bonkitonki bonkitonki
3055
BLOG

Spowiedź nauczyciela

bonkitonki bonkitonki Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 68

    Jestem nauczycielem od 6 lat. W swojej karierze pracowałem już w 4 szkołach. Obecnie pracuję już tylko w szkole specjalnej, choć 2 lata pracowałem i w szkole specjalnej i gimnazjalno-podstawowej, właściwie mając prawie 2 etaty. Moja ścieżka awansu narazie zatrzymała się na stopniu n-la kontraktowego. Postanowiłem opisać szkołę ze swojej perspektywy młodego belfra szukającego rozwiązań.

    1. Pensje:

Moja pierwsza pensja 6 lat temu wyniosła 1619 zł netto za pensum 18 godzin. Dziś nadal gdybym pracował w rejonowej szkole zarabiałbym za pensum może 1900 zł. Każda nadgodzina niestała jest płatna ok. 22 zł -na moim poziomie awansu. Można ich mieć 9 - razem 27.  Do pensji zatem można w takim wypadku doliczyć ok 700-900 zł netto. Czyli łącznie przy najlepszych wiatrach 2600 zł. Obecnie pracując w szkole specjalnej dostaję dodatek ok 20% za trudne warunki pracy.

Poszedłem do pracy za 1600 zł .Na tyle miałem stabilną sytuację finansową, że mogłem sobie na taką "ekstrawagancję" pozwolić. Dziś bym już za takie pieniądze nie poszedł pracować do szkoły. Ta odpowiedzialność nie jest warta takich pieniędzy.

Jeżeli nauczyciel ma 15 letni staż i jest n-lem dyplomowanym to spokojnie bez nadgodzin otrzymuje 2600 zł netto plus do tego dodatek za staż w % i przeważnie dodatek za wychowawstwo ok 100 - 150 zł. W małych i średnich miejscowościach taka pensja spokojnie wystarczy do życia, natomiast w dużych miastach jest z tym gorzej.

Co wystarczy robić :  przychodzić na lekcję, nie być pijanym , nie molestować i  mieć  klucze na biurku... nie zwolnią CIę.

Co bym zmienił:

Uzależnił pracę n-la od wkładu pracy, niestety jest to ciężkie do zrobienia. Dziś właściwie tylko staż pracy i stopień awansu decyduje o pensji. A jak oceniać wkład pracy n-la? Napewno wyniki egzaminów nie mogą być miernikiem bo są niesprawiedliwe. Raczej upierałbym się ku drodze demokratycznej  łącznej ocenie dyrektora, rady rodziców i ankiet uczniów. Cięzkie do wyobrażenia, ale nie widzę bardziej sprawiedliwego sposobu.


2. Przygotowanie pedagogiczne:

Idąc do pracy 6 lat temu byłem totalnie nieprzygotowany do pracy. Niby skończone studia, ale tak naprawdę partyzantka. Do dziś mam w głowie słowa mojej koleżanki w 1 dniu pracy w gimnazjum rejonowym: "Jak przeżyjesz tydzień to zostaniesz". 

Jeżlei chodzi o dydaktykę to nie nauczono mnie na studiach praktycznie niczego. Jedne zajęcia były w tym zakresie merytoryczne i praktyczne, cała reszta - sama teoria. Jestem przekonany, że tak jest do dzisiaj na 99% uczelni. Popełniłem mnóstwo błedów przez te 6 lat i napewno jeszcze dużo popełnię, bo nikt mnie nie nauczył: JAK UCZYĆ! Do wszystkiego empirycznie musiałem dojść sam.

Co bym zmienił:

Test psychologiczny dla każdego kandydata na studia pedagogiczne pod kątem cech potrzebnych do wykonywania tej pracy. Stworzenie tylko kilkunastu uczelni na których można zrobić kurs nauczycielski, opracowanie specjalnego planu studiów z naciskiem na ogromną ilość praktyk i uczenia: JAK UCZYĆ kierunek finlandzki, zwłaszcza w epoce nowych technologii.

3. Program nauczania:

Co bym zmienił: Skansen. Okroić o 1/3. Ustalić tylko ramy odnośnie epok, działów itp

Ciekawostka: Szkoły specjalne mają taką samą podstawę poragramową i darmowe podręczniki jak wszyscy uczniowie. Gdyby nie stare materiały sprzed 20, 30 lat to  nie byłoby jaki uczyć.

Natomiast podstawa programowa w szkole jest nie do sprawdzenia jak jest wykonywana. Dziennik jest cierpliwy każdy temat przyjmie. Zerwijmy z tą fikcją. Uczmy podstaw i tego co ciekawe, a nie np. "sporu o inwestyturę" w klasie 5.

Matematykę nauczałbym wg zdolności. Podzieliłbym roczniki nie na klasy ale, na grupy o stopniu zaaansowania.

4. Indywidualizacja nauki:

Nauczyciele piszą IPETY srety ...... dostosowują materiał i wymagania do potrzeb uczniów. Są klasy w  szkołach gdzie jest 24 uczniów i każdy ma opinie i zalecane dostosowania... I teraz spuścmy zasłonę milczenia. Papier wytrzyma wszystko. Kolejna fikcja.

5. Doszkalanie nauczycieli:

Nauczyciele chcą utrzymać etat, robią tzw. podyplomówki. Wygląda to tak, że dyrektor mówi: będę za rok miał 4 godziny informatyki do obsadzenia, proszę pójść na studia. Pani nauczycielka od biologii robi informatykę i po roku uczy dzieci tego przedmiotu. Jakość nauki tego przedmiotu... Czasem dzieci wiedzą więcej od nauczyciela, bo na yt obejrzały.

6. Poziom nauczania:

Spirala bezradności. Czyja to wina ? Myślę, że cywilizacji. Po co się tego uczyć skoro znajdę to w wikipedii - powie uczeń. Poszedłbym w kierunku uczenia logicznego myślenia, wyciągania wniosków, szukania obiektywnej prawdy i rzetelnych informacji, no ale ... podstawa programowa.

7. Rodzice

Szybciej dogadam się z uczniem, niż z Jego rodzicami. Myślę, że niedługo, w perspektywie 10 lat w szkole zostaną tylko najbardziej odporni nauczyciele. Człowiek musi zachowywać się jak robot, uczniowie mogą wszystko, Ty nic.

Dobry dyrektor stanie po twojej stronie, ale... rozpowiedzą rodzice, że to takie chamstwo, bo mój synek kochany nic nie zrobił itp. Plotka pójdzie w świat, za rok do 1 klasy chętnych będzie 10 uczniów, szkołę można pomału zamykać.. Dyrektor i nauczyciele są już niepotrzebni.

8. Strajk

Nasza szkoła obecna ma model pruski z XIX wieku, ale ktoś ok. 20 lat temu zabrał bat, system istnieje, co z tego, że zmierza ku przepaści..   Za chwilę nauczyciele wystąpią przeciwko dzieciom.. Ja nie będę strajkował, jestem za młody by bawić się w politykę. Chciałbym tylko móc uczyć i robić to dobrze, ale w tym kraju nikomu na tym nie zależy...




bonkitonki
O mnie bonkitonki

Wesoły i bezczelny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo