Zadyma wokół ACTA nie cichnie. Całość sprawia wrażenie sprowokowanego wybuchu, za czym przemawiają okoliczności, jak wybrany czas podpisania ww. dokumentu, oraz nagłaśnianie sprawy w pierwszych 4 dniach przez prorządowe media (zwłaszcza GW i TVN24). Niezwykle ciekawie wygląda również ta informacja: patrz: „Haker sypie hakera”. Czyżby towarzyszy z Czerskiej zaniepokoiła siła protestu i jego rozpowszechnienie tak, że postanowili ostudzić nieco zapał internautów?
Jedno zdaje się być prawdziwe, ładunek emocji młodych ludzi, ten wytworzony niepewnością ekonomicznej przyszłości Polaków, zaciskającą się pięścią państwa Tuska, oraz ten budowany od lat przez media (dzięki któremu PO zarządzało tak skutecznie tłumem swoich wyborców), szuka dziś ujścia.
Obecny rząd wyraźnie nie radzi sobie z rozwiązywaniem konfliktów społecznych na drodze dialogu. Nie chcę tu mnożyć przykładów, ale dość wspomnieć środowiska kibiców, pielęgniarki, czy kupców z KDT a ostatnio farmaceutów i lekarzy. W każdej z tych sytuacji postępowano wg. schematu wyizolować i spacyfikować, zero dialogu. Niezwykle pomocnym narzędziem były przy tym media prorządowe.
I tu dotykamy sedna problemu, którym jest postawienie tamy zakusom ekipy PO-PSL rozszerzania kontroli nad wolnością słowa. Trzeba zmusić rząd by odstąpił od ACTA. Jednak nie w trybie rozmów z wybranymi przez Tuska „przedstawicielami” internautów, lecz w taki sposób, by każdy zainteresowany miał możliwość wypowiedzieć się w temacie. Pomysł z referendum w tej sprawie wydaje się najlepiej pasować do idei protestu, którego mottem jest prawo do wolności słowa dla każdego.
Inne tematy w dziale Polityka