Od dawna pisałem o tym, że z własnych źródeł wiem, że Platforma sama nie wierzy w swoją rzekomo miażdżącą przewagę nad PiS. W jej szeregach panuje spory stres związany i z możliwością utraty władzy i narodzin liberalno-konserwatywnej konkurencji. Obowiązującą wersją było jednak do tej pory hasło "nie mamy z kim przegrać". Ale pycha przestała się opłacać.
Dlatego teraz obowiązuje hasło "PiS nas dogania". Bo to mobilizuje elektorat. Co ciekawe nie spotyka się to z automatyczną negacją ze strony PiS. Do tej pory jak tylko (pamiętacie?:)) bobrom zdarzyło się narazić PO natychmiast zostawały przyjęte do PiS, z kibicami podobnie a z piżmakami odwrotnie. Kiedy tylko Adamek okazał się być "nasz" za chwilę Gołota musiał być "wasz". Pół Kościoła zostało w Toruniu a drugie pół przeniosło się do Łagiwenik itd, itp. A tutaj nie. Narracja "PiS dogania PO" poparta "żetelnymi sądarzami" pasuje obu stronom. Dlaczego?
Dlatego, że podtrzymuje ich supremację na scenie politycznej. Rozumiecie już co mam na myśli kiedy piszę o chorym duopolu nienawiści? Symetria nie ma tu nic do rzeczy. Niezależnie od tego czy winy są symetryczne PO i PiS pozostają w faktycznym sojuszu mającym na celu zagospodarowanie polskiej polityki. Trudno powiedzieć, czy nienawiść ów sojusz spajająca jest prawdziwa czy też może jest tylko narzędziem. Tym bardziej, że jedno drugiego nie wyklucza. Faktem jest konieczność transferu owej utylitarnej nienawiści z pracowni technologów politycznych do poziomu życia codziennego. Jest to w absolutnym interesie polityków przez owych technologów obsługiwanych. Ale czy w naszym?
ps. i najnowsza prognoza wyborcza Marcina Palade

Inne tematy w dziale Polityka