bożena bożena
197
BLOG

Inny świat, jakże piękny

bożena bożena Społeczeństwo Obserwuj notkę 6

Przez chwilę pomyślałam, że nie dam rady. Tempo pracy, jakie sobie narzuciłam w szkole, którą wpółprowadzę od września 2014,  czasami, a nawet dosyć często, zwyczajnie mnie przerasta. Zupełnie zapomniałam, że nasza stażystka obiecała jakiś czas temu zorganizowanie nam wycieczki do Ośrodka Szkolno Wychowawczego w Szklarach Górnych, w którym uczą się dzieci z upośledzeniem umysłowym wszystkich stopni i dodatkowo spora grupa autystów i dzieci z zespołem Downa.

Nagle jest wtorkowe popołudnie, ja ledwo przytomna od nadmiaru załatwianych spraw, zestresowana, że oczywiście nie zdążę wszystkiego, a tu nagle słyszę, że jutro muszę wstać bladym świtem i stawić się pod szkołą o 6.30 rano.
Spóźniłam się, razem z moją córeczką, wszyscy tylko na nas już czekali, ale do ośrodka na szczęście dojechaliśmy punktualnie.

W całym tym pędzie  dnia codziennego nie zarejestrowałam, że nasza stażystka pracowała długi czas nad tymi naszymi odwiedzinami, że dzieci i wychowawcy z ośrodka byli doskonale na naszą wizytę przygotowani i wielki zaskoczeniem było dla mnie, gdy usłyszałam, że oni czekają na nas z niecierpliwością i wielką radością.

Wszystko dla mnie okazało się wielką, wspaniałą niespodzianką. Nasze dzieci, z początku jak zawsze troszkę nieufne, niespodziewanie szybko zaaklimatyzowały się w środowisku swoich kolegów. A koledzy - w grupie, w której mieliśmy pierwsze wspólne zajęcia - praktycznie nie komunikowali się werbalnie, słownie. Wychowawczyni zapowiedziała, że są to mili chłopcy, ale trzeba uważać, bo czasem potrafią uszczypnąć, ugryźć, kopnąć. To oświadczenie - nas - opiekunki wycieczki - na moment wprawiło w lekką konsternację, ale nasze dzieci przyjęły je najnaturalniej na świecie - bo pani nauczycielka zaczęła mówić do nich po ludzku - a wiadomo, że w wieku 8 lat ma się ochotę czasem kogoś kopnąć albo uszczypnąć, lub samemu paść ofiarą takiego potraktowania, co dla dzieci nie jest niczym potwornym. Choć w tzw zwykłej szkole do tematu tabu należy mówienie o tym. A tu proszę, nauczyciele, a mówią ludzkim językiem.

Tego dnia czekała nas niespodzianka za niespodzianką. Wyjeżdżaliśmy po wspólnym obiedzie, żegnani przez wychowanków niemal ze łzami w oczach. Ale my też byliśmy bardzo wzruszeni. Jedne uczeń podszedł do mnie, uścisnął mnie bardzo mocno i powiedział, że będą tęsknić, że musimy jak najszybciej się spotkać, że będziemy pisać do siebie listy.

Jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką szczerą bezpośredniością, z czymś tak pozbawionym cienia hipokryzji, cienia wyrafinowania. Te dzieci i ta młodzież z ośrodka to całkiem inny świat. Na pozór świat tragiczny, smutny i trudny, ale to nieprawda. Ja tam cały czas czułam radość, taką zwyczajną, życiową. Nie czułam do tych osób współczucia, litości. Nagle zrozumiałam - i nie chodzi o to, że wcześniej myślałam inaczej, po prostu nigdy wcześniej tak naprawdę nie zastanawiałam się nad tym - więc nagle zrozumiałam, że ten świat jest tak cudowny i to nasze ludzkie życie jest tak cudowne, dzięki tej niesamowitej różnorodności. To nie tragedia, gdy rodzi się chore lub upośledzone dziecko. To po prostu inny styl życia. Inne doświadczanie świata, ale równie wartościowe i interesujące jak nasze, codzienne. Niemożliwe jest mówić o nieszczęściu, gdy się widzi tak  szczere i czyste serce przed sobą. Nie trzeba szaleńczo podróżować po świecie, żeby poczuć tę jego różnorodność, zainspirować się multikulturalizmem. Wystarczy czasem wyjrzeć tylko za swoją miedzę.

Gdy wracaliśmy do domu, dzieci zażyczyły sobie do słuchania tzw. bajkę grajkę pt. "Legenda o złotej kaczce". Wierzbowe fujarki tak śpiewają w tej legendzie: "serce jest skarbem największym. Trzeba je cenić najwięcej".

bożena
O mnie bożena

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo