Bogusław Mazur Bogusław Mazur
60
BLOG

Polska powinna odchodzić od rosyjskiej ropy, ale tylko wspólnie z innymi państwami UE

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Gospodarka Obserwuj notkę 2

Politycy opozycji, ale i część ekspertów naciska na rząd, by nie czekając na decyzję Komisji Europejskiej jednostronnie zaprzestał odbierania zakontraktowanej ropy z Rosji. Równocześnie oburzają się na wejście Saudi Aramco jako udziałowca do Lotosu. Przypomina to wyrażanie obrzydzenia do broni palnej poprzez strzelenie sobie w stopę. Owszem, można i tak, lecz logiczne to nie jest.


Sytuacja ma dwa wymiary – biznesowy i etyczny. Faktycznie, pieniądze płacone za ropę zasilają rosyjski budżet, ale czy nagłe zamknięcie się na surowiec od Rosnieftu sprawi, że Kreml odczuje polskie posunięcie bardzo boleśnie? Polska nie jest przecież kluczowym klientem Rosji – jej dostawy dla nas wynoszą maksimum 7 proc. całości eksportowanego wolumenu ropy. Oczywiście 7 proc. to też nie tak mało. Problem w tym, że zerwanie importu z Rosji bez czekania na unijne sankcje sprawi, że zarobi ona co najmniej tyle samo, a może i więcej. I to naszym kosztem.

Załóżmy, że spełniamy postulat i natychmiast korkujemy symboliczną rosyjską rurę. Oznacza to, że kremlowską ropę z dnia na dzień trzeba będzie czymś zastąpić. Nie będziemy mogli jednym telefonem zamówić jej np. z Iranu, to nie jest pizza z dostawą. Najszybciej więc braki uzupełnimy, kupując surowiec w innych państwach unijnych, z Niemcami na czele. Jak wiadomo, Niemcy nie mają własnych szybów naftowych i ropę sprowadzają z Rosji. Zresztą znacząca część wielkich rafinerii w Bundesrepublik Deutschland jest w rękach rosyjskich.

Zatem najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Polska zakorkuje rosyjską rurę dla siebie, po czym kupi rosyjską ropę z Niemiec, oczywiście za nią przepłacając. A dodatkowo rynkowa pozycja Grupy ORLEN mogłaby osłabnąć, szczególnie właśnie wobec rafinerii w Niemczech.

Co więcej, samodzielne wstrzymanie zakupu ropy i zerwanie kontraktów spowodowałoby, że wszystkie sądy arbitrażowe nakazałyby płacenie Rosjanom kar umownych. Czyli zapłacilibyśmy za zakontraktowaną ropę, zapłacilibyśmy za inną, najpewniej rosyjską ropę sprowadzaną via Niemcy, bulilibyśmy słone kary umowne i być może osłabili sztandarową firmę polskiej gospodarki.

Zwolennicy natychmiastowego odejścia od rosyjskiej ropy, jak np. były prezes PGNiG Piotr Woźniak, wysuwają postulaty, które skazują Polskę albo na przetrwanie bez ropy (tego wariantu litościwie nie roztrząsajmy) albo na uzależnienie od Niemiec. Uważają bowiem za szkodliwe wejście wielkiego konkurenta rosyjskich koncernów, Saudi Aramco, jako mniejszościowego udziałowca w rafinerię Lotosu. Zatem – idąc dalej tym tropem - Polska nie mogłaby liczyć na dostawę ropy bezpośrednio z Rosji, naraziłaby się na kary umowne i wywołałaby konflikt z Saudami – a pierwszy kontenerowiec Saudi Aramco z ropą dla PKN ORLEN właśnie przybił do gdańskiego Naftoportu.

No i musiałaby liczyć na łaskawość innych państw UE, szczególnie Niemiec. Lecz przecież każde z państw Unii będzie musiało zadbać najpierw o własne interesy, a potem ewentualnie handlować z Polską. O ile będzie miało czym. Jak komuś brakuje towaru, to go nie sprzedaje innemu, o czym świadczą poważne ograniczenia w eksporcie zbóż wprowadzone już przez kilka państw, a ostatnio przez Indie.

Przeciwnicy Saudi Aramco, który jest najpotężniejszą firmą naftową na świecie argumentują, że Saudowie sprzyjają Rosji i że mogą swe udziały w Lotosie odsprzedać Kremlowi. Pomijając, że pomimo nawet ostrych spięć, Saudowie pozostają sojusznikiem USA, to umowa z nimi w pełni zabezpiecza PKN ORLEN i polskie władze przed dalszym zbyciem aktywów. Takie bezpieczniki w umowach dotyczących wielkich interesów są zresztą standardem.

Dziś jedynym sposobem zaszkodzenia Rosjanom pozostaje odejście od rosyjskich surowców na poziomie wspólnotowym, co proponuje Polska. Samodzielna szarża raczej przyniosłaby Rosji korzyści i osłabiła naszą pozycję. W dodatku utrudniłaby osiągnięcie jednolitego stanowiska przez całą Unię. Z jednej strony byłby Orban, który twardo broni możliwości importu rosyjskich węglowodorów, z drugiej - działającą w pojedynkę Polska.

Moralne argumenty zwolenników jednostronnego zablokowania importu ropy z Rosji, w tym Piotra Woźniaka, są zrozumiałe co do źródła ich powstania, lecz w kontekście realiów pozostają, mówiąc delikatnie, nietrafione. Wszyscy jesteśmy wzburzeni rosyjskimi zbrodniami, nie oznacza to jednak uznania strzelania sobie w stopę czy gaszenia pożaru benzyną za czynności słuszne i logiczne.


Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka