas i niedotyczy bezpośrednio to po co się wychylać. Chyba każdy przyzna, że konsumpcja jest lepsza od wojny. Najgorsze jest to, że lenistwo, pielęgnowane przez Rosjan w niektórych narodach Europy przegrywa z racją stanu państw w bezpośednim sąsiedztwie z Rosją.
Horst Teltschik, niegdyś doradca Helmuta Kohla, a obecnie wpływowa postać niemieckiego życia politycznego i organizator znanych konferencji bezpieczeństwa w Monachium, pisał z okazji objęcia urzędu przez Dmitrija Miedwiediewa w artykule o wiele mówiącym tytule „Rosja nie potrzebuje pouczeń”: „Pani kanclerz jest znana z tego, że rozmawiała z Putinem otwarcie i uczciwie o spornych tematach. Chodziło i chodzi o deficyty demokracji, o naruszanie praw człowieka i brak bezpieczeństwa prawnego. Poprawia to nam samopoczucie, gdyż zapominamy, że żyje jeszcze wielu Rosjan, których doświadczenia z Niemcami w żadnym razie nie były dobre. Ważniejszą rzeczą byłoby formułowanie propozycji i uzgadnianie z partnerami z UE oraz z USA, jak można rozwijać i wspierać współpracę z Rosją na wszystkich płaszczyznach bi- i multilateralnie na pożytek wszystkich uczestniczących państw. Taka polityka ścisłej i przyjacielskiej współpracy zmieniłaby więcej niż pełne dobrej woli apele”.
Wypowiedź dobrze oddaje niemieckie nastawienie do Rosji – wezwaniu do współpracy z Rosją towarzyszy przekonanie, że ma ona szczególne prawo do naruszania prawa i że Niemcy nie powinny zbyt mocno domagać się od niej przestrzegania standardów ze względu na to, co wyrządziły Rosji w czasie II wojny światowej.
To przykład Niemiec. Kraju, który zawsze potrafił w polityce zagranicznej, jak chyba inny, zewrzeć szeregi i twardo walczyć o narodowe interesy. Jednak ciekawym pytaniem jest, na ile w tej chwili Niemcy a na ile Schroeder dbają o swe interesy?
Ciekawy jest również zwrot w stosunkach z Francją, która nie ma już takich wielkich powiązań gospodarczych z Rosją co z Niemcami. Tu głośno trzeba przyznać , że Medwiediew oszukał Sarkozy'ego. Jego warunki pokoju wynegocjowane telefonicznie na nic się zdały. Francuzi są dalej od Niemiec i nie mają takich żywotnych interesów. Powstaje następne pytanie jak to wpłynie na stosunki między tymi krajami?
W niektórych komentarzach zachodnich po podpisaniu umowy w sprawie tarczy antyrakietowej podkreślano, że Polska i związane z nią kraje „nowej Europy” zwróciły się znowu w stronę Ameryki, niezadowolone z miękkich reakcji krajów Unii na poczynania Rosji w Gruzji.
Ocena ta wynika z głębokiego przekonania, że Europa to w istocie Berlin lub Paryż, a nowi członkowie Unii nie powinni mieć własnego zdania. Gdyby już obowiązywał traktat lizboński, Lech Kaczyński nie mógłby zapewne pojechać do Gruzji, a wysoki komisarz Unii i tak musiałby uzgadniać każdy swój krok z Paryżem i Berlinem. W interesie Polski jest trwanie solidarnej Unii, ale nie jej nazbyt głębokie zintegrowanie, gdyby – co jest niestety coraz bardziej prawdopodobne – miało ono oznaczać, że hegemonia największych państw zostanie zinstytucjonalizowana, a kraje mniejsze zostaną pozbawione możliwości prowadzenia polityki zagranicznej – także w ramach Unii.
Prezydent Kaczyński uprawia politykę zagraniczną godną suwerennej RP. Zamiast koncentrować się wyłącznie na największych krajach Unii i zabiegać o ich łaskawe względy, rozwija w ramach UE współpracę z krajami naszego regionu, z którymi łączy nas wspólna historia, wspólna wrażliwość i żywotne interesy. Do tej współpracy dołączą zapewne także inne kraje. Nie jest przypadkiem, że także Szwecja, poirytowana budowaniem pod jej nosem gazociągu bałtyckiego i rywalizująca z Niemcami o wpływy w krajach bałtyckich, coraz ostrzej wypowiada się na temat polityki Rosji.
Nie zapominajmy również o Wielkiej Brytanii. Jest to chyba jedna z trzech stolic, w której rozgrywa się polityka UE i nie tylko Unii. Zjednoczone Królestwo swymi aspiracjami dorównuje co najmniej Rosji tylko, że Anglicy robią to na drodze pokojowej a Rosja to jeden z ostatnich, jak się potocznie mówi, kraj kolonialny. Przeciwstawienie się Trójkątowi Paryż Berlin Moskwa jest możliwe i podwaliny tej polityki widać w działaniach Prezydenta Kaczyńskiego. Budowanie sojuszu stolic bałtyckich, coraz donioślejszy głos Szwecji i pogłoski o wstąpieniu Finlandii do NATO są widocznymi znakami realności zagrożenia płynącego z Rosji.
Prof. Krasnodębski na zakończenie artykułu pisze:
Niestety, polskie społeczeństwo jest niezmiernie chwiejne w swych postawach, co najlepiej uwidoczniło się w stosunku do tarczy antyrakietowej. Przeszkodą w uprawianiu skutecznej i suwerennej polityki zagranicznej jest również – obok niewydolnych kadr dyplomatycznych – mentalność znacznej części elit, przerażonych każdym przejawem polskiej samodzielności i przekonujących, że nie można drażnić Moskwy, że trzeba się słuchać Brukseli i, broń Boże, nie robić nic, co by mogło wywołać ich niezadowolenie. Jeden z lewicowych publicystów posunął się nawet do twierdzenia, że skoro Rosjanie przyzwyczaili się od czasów Sejmu Niemego wpływać na bieg wydarzeń w Polsce, powinniśmy to brać po uwagę i nie narażać ich na zbyt traumatyczną kurację odwykową.
Nieoceniony Jacek Żakowski w „Gazecie Wyborczej” napisał, że Lech Kaczyński realizuje ideę Władimira Putina i Donalda Rumsfelda, dzieląc Europę i wywołując gniew „zjednoczonej Europy Zachodniej” przeciwko nierozsądnym zachowaniom Polski i jej bałtyckich sprzymierzeńców: „Jeśli bowiem prezydent Kaczyński sądzi, że zwielokrotniając swoje tupania i okrzyki przy pomocy nowych koalicjantów zmusi Niemców, Francuzów, Anglików, Hiszpanów czy Włochów do tego, żeby uwierzyli w jego dziecinne pomysły, to myli się jeszcze bardziej niż wtedy, gdy sądził, że zwielokrotniając PiS-owskie iluzje głosami LPR i Samoobrony zmusi Polaków, by w nie uwierzyli.” („Drugi koniec kija”, „GW” 18 lipca 2008 r.).
Dzisiaj Europa raczej podziela ocenę sytuacji, która leżała u podstaw działań Lecha Kaczyńskiego, a tak chwalone mediacje Sarkozy’ego w Moskwie okazały się nieskuteczne. Trudno też nie zauważyć, że zapowiadana przed rokiem z wielkim rozgłosem nowa polityka rządu Donalda Tuska skończyła się fiaskiem. Mieliśmy poprawiać relację z naszym wschodnim sąsiadem, nie blokować jego negocjacji z Unią, eksportować do Rosji góry mięsa i nucić w Zielonej Górze rosyjskie piosenki. Ale widać, że Polska nie zbudowała żadnych kontaktów z Rosją, które można by uruchomić w czasach kryzysu. W dodatku obecna administracja amerykańska nie traktuje już obecnego rządu z należytą powagą, kanclerz Merkel nie zamierza konsultować swoich decyzji z Tuskiem, a Sarkozy – wbrew polskim specjalistom od wizerunku – zdaje się nie zauważać, że to Donald Tusk zwołał szczyt europejski.
