To że pustka walki politycznej ociera się w Polsce o granice śmieszności to truizm. Partie mają niby jakieś programy ale te są schowane do głębokiej szuflady i wyciagane tylko czasem w celu udowodnienia, że istnieją. "Wy nie macie nawet programu! - no jak nie mamy, proszę jaki gruby, może trochę zakurzony ale za to w ładnej skórzanej oprawie". Liczy się event, bon mot, obrazek, przekaz dnia. I nie mówcie mi, że dotyczy to tylko jednej ze stron politycznego swaru.
Najnowszą bronią w politycznej codziennej siekance są trupy. Bierze się takiego trupa za nogi, najlepiej żeby był jeszcze ciepły, i wali grubszym końcem w łeb politycznego przeciwnika. Mało wyrafinowane? No mało, ale w systemie "głosuję na PiS, bo PO i głosuję na PO, bo PiS" w zupełności wystarczy. Trzeba tylko podtrzymywać przekonanie o zbrodniczej naturze przeciwnika. Jakość własna jest tu zupełnie nieistotna.
I czy pójdzie o rzeź w dalekiej Norwegii czy samobójstwo byłego wicepremiera to doprawdy nie ważne. Rzecz idzie tylko o to kto pierwszy do trupa dobiegnie i zdąży chwycić go mocno za nogi. Kto pierwszy orzeknie, że młodych Norwegów zabijał PiS czy też Leppera zamordował, ciągnąc przez kineskop wiszącego za nogi, Tusk. Bez dowodów, bez pełnej informacji, głupio, prymitywnie, bez litości, bez pamięci o tym jak samemu się broniło przed niesprawiedliwym oskarżeniem i bez refleksji nad konsekwencjami. Ciekawe jak szybko do powszechnego słownika wejdzie powiedzenie o tym, że "każdy trup ma dwa końce"?
p.s. aTU można kupować kubki z rysunkami:)

Inne tematy w dziale Polityka