Mieszkam sobie pod Warszawą w okolicy rezerwatu "Stawy Raszyńskie".
Rodzina wprowadziła się w te okolice pod koniec lat 50-tych ub. wieku. Mogę więc patrzeć na ten rejon z dłuższej nieco perspektywy. Teren należał do dóbr falenckich a te były oddzielone od Raszyna mokradłami przy Raszynce. Jedyne połączenie było groblą, którą przebiegał trakt krakowski.
Tereny były zamieszkiwane od bardzo dawna o czym świadczą stanowiska dymarek, a także znalezione urny z prochami w pobliżu obecnego cmentarza grzebalnego.
Same stawy powstały w połowie XIX wieku, a zatem nie istniały jeszcze w czasie Bitwy pod Raszynem w 1809 roku. Jest to zatem twór sztuczny. Tyle, że z racji tego, iż Szosa Krakowska była do niedawna jedynym połączeniem Warszawy z terenami na południe (drugie to Puławska), a do tego blokadą było Lotnisko Chopina, tereny długi czas nie były zbyt intensywnie urbanizowane. To pozwoliło na utworzenie na tych terenach rezerwatu.
Należy zaznaczyć, że nie jest to naturalna ostoja przyrodnicza, gdzie zaistniał jakiś specyficzny ekosystem. Raczej było to miejsce odpoczynku ptaków przelotnych.
Takie podejście pozwalało na utrzymanie gospodarstwa rybackiego, a jednocześnie stanowiło ciekawy i atrakcyjny teren przyrodniczy.
A zakusy, by wykorzystać tereny pod zabudowę były, bo jeszcze w latach 90 -tych sugerowano osuszenie części stawów i przeznaczenie ich pod budownictwo. Blokadą były niedogodności komunikacyjne.
Obecnie, z racji powstanie S7 i S8 a także dodatkowych połączeń, następuje intensywne zagospodarowywanie terenu. Osiedla przy osiedlu - mało jest już pól uprawnych. Właściciele pozbywają się ziemi na rzecz deweloperów płacących wysokie stawki. Do tego brak jest całościowej koncepcji zagospodarowania. A przydałoby się zachować nie tylko Stawy Raszyńskie, ale też całą Dolinę Raszynki jako terenu wkomponowanego w system rekreacji pozwalający na życie bliżej przyrody.
Tu zachodzi konflikt właścicielski, gdyż każdy z posiadaczy chce sprzedać wszystko i to nawet przy "wchodzeniu" na teren cenny przyrodniczo.
Jak ma się to do rezerwatu i ekoterroryzmu?
Zasilanie wodą Stawów Raszyńskich jest ze źródlisk w rejonie Laszczek, to na południe do stawów. Tyle, że postępująca zabudowa osusza teren i wody zaczyna brakować; już teraz brak jej jest na zasilanie wszystkich stawów. Do tego na terenie źródlisk rozgościły się bobry, które skutecznie blokują przepływ wody. Ponoć codziennie trzeba likwidować próby budowy zapór. A "prawa" rezerwatu blokują możliwość usunięcia (czytaj - odstrzelenia) tych zwierzaków.
Może zostawić sprawy naturze?
Niestety, to tak nie działa. Stawy są tworem sztucznym i wymagają ciągłej restauracji. Trzeba je odmulać, usuwać zanieczyszczenia, likwidować szkodliwą roślinność. A to kosztuje i kwoty są znaczne.
Do niedawna gospodarz terenu, czyli Instytut Techologiczno - Przyrodniczy w Falentach mało dbał o teren, a do tego chyba brak było koncepcji zagospodarowania wobec nacisków ekoterrorystów. W efekcie część stawów przestała być użytkowana, co prowadziło do szybkiego ich zaniku. Stawy zarastały - lustro wody szybko się zmniejszało. I trudno się dziwić, gdyż jak rozmawiałem z ówczesnym rybakiem, praktycznie na jesieni odłowiono tyle karpia , ile narybku wpuszczono. A Instytut nie otrzymywał żadnych dotacji z przeznaczeniem na utrzymanie rezerwatu.
Do tego dochodziły konflikty z ekoterrorystami, którzy stawiali wymagania, ale nie zabezpieczali środków na realizację.
W takiej sytuacji przewidywałem, że już za kilka lat raczej rezerwatu już nie będzie.
Obecnie "coś się ruszyło". Od 2 lat widzę rybaka, czyli osobę, która zajmuje się gospodarstwem rybackim i to taką, której chyba na tym zależy. Sukcesywnie dokonuje remontów upustów, dba o przepływy wody itd. To moje obserwacje, gdyż staram się codziennie przejść swoją trasę między stawami i codziennie spotykam "rybaka". A "pańskie oko konia tuczy".
Któregoś dnia zaczepiłem go pytając o stan stawów. Trochę się wyżalał, głównie na ekoterrorystów, którzy uniemożliwiają racjonalną, ale też ekologiczną gospodarkę.
Na pewno problemem są koszty przywrócenia do życia stawów w czym ekoterroryści przeszkadzają utrudniając przeprowadzenie wielu z nieodzownych prac. A przepisy utrudniają tę gospodarkę w sposób znakomity poprzez ochronę gatunków inwazyjnych. Takimi są np. kormorany, które korzystając z ochrony rozmnożyły się do do stanu około półtora razy przekraczającego zapotrzebowanie na ich potrzeby pokarmowe w stosunku do możliwości hodowlanych.
Czyli wyżrą całą rybę ze stawów. I są głodne, więc wypuszczają się na sąsiednie tereny (Puchały, Pęcice, Walendów, a nawet Żabieniec). A przecież są jeszcze wydry, czaple i kłusownicy.
Kolejny gatunek inwazyjny - szop pracz. Jeszcze w ub. roku były stada dzikich gęsi. Także wiele par wychowujących młode. W tym roku - nie ma. Ponoć szop pracz rozgościł się i żywił jajami z gniazd gęsi i kaczek.
Czy uda się utrzymać rezerwat?
Trudno powiedzieć, ale Instytut nie będzie dofinansowywał tego tworu w nieskończoność. Stawy muszą przynosić dochód pozwalający przynajmniej na utrzymanie stanu.
A karp ze Stawów Raszyńskich jest bardzo smaczny. Być może to wynik cech lokalnej wody, która , jak mi opowiadali starzy mieszkańcy Falent, była używana do kiszenia ogórków. Z całej okolicy tu przyjeżdżano po wodę.
Cóż, dziedzictwo jakie mamy, to nie tylko ślady po Bitwie Pod Raszynem, ale też i inne, ważne lokalne tradycje i cechy.
członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości