setlakbogdan setlakbogdan
535
BLOG

Idzie nowe w piłce ręcznej

setlakbogdan setlakbogdan Piłka ręczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Dla Polaków zwycięstwo ze Szwedami w meczu o 7 miejsce, zakończyło rozgrywki o mistrzostwo Starego Kontynentu. W Krakowie natomiast odbyły się półfinały, a jeśli nic się nie zmieni w wielkim finale zmierzą się Hiszpanie z Niemcami, a w meczu o brąz Chorwaci z Norwegami. 

Pompowaliśmy balonik, zwycięstwo ze słabą Francją jeszcze bardziej podgrzało krew w naszych głowach, ale cóż, projekt "Polska w EHFEuro2016" nie mógł się udać, z kilku prostych przyczyn. 

Po pierwsze, naszą bronią miała być defensywa. A byliśmy podziurawieni niczym durszlak. Mecze z Serbią i Macedonią wygraliśmy "jedną na luzie", ale drużyny te były słabe, nie wykorzystywały wielu szans, a my mimo to potrafiliśmy tracić trzy bramki w dwie minuty. Mecz z Francją, wygraliśmy nie dlatego, że zagraliśmy cudownie w obronie, tylko dlatego, że nasi bramkarze, rozegrali spotkanie powyżej przeciętnego poziomu, a rywale mieli ewidentnie słabszy dzień. 
Mecz z Norwegami obnażył słabość naszej obrony, która w żaden sposób nie wspierała Szmala ani Wyszomirskiego. Totalnie spłaszczone 6-0, przy rzutach z 12 metra Wikingów? To nie mogło się udać. Zero agresji, siły przy bezpośrednich wejściach przeciwnika. Nie wiem, czy właśnie to mówiąc "zagraliśmy jak panienki" miał na myśli "Dzidziuś", ale myślę że tak - bo naszym chłopakom ambicji odmówić nie można było. Mecz z Białorusią, bez historii, wygrać musieliśmy, a zadanie wystarczająco ułatwiła kontuzja Ruthenki. Natomiast mecz z Chorwacją, to był dramat. Rozumiem oburzenie Arka Milika, Grzegorza Krychowiaka czy Marcina Gortata okładką SuperExpressu nazywających naszych szczypiornistów patałachami. Jednak okładka Przeglądu Sportowego dokładnie oddała to co czuł chyba każdy kibic. Zwyczajny wstyd. I nie chodziło o tragiczną grę, tylko o to, że tak uwierzyliśmy, że nawet minimalna porażka z Chorwatami da nam awans. Chorwatami, którzy przecież już mieli odpaść z turnieju, grali właściwie o godne pożegnanie się z krakowską publicznością i wyjazd na ostatni mecz do Wrocławia. Jednak stało się, co się stało. 0-3, 5-8, a wreszcie nawet 13-30. To chyba wystarczający komentarz. Jeszcze tylko szybkie przypomnienie co wydarzyło się dziś, by przejść do punktu drugiego. Zwycięstwo ze Szwedami, po przeciętnym meczu, chłopakom oczywiście należą się gratulacje i oczekiwanie na jak najszybszy wybór nowego trenera. 
Brak jakiegokolwiek pomysłu na grę naszej reprezentacji w wykonaniu Bieglera to właśnie punkt drugi. Miała być konsekwencja w obronie, którą nadrobimy braki w ataku? Niestety nie było. Formuła wyczerpała się niestety po Mistrzostwach w Katarze, w których również mieliśmy sporo szczęścia. 
Po trzecie, gry z przodu nie będą ciągnąć tylko Bielecki, nie powiem oczywiście tego złośliwie, ale przez kontuzję z ograniczonym przeglądem pola, ani Jurecki. Brakuje nam kolektywu, brakuje boiskowej inteligencji, a przede wszystkim brakuje tego co zaprezentowała finałowa czwórka, a czego nie mieliśmy my, ani nawet Francuzi. Czegoś, co trener Wenta w 2007 tak skutecznie przecież wprowadzał. 
Brakuje szybkości. Po stracie bramki, szybkiego wznowienia, gdy jeszcze zawodnicy drużyny przeciwnej cieszą się i zmieniają. I równie szybkiego przejścia do kontrataku po przechwytach czy interewncjach bramkarzy. Półfinały niemiecko-norweskie i hiszpańsko-chorwackie. Chorwaci przecież pierwsze bramki w meczu zdobywali doskonale biegając do kontrataków, które wyprowadzali po przechwytach w obronie... 3-2-1. Hiszpanie dogonili ich gdy zmusili do przejścia na bardzo płaską obronę, która przecież tak bardzo była popularna do tej pory. Końcówka meczu, Chorwaci prawie dogonili Hiszpanów, a oni błyskawicznie dwie szybkie akcje i nadzieje naszych południowych braci prysły. Podobnie sytuacja wyglądała w pierwszym półfinale. Bramka za bramkę, dwa podania, rzut, szybkie rozpoczęcie, przechwyt, kontra, bramka, znów kontra, po raz kolejny akcja dwóch podań. To coś co Wenta wprowadzał 8 lat temu. Szkoda, że ta droga została zamieniona na toporną grę z wiarą w dużą dozę szczęścia. Na igrzyska, raczej pojedziemy, gdyż nie powinniśmy przegrać ani ze Słowenią, ani z Chile, ani wicemistrzem Afryki. 
Z niecierpliwością wyczekuję dwóch niedzielnych meczów. W finale nie ma mojego faworyta, jednak, to co cieszy najbardziej, to to że po raz kolejny zwyciężyła piłka ręczna. Piłka ręczna, prawdziwych wszechstronnych gladiatorów. 

Interesuję się sportem, polityką i historią. Swoją przyszłość chcę związać z tą pierwszą dziedziną, dlatego najczęściej będę pisać tu właśnie o sporcie. Nie zapominam jednak o mojej drugiej miłości polityce, przez co część czytelników szukających tu komentarzy sportowych, może się lekko zdziwić.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport