"Badanie przeprowadzono od...do... na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie osób dorosłych. Liczebność próby wyniosła 1200 osób"... Mamy co najmniej jeden nowy sondaż preferencji wyborczych w tygodniu. Załóżmy że rocznie jest ich pięćdziesiąt parę. Każdy z nas już parę latek po tym świecie chodzi. Logicznie rzecz biorąc ktoś z nas powinien widzieć przynajmniej raz jakiegoś ankietera pytającego o preferencje wyborcze lub znać kogoś kto widzał, ew. znać kogoś kto takiego kogoś zna. W Warszawie, gdzie jak rozumiem o takiego ankietera powinno być najłatwiej mieszkam od dobrych już kilku lat i nigdy dotąd żadnego nie widziałem, nie znam również nikogo kto by widział lub znał. Może ktoś z Was?:)
Sondaże w zależności od potrzeb zamawiających udowadaniają nam coraz to inne, często sprzeczne ze sobą tezy. Co chwila tłumaczy się nam, że to przecież nie są wyborcze prognozy, że metodologia poszczególnych sondaży jest różna i że właściwie liczą się tendencje z serii sondaży wynikajace. W istocie jednak nawet najblizsze wyborom sondaże się nie sprawdzają a o tendencjach nie sposób mówić w sytuacji kiedy co chwila dystans miedzy partiami to rośnie do rozmiarów absurdalnych to maleje prawie do zera.
Po co więc komu cały ten szajs?

Inne tematy w dziale Polityka