Bogusław Mazur Bogusław Mazur
208
BLOG

Polska może postawić mur na granicy z Ukrainą. Mur wizowy

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Dużo – i słusznie - mówi się o budowie muru na granicy z Białorusią. Mało – i niesłusznie - o budowie muru na granicy z Ukrainą. Jest to mur wizowy, czyli niewidzialny. Jeśli powstanie, Ukraińcy mogą go przeskoczyć, ale nie muszą. Pojadą dalej. To my się z nim boleśnie zderzymy.

Oszczędzając Sz.P. Czytelnikom nadmiaru szczegółów, można stwierdzić, że sprawa jest typowa dla naszej rzeczywistości, bo dotycząca zawirowań wokół przetargu. Chodzi o przetarg na obsługę procesu wydawania polskich wiz oraz obsługę małego ruchu granicznego. Jego wynik, ogłoszony na początku czerwca br. przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, można określić mianem kontrowersyjnego, co jest najłagodniejszym określeniem z grupy tych, które orbitują w Polsce wokół przetargów. Wyścig o kontrakt wygrało bowiem konsorcjum firm, z których dwie trudnią się pozyskiwaniem Ukraińców chętnych do pracy w Polsce.

Pozwoliło to na wysuwanie oskarżeń o wystąpienie oczywistego konfliktu interesów.

Oto firma kontraktująca pracowników, ma jednocześnie zajmować się procedurami wizowymi. Toteż wynik przetargu prowadzonego przez MSZ zaskarżyły do Krajowej Izby Odwoławczej (KIO) firmy – autorki odrzuconych ofert. No i zaczęła się kołomyja. Bo KIO zanegowała odwołania z wyjątkiem jednego, pochodzącego od firmy, której ofertę MSZ odrzuciło z powodu rażąco niskiej ceny. Zobowiązany przez KIO do przemyślenia swej cenowej decyzji resort uznał, że ojej, ojej, się pomylił, że cena już nie jest zbyt niska. Na zwycięzcę wyszła więc firma, która wedle pozostałych uczestników, zaoferowała cenę niemożliwą do utrzymania.

Ta historia ma swój proceduralny ciąg dalszy, wynik przetargu nie jest rozstrzygnięty, przepychanki trwają, lecz nie wgłębiajmy się w dalsze, porywające jak prawnicze dokumenty, szczegóły. Tu pozostaje tylko ocenić, że głównym źródłem kołomyi jest niefrasobliwa lekkomyślność urzędników MSZ, nieumiejętność przewidzenia, że od wydanej decyzji będą złożone odwołania. W rezultacie powstała sytuacja ośmieszająca nasz reprezentacyjny resort. Trochę to jakoś przywodzi na myśl filmiki, na których widać, jak piesek czy kotek rozwija rolkę papieru toaletowego a potem ze zdziwieniem (prawdziwym lub udawanym) patrzy, że właścicielowi to się nie podoba.

Co ciekawe, sprawa wiz wzburzyła też Ukraińców i to już jeszcze na etapie, na którym miało triumfować konsorcjum.

Dlatego 25 czerwca Ukraińcy protestowali przed polską ambasadą w Kijowie.

Z medialnych przekazów wynika, że protestujący obawiali się powierzenia obsługi procesu wydawania wiz i małego ruchu granicznego w ręce firm zajmujących się zatrudnianiem Ukraińców, gdyż grozi to monopolizacją rynku, pogorszeniem warunków zatrudnienia i wyższymi cenami usług. Na ogół bowiem wizami zajmują się niezależne firmy trzymające ręce daleko od rekrutacji pracowników. To gwarantowało konkurowanie między firmami pozyskującymi chętnych, oferowanie im najlepszych ofert w Polsce i sprawniejszą obsługę. Protestującym nie uśmiechały się perspektywy pogorszenia wizowej sytuacji.

Oczywiście pikieta pod ambasadą nie była drugim Majdanem. Mało tego, może dziwić, że w ogóle się odbyła. Tak się bowiem składa, że Ukraińcy nie muszą specjalnie zabiegać o pracę w Polsce, to raczej o nich zabiegają pracodawcy. Nie tylko polscy, ale też niemieccy, czescy, fińscy czy z paru innych krajów nadal jeszcze jakoś zjednoczonej Europy. Do tej pory Ukraińcy cenili pobyt w Polsce ze względu na odległość, bliskość kulturową, podobieństwo językowe, no i wyższe niż u nich zarobki. Czy nadal cenią? Doniesienia są niejednoznaczne. W mediach można znaleźć informacje, że pomimo pandemii nadal wykazują chęć pracy w Polsce, że polski rynek cenią informatycy, że nadal nie brakuje chcących zakotwiczyć się u nas na stałe. Są też jednak i takie doniesienia, wedle których

coraz więcej Ukraińców wybiera, a przynajmniej planuje pobyt i pracę w innych krajach UE, a szczególnie w Niemczech i w Czechach.

Bo dojazd też niedaleki, w przypadku Niemiec zarobki wyraźnie wyższe, a i Czechy odczuwają jako dobre miejsce do życia.
Statystyki statystykami, ale sam miałem sąsiada zza wschodniej granicy, miłego, młodego faceta, który prowadził w Polsce firmę. Była to, traf chciał, firma rekrutująca Ukraińców i Białorusinów do pracy w naszym kraju. Niespełna 3 lata temu wyznał, że ma problemy z rekrutacją, bo przybywa zainteresowanych pracą, ale w Niemczech. I ten sąsiad sam już wyjechał do Niemiec. Mogą też zacząć wyjeżdżać sprzedawczynie, kasjerki, pracownicy budowlani i rolni, informatycy, fryzjerki czy kierowcy. Mogą przenosić się i bez takiego jak opisywany tu przetarg. A co dopiero, gdy resort dyplomacji z nim się kisi.

Tymczasem to my o tych pracowników powinniśmy usilnie zabiegać.

Bez ukraińskich pracowników mury będą wolniej się pięły do góry, w marketach część kas może być nieczynna, a firmy zaczną biegać za jakimkolwiek informatykiem.

Jak informuje Warsaw Enterprise Institute w swym Stanowisku dotyczącym wydawania wiz obywatelom Ukrainy , główną (oczywiście poza Polakami) rolę na polskim rynku pracy pełnią imigranci z Ukrainy. W styczniu 2021 na terenie naszego kraju przebywało 1,35 mln obywateli tego kraju. Od 2014 r. udział imigrantów w generowaniu wzrostu PKB, a także ich kontrybucja do systemu ubezpieczeń społecznych konsekwentnie rośnie. Ich stały pobyt będzie przynajmniej łagodził, totalnie destabilizujący wszystkie aspekty życia, kryzys demograficzny.

No więc mamy głośne spory wokół budowy muru na granicy z Białorusią, przez którą próbują przedrzeć się nielegalnie przybysze z różnych krajów, czujący na ogół nieprzeparte pragnienie życia raczej za Odrą, niż nad Wisłą. I mamy stosunkowo śladowe echa wokół budowy wizowego muru dla tych, którzy chcą legalnie pracować i żyć po zachodniej stronie Bugu. Mur wizowy jest bowiem niewidoczny. Jeśli jednak zostanie wzniesiony, to jego skutki będą widoczne bardziej niż grupy przemycanych imigrantów.

Jak mówił Konfucjusz, człowiek potyka się o kretowiska, a nie o góry.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka