Zasadniczo uważam, że obywatele powinni mieć prawo do nieinteresowania się polityką i skupienia się na rzeczach takich jak rodzina, praca, przyjaciele i hobby. Po to istnieje demokracja przedstawicielska żeby przeciętny obywatel nie musiał się zastanawiać nad jak działa mechanizm państwa. Ma działać i już. Chyba, że działa niewłaściwie, wtedy obywatel przy okazji kolejnych wyborów ma szansę zwolnić odpowiedzialnych za ten stan rzeczy i dać szansę lepiej rokującym.
Być może kiedyś osiągniemy taki idealny stan, w którym obywatel dysponując wiarygodnym zestawem informacji na temat jakości działania państwa będzie się mógł na co dzień z czystym sumieniem mechanizmem działania państwa nie interesować. Na razie jednak, biorąc pod uwagę i płyciznę rynku dziennikarskiego zaprzedanego najczęściej którejś ze stron politycznego konfliktu oraz głównie wizerunkową naturę działalności naszych przedstawicieli znacząco większy niż obywatele interes w takim braku obywatelskiego zainteresowania polityką mają politycy.
Przede wszystkim wdrukowano nam wadliwą definicję polityki wg. której polityką są przede wszystkim szopki zderzanych ze sobą w różnych zabawnych konfiguracjach szołmenów w programach Lisa czy innych dziennikarskich „zderzaczy”. Szopki, z których nie wynika absolutnie nic prócz kilku wiader śliny, którą trzeba po programie zebrać z podłogi. Zresztą owszem, ta ślina jest prawdopodobnie polityki nieuniknionym elementem ale wagi trzeciorzędnej. Istotą polityki bowiem, jest kształt nadawany państwu przez polityków, również przez „szołmenów”. Tych, którzy w to wątpią zapewniam, że Oni doskonale zdają sobie z tego sprawę pomimo tego, że próbują nas przekonać do czego innego. Doskonałym przykładem manipulacji jest kampania PO przed wyborami samorządowymi z hasłem „Nie róbmy polityki, budujmy to czy tamto”. Otóż budowa czegokolwiek przez państwo we wszystkich jego aspektach jest właśnie jednym z najważniejszych elementów istoty polityki.
Niechcący oddaliśmy również politykom naszą podmiotowość jako Narodu będącego Suwerenem władzy. I dziś sami pohukujemy o jakiejś „wierności”, którą wybrany przez Wyborców jest winien Partii zamiast Wyborcom. Stąd już tylko krok do pomieszania aksjomatów i postawienia dobra Partii ponad dobrem Narodu i Ojczyzny. Przykładów takiego pomieszania aż nadto.
Pozwalamy się również terroryzować prymitywnymi etykietami. Np. jedni mówią nam, że liberalizm jest zły ponieważ oznacza tolerancję dla patologii, co jest oczywistą bzdurą, a inni chcieliby żebyśmy w swoim pojęciu liberalizmu mieścili łże-prywatyzacje polegające na sprzedaży monopoli innym monopolom razem z ich zniewolonymi klientami albo podwyżki cen serwowane nam przez owe monopole w ramach „ekonomicznej konieczności”
Metod mieszania nam w głowach jest oczywiście znacznie więcej. Wszystkie one maja na celu przekonanie nas o tym, że polityką zajmować się nie powinniśmy ponieważ nie jest ani niczym ważnym ani niczym ciekawym a mechanizm działania państwa we wszystkich jego aspektach jest na tyle złożony, że nie jesteśmy w stanie nic z tego zrozumieć i powinniśmy go pozostawić w rękach naszej światłej klasy politycznej. To nasze przekonanie, z kolei, jest politykom potrzebne po to aby w spokoju mogli marnować w sposób mniej lub bardziej przestępczy pieniądze z naszych podatków, paść urzędniczego lewiatana, stanowiącego w istocie polityczną klientelę oraz zapewniać równie niezasłużone co spokojne synekury krewnym i znajomym królika.
Dopóki nie podejmujemy wysiłku mającego na celu zrozumienie tej prostej w istocie prawdy w gruncie rzeczy zasługujemy na to żeby nam to żeby być żywicielem pasożyta.

Inne tematy w dziale Polityka