Bogusław Mazur Bogusław Mazur
684
BLOG

Eurokraci testują e-papierosy. I swoją władzę

Bogusław Mazur Bogusław Mazur UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Komisja Europejska testuje, jak może wyjść poza swoje uprawnienia. Polem doświadczalnym są nowatorskie wyroby tytoniowe. Kiedy eurokratom uda się uderzyć w ten segment rynku, pójdą zapewne kolejne ciosy. Dziwi, że polski rząd w tej sprawie milczy, choć relacje z KE ma zaognione.

Marchewka jest owocem, a ślimak rybą. Teraz Bruksela, a konkretnie Komisja Europejska, chce poszerzyć listę unijnych absurdów pozaprawnie uznając, że nowatorskie wyroby tytoniowe (NWT), popularnie zwane e-papierosami, są po prostu zwykłymi papierosami, czyli z tradycyjnym tytoniem owiniętym w bibułkę.

Tu krótkie wyjaśnienie. Zgodnie z unijną dyrektywą z 2014 roku, w momencie, w którym sprzedaż nowatorskich wyrobów tytoniowych (NWT) przekroczy 2,5 proc. udziału w rynku tytoniowym w państwach członkowskich, Komisja Europejska jest zobowiązana do zakazu dodawania do NWT substancji smakowych.

Jawna manipulacja na zdrowiu, czyli co palą w Brukseli

Lecz Komisja chce wykroczyć poza to upoważnienie i zdefiniować tytoń do podgrzewania jako wyrób palący się. Już samo to jest ciekawe, bo trudno przypuszczać, aby ktoś palił wkłady np. do IQOS-a. Chociaż nie do końca wiadomo, co palą unijni urzędnicy.

Ważniejsze jednak, że te zamiary Komisji Europejskiej wiążą się z nowymi ograniczeniami i obowiązkami, np. umieszczaniem obrazków na opakowaniach jak w przypadku tradycyjnych papierosów. Poza tym jest to postawienie znaku równości między znacznie bardziej szkodliwymi tradycyjnymi papierosami a NWT, co jest już jawną manipulacją. Takie działanie Komisji przypomina próbę zmiany rozporządzeniem treści ustawy, jest więc niedopuszczalne.

Komuś się spieszy do cichych interesów

To nie wszystko. Komisja zamierza dać bardzo krótki termin przejściowy dla producentów na dostosowanie się do zakazu – mowa nawet o 6 miesiącach. Dla porównania, w przypadku tradycyjnych papierosów termin taki wynosił 4 lata. Wygląda więc na to, że w Brukseli próbują za jednym zamachem załatwić dwie sprawy: czyjeś interesy lobbingowe i interesy własne, które sprowadzają się do wprowadzenia zasady, że dyrektywa dyrektywą, a wola urzędników i tak jest najważniejsza. Co stawia w dość kompromitującym świetle eurodeputowanych.

Dziwne, że w Polsce nikt w tej sprawie nie widzi drugiego dna. Politycy Zjednoczonej Prawicy głoszą, że traktaty w UE i zasady, na fundamencie których Unia została zbudowana, znaczą coraz mniej – powołując się na spór w sprawie KPO i sądów. Niestety, w sprawie, gdzie KE testuje możliwość pozatraktatowego poszerzania swoich uprawnień, politycy obozu władzy wykazują się zdumiewającą obojętnością.

Milczenie w tej sprawie rządu może spowodować pojawienie się innych spraw

Ministerstwo Zdrowia kompletnie nie zajmuje się sprawą, kompletny brak zainteresowania wykazuje Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. A przecież stawką nie jest tu interes tytoniowych koncernów - zresztą trudno wymagać, by przeciętny obywatel emocjonował się ich zyskami i stratami. Ważne jest coś innego – Komisja Europejska zapewne nieprzypadkowo testuje, jak daleko może się posunąć, akurat przy temacie dotyczącym tytoniu – czyli bardzo kontrowersyjnym.

Nie łudźmy się: jeśli twórcze rozszerzenie praw KE uda się tutaj, to następne będą inne kwestie. Także te, o zasadniczym dla Polski znaczeniu.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka