Bogusław Mazur Bogusław Mazur
1989
BLOG

Bitwa wokół Kalisza z udziałem śmigłowców

Bogusław Mazur Bogusław Mazur Polityka Obserwuj notkę 61

Z bitwy toczącej się wokół ujawnionej wypowiedzi Ryszarda Kalisza, wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak może wyjść obronną ręką. Jeżeli tak się stanie, będzie to jego zwycięstwo. Tylko nie wiadomo, czy nie pyrrusowe.

Po publikacji tygodnika „Do Rzeczy”, w której przedstawiono fragment podsłuchanej w jednej z warszawskich restauracji rozmowy Ryszarda Kalisza z Aleksandrem Kwaśniewskim minister zareagował błyskawicznie. Jak wiadomo, Kalisz relacjonował byłemu prezydentowi swoje spotkanie z ówczesnym szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Januszem Noskiem. Wedle Kalisza, SKW miało posiadać dowody na korupcję, w którą mógł być zamieszany Siemoniak. Tuż po publikacji minister szybko zwołał specjalną konferencję prasową, podczas której zażądał solennych przeprosin od Kalisza oraz powiadomił, że oddał sprawę do prokuratury.

Formalnie rzecz biorąc, minister zrobił wszystko co należało zrobić dla obrony dobrego imienia. Ale życie polityczne ma swoją dynamikę. Ryszard Kalisz owszem, niby przeprosił ministra, jednak w takim stylu, że Siemoniak musiał wyrazić oczekiwanie, aby przeprosiny były jednoznaczne, bez – jak to określił - dywagacji z dziesiątkami dygresji.

Wymuszanie na Kaliszu jednoznacznych przeprosin taktycznie jest zrozumiałe, ale w wymiarze strategicznym mało wystarczające. Problem leży w tym, że słowa Kalisza tak czy owak padły i w miarę nasilania się kampanii wyborczej mogą być przez polityczna konkurencję kojarzone ze sprawą przejrzystości procedur przetargowych w MON. A wielu wyborców nie lubi rozdzielania włosa na czworo, za to lubi wspominać liczne afery, które złamały kariery sporej grupie prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej. Proste skojarzenia słów Kalisza z kontrowersjami wokół przetargów może być wyborczo kosztowne.

Pewne kontrowersje wzbudza decyzja o zakupie zestawów obrony powietrznej systemu Patriot. MON odrzucił ofertę zakupu nowocześniejszego systemu MEADS (Medium Extended Air Defense System), m.in. dlatego, że system Patriot jest używany w kilkunastu krajach, a systemu MEADS nikt nie kupił. W dodatku decydując się na zakup systemu Patriot, rząd wykazał się niezwykłą elastycznością, bo zaprosił Amerykanów do tymczasowego ulokowania w Polsce systemu starego typu, przesuwając termin dostawy zmodernizowanego systemu o trzy lata.

Wkrótce po decyzji polskiego rządu Berlin ogłosił, że zdecydował się kupić system MEADS jako następcę dla systemu Patriot. Tym samym Niemcy odrzuciły ofertę głęboko zmodernizowanego zestawu Patriot – w konfiguracji podobnej do oferowanej Polsce. Przy czym decyzję o zakupie niemiecki rząd poprzedził szczegółowymi analizami, włącznie z niezależnym audytem. A ponieważ Dostawcą baterii MEADS będzie koncern MBDA Germany, to jednym z argumentów ważących na wyborze była ochrona własnych 1,3 tys. miejsc pracy, głównie w bawarskim Schrobenhausen.

Pojawiają się więc wątpliwości, czym była podyktowana decyzja o wybraniu przestarzałego systemu Patriot, na jakich szczegółowych analizach (nie mówiąc o zewnętrznym audycie) nasz resort obrony oparł swoją decyzję. No i czy MON uda się podczas negocjacji z rządem USA zapewnić modernizację systemu odpowiadającą potrzebom współczesnego pola walki.

Takie wątpliwości mają specjaliści, jednak prawdziwą burzę wywołał przetarg na śmigłowce wielozadaniowe dla polskiej armii. Wzbudził on tyle kontrowersji, że posłowie PiS złożyli do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa a SLD zażądał powołania sejmowej komisji śledczej. Natomiast jeden z odrzuconych z powodów formalnych oferentów, czyli PZL-Świdnik - nie doczekawszy się reakcji MON i Inspektoratu Uzbrojenia na pismo przedprocesowe, złożył pozew do Sądu Okręgowego w Warszawie wnosząc o zamknięcie postępowania przetargowego z powodu nieprzestrzegania procedur, czyli z powodów formalnych. Co przypomina ewangeliczne ostrzeżenie, że kto mieczem wojuje…

Wicepremier Siemoniak może więc pójść do wyborów z wyduszonymi, mało przekonującymi przeprosinami Kalisza, oprotestowanym przetargiem o wartości ok. 13 mld zł i sugestiami ze strony politycznej konkurencji, że kto wie, może coś jest na rzeczy. Albo może wykonać manewr wyprzedzający, który wytrąci broń z ręki konkurencji.

A ma ku temu parę możliwości. Na przykład może doprowadzić do konfrontacji przedstawicieli PZL-Świdnik z prawnikami i specjalistami swojego resortu podczas zamkniętego posiedzenia sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Bo dlaczego nie? Minister mówił, że jest pewny swych racji w sprawie przetargu, więc taka konfrontacja byłaby zapewne dla niego korzystna i odebrała opozycji argumenty o małej przejrzystości przetargu.

Formalnie wicepremier Siemoniak może prezentować się jako zwycięzca w sprawie ujawnionej wypowiedzi Kalisza. Ale bez podjęcia kolejnych kroków faktyczne koszty zwycięstwa mogą być wysokie. Tu się przypominają słowa króla Epiru Pyrrusa po wygranej z Rzymianami bitwie pod Ausculum, w której jego wojska poniosły ogromne straty: „Jeszcze jedno takie zwycięstwo i będę zgubiony”.

Poglądy idące w poprzek politycznych podziałów, unikanie zamykania się w bańkach dezinformacyjnych, chętniej konkretne sprawy niż partyjne spekulacje. Dziennikarz, publicysta, bloger, z wykształcenia historyk.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka