W poprzedniej notce pisałem o niedobrym zjawisku odwoływania się do sił zewnętrznych w konfliktach wewnętrznych. Ale problem jest właściwie głębszy bowiem główne polskie środowiska polityczne pozostając w permamentnym konflikcie szukają sojuszników już nie tylko za granicą ale też pośród sił tzw. "wyższych".
Oto jedna ze stron okazuje, co barwnie opisuje blogerka Styx, sympatię wielbicielowi Hitlera, którego być może słusznie uważa się za wcielonego eksponenta zła na tym świecie. Druga znów za pośrednictwem zaprzyjaźnionej telewizji publicznej wyciąga z manowców muzycznej alternatywy zdeklarowanego i całkiem nie na niby satanistę Adama Darskiego. W obu przypadkach oprócz możliwości wciagnięcia sił nadprzyrodzonych do sojuszy potrzebnych w wewnętrznej walce politycznej dostajemy bonus w postaci wzrostu sprzedaży gazety i oglądalnosci telewizji. Być może należałoby pójść za ciosem i zacząć publikować zdjęcia zdrajców narodu pobitych przez uświęconych ostatnio kibiców-patriotów. Adamowi Darskiemu można by dać program kulinarny, w którym pokazałby jak obedrzeć ze skóry żywego kota i zjeść go na surowo. 997 można by tylko nieco zmodyfikować pokazując przestępstwa z punktu widzenia nie policji czy ofiary ale sprawcy. Nowe odcinki Kota Filemona, w których Bonifacy składałby go w ofierze oraz co drugi tydzieć "Ziarno" w wersji dla dzieci satanistów tylko ugruntowałyby nasz wizerunek jako narodu wyzwolonego i nowoczesnego.
A poważniej nieco warto zauważyć że obydwie próby nawiązania sojuszu z przedstawicielami sił do tej pory skrajnych są przykładami współpracy wprawdzie tylko z ambasadorami ale jednak, używając potterowskiej poetyki, tego samego czarnego pana. Uważajcie chłopcy, podobno kiedy dzieci bawią się zapałkami zdarza im się w nocy moczyć.

Inne tematy w dziale Polityka