Doznajemy coraz większych upokorzeń ze strony UE i USA, gdzie jednym z zarzutów jest rzekome korzystanie z unijnych dopłat.
Także wystąpienia Mosbacher mają ten podtekst - ograniczenia w dofinansowywaniu polskich inwestycji.
Można z dużą pewnością twierdzić, że względy europejskiej integracji opartej na współpracy przy wyrównywaniu szans rozwojowych, a co było fundamentem wstępowania do UE, przestały odgrywać już swą rolę. Liczy się tylko pieniądz.
Czy jest tak w istocie - czy faktycznie to UE jest beneficjantem polskiego udziału w UE - to odrębna kwestia.
Tu należy rozpatrzeć wartość dopłat UE do polskiej gospodarki, bo skoro UE chce nas "zagłodzić", to może należy dać im szansę, aby nie musieli się wysilać i do tego narażać na szwank niemieckiego dobrego serca, i po prostu odejść.
W przypadku Wielkiej Brytanii, która dopłacała do UE, brexit kosztuje ją kilkadziesiąt mld EU. To aby utrzymać dotychczasowy poziom życia opuszczonej UE - na wzór sentencji rozwodowych.
Skoro zaś, jak twierdzą politycy brukselscy, UE dopłaca do Polski, to naturalnym wydaje się, że aby się nas pozbyć powinni być gotowi na opłaty wyrównujące.
Na jaką kwotę oceniacie poziom dopłat UE do polexitu?
Czy kwota 150 mld EU - jest (byłaby) satysfakcjonująca?
Oczywiście - ta kwota jest odrębna od rekompensat wojennych należnych nam od Niemiec