Nic dodać nic ująć. Tusk w polityce zgranicznej kieruje się tą samą zasadą co wpolityce krajowej - doraźności. Jest zasada chyba nawet gorsza od dryfu. Jasna i klarowna, zdefiniowana racja stanu Polski jaką prezentuje Prezydent Kaczyński zostawia daleko w tyle poczynania tandemu Tusk-Sikorski, który, bardzo prawdopodobne, będzie musiał się zmierzyć w przyszłości w wyborach prezydenckich. Obaj panowie mogą razem się pogrążyć, jeśli w najbliższym czasie nie podejmą wspólnej próby zdefiniowania polityki zagranicznej. Prezydent Kaczyński jest daleko z przodu, jest aktywny na polu swoich założeń. I jest to osoba, która pod ciągłym naporem mediów, potrafi funkcjonować i prowadzić wyrazistą politykę. Daję potężną sumę pieniędzy, której nie ma jeszcze ;), że jakby przyszło choćby przez pół roku funkcjonować w takich okolicznościach Tuskowi albo Sikorskiemu to ten pierwszy już dawno by wrócił na Kaszuby, gdzie i tak jest niezbyt lubiany a drugi wrócił do Anglii czy Stanów.
Gruzja pokazała, jak nierealne jest zarządzanie polityką zagraniczną unii przez jakiegoś komisarza, który miałby wszystko konsultować z najważniejszymi stolicami. Najlepszym sposobem jest szybka reakcja, która wplata się w pewien model uprawiania polityki czy w racją stanu poszczególnych narodów. Ddryfowanie czy przeczekanie tej sytuacji jest na rękę najsilnijeszym państwom i Rosjanom. Ustalenie Traktatu Lizbońskiego jest na rękę najslinijesyzm państwom i Rosjanom. A co miałaby z tego Polska, albo dakmy na to taka Grecja?
Zabieganie dosłowne i w przenośni Prezydenta Kaczyńskiego o bliskie stosunki z Ukrainą, Litwą, Łotwą, Estonią, Czechami, Słowacją, Finlandią i dalej ze Szwecją i z blokiem państw postsowieckich takich jak Gruzja jest nie tylko przeciwwagą dla wielkiego spoza Unii, który w jej wnętrzu sporo miesza ale i nie jako drugim płucem, by się posłużyć metaforą Jana Pawła II, wobec powstającej Unii Śródziemnomorskiej na czele z Francją, która w końcu wyrwie się spod pręgierza myślenia o Rosji, jako nic nie znaczącym mocarstwie zza miedzy UE.
Cały artykuł Prof. Krasnodębskiego tutaj.
Sancte Michael Archangele, defende nos in proelio. Contra nequitiam et insidias diaboli esto praesidium. Imperet illi Deus, supplices deprecamur: tuque, Princeps militiae coelestis, Satanam aliosque spiritus malignos, qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo, divina virtute, in infernum detrude. Amen.
Michał Archanioł by Rębajło Kulturowy --> http://lach.salon24.pl/52463,index.html
Relacja z wręczenia Boanergesów
Bogurodzica
Moja emalia
na czas? na miejsce? na pewno! na serio!
"... religia zdobyta staje się religią niepotrzebną" - D.Karłowicz
"... a może ja chcę by moje życie miało ciężar" - B. Wildstein, Trzech kumpli
"W świetle dnia wszystko jest widoczne. Zło, choć krzykliwe, w gruncie rzeczy jest słabe, dlatego ukrywa się w ciemnościach..."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka