Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas
1189
BLOG

Ukraina a Wenezuela

Krzysztof J. Wojtas Krzysztof J. Wojtas Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 86

Sprawy przyspieszają, należy bacznie przyglądać się zmianom, bo można popełnić nieodwracalne błędy. Stąd potrzeba wykładni czynionych z różnej perspektywy.

Obecnie nagłówki medialne zawierają informacje na temat Wenezueli. Nieco spóźnione, gdyż jeśli doszło do oficjalnego poparcia rokoszu przez USA i nastąpiło wsparcie tej decyzji przez Zachód, to oznacza, że decyzje zostały już dawno podjęte, a teraz weszły w fazę realizacji.


Czy wynik jest oczywisty?


Nie do końca. Należy wspomnieć, że Rosja zawarła z Wenezuelą umowę na dzierżawienie jakiejś wyspy z przeznaczeniem pod bazę wojskową. Być może to przyspieszyło decyzje USA, ale też jest to powód do zaangażowania ze strony rosyjskiej (i chyba pojawili się tam już najemnicy).

Baza faktycznie zmieniłaby relacje militarne w całym regionie – na pewno byłaby w zasięgu rosyjskich bombowców strategicznych, co pozwalałoby na przelot wzdłuż zachodnich granic USA. Wystąpiłaby konieczność przesunięcia w ten rejon przynajmniej jednego zespołu z lotniskowcem, co automatycznie zmniejsza możliwości operacyjne w innych rejonach.

Polityka USA opiera się na zasadzie utrzymywania potencjalnych wrogów z dala od granic, a taka sytuacja uderzałaby w podstawy doktryny.

Sytuacja jest o tyle trudna, że USA podlegają nie tylko naciskowi militarnemu, ale także demograficznemu. Kraje Ameryki Łacińskiej są biedne, z niskim poziomem życia, co powoduje chęć migracji do USA. Z kolei imigranci nawet teraz zmieniają strukturę społeczną: WASP nie stanowią już większości. Trump próbuje zapobiec zmianom, ale sprzeciwiają się demokraci, których znaczny procent wyborców ma korzenie latynoskie. To klincz „wewnętrzny” USA utrudniający utrzymanie kontroli nad obu Amerykami.

Jak widać – Wenezuela i rosyjska baza tamże, jest znaczącym elementem układanki o strategicznym wymiarze. To nie jest Panama, czy Grenada, które to państewka można pacyfikować bez konsekwencji międzynarodowych. Dochodzi do tego jeszcze i to, że Zachód Europy nie jest zbytnio zainteresowany konfliktem, gdyż nie dotyczy on Europy. Więcej, obecne utarczki z USA zwiększają zniechęcenie do zaangażowania; choćby sprawa Falklandów, która w każdej chwili może odżyć.

Przedstawione naświetlenie sytuacji jest ilustracją przekonania, że sprawa jest ważna, a USA są i muszą być gotowe do znacznego zaangażowania. Dlatego bardzo prawdopodobnym jest, że deal tyczący Wenezueli został zawarty, a teraz następuje faza realizacji z przekazem medialnym „przykrywającym” te zamierzenia.

Powstaje pytanie: jakim kosztem?


I tu sprawa wydaje się oczywista: UKRAINA.

Ukraina jest niezwykle cennym „kąskiem” z racji zasobów i położenia, ale okazała się kąskiem zbyt trudnym do przełknięcia. Faktycznie nikt nie ma korzyści z powstałej sytuacji; gdyby przejęto Krym, to byłaby to baza pozwalająca na kontrolę Środkowego Wschodu, a zwłaszcza umożliwiałoby to atak na Iran. Zasoby naturalne, na które „ostrzyli sobie zęby” amerykańscy inwestorzy, są nie do ruszenia z racji i walk, i rozgardiaszu społecznego – korupcji niszczącej struktury społeczne. Rozkradziono tam wszystko, co możliwe, a złodzieje mają teraz problem – zdobyczy nie ma komu sprzedać.

W efekcie Ukraina jest workiem bez dna do którego można wrzucać dowolne ilości dóbr, a w zamian z tej gardzieli wydobywać się będzie charchot: MAŁO.

Problemem USA jest to, że zbliża się konieczność wycofania się z całego Bliskiego Wschodu. Ostatnio Irak rozważa rezolucję usunięcia z terenu kraju obcych wojsk w ciągu roku. Syria jest już stracona, a konflikt z Turcją nie zmniejsza się.

Można powiedzieć, że spowoduje to usunięcie wpływów Zachodu (z USA) i z Bliskiego Wschodu i basenu Morza Czarnego. Ta opcja nie jest wątpliwa, a jedynie związana z czasem – niezbyt długim.

Jak można przewidywać rozwój wypadków, bądź w jakim kierunku czynić starania, aby nie doprowadzić do konfliktowego rozwiązania?

Już w 2014 roku sugerowałem, że najlepszym rozwiązaniem problemu Ukrainy jest jej podział na przynajmniej trzy państwa. W tamtym czasie była to sugestia federacji miedzy nimi. Obecnie wydaje się, że powinien to być ostrzejszy rozdział.

Czyli :

- na wschodzie Noworosja dochodząca zapewne miejscami do Dniepru.

- część środkowa : Ruś

- zachód to Ukraina.

Do tego powinien zostać wydzielony region Odessy z przeznaczeniem na zasiedlenie przez Żydów z Izraela, który po wycofaniu USA z BW nie będzie miał racji dalszego bytu. Być może na terenie obecnego Izraela powstanie Palestyna, którą zamieszkiwać będzie ludność mieszana: Palestyńczycy i Żydzi głównie Sefardyjczycy (Aszkenazi – raczej wyemigrują do Odessy, terenów bardziej powiązanych z Chazarami, będących protoplastami Aszkenazyjczyków).

Ruś Zakarpacka – powinna wrócić do Węgier.


Czy Polska powinna wziąć udział w tym „rozbiorze” Ukrainy?


W żadnym wypadku. Przeciwnie, ustanowić silną kontrolę granicy z (przyszłą Ukrainą). Ta część jest najbardziej antypolska, ale i antyrosyjska. Więcej – nastawiona roszczeniowo względem wszystkich sąsiadów i gotowa do stosowania najdzikszych form przemocy dla realizacji swoich żądań.

Nie wymieniając dalszych cech negatywnych można stwierdzić, że jest potrzebny czas na ucywilizowanie tej krainy i nie można tego zrobić obcymi, a już zwłaszcza polskimi rękoma. Tego muszą dokonać sami Ukraińcy, bo można sądzić, że banderowska tłuszcza to tylko niewielki procent społeczeństwa ukraińskiego. Jednak bardzo wyrazista i zdecydowana, z silnie negatywnym oddziaływaniem na resztę. Dlatego należy pozostawić im czas na opamiętanie, gdyż banderyzm musi być wypalony do korzeni.

Polskie wsparcie może dotyczyć pewnych ułatwień pozwalających na pracę w Polsce, ale też wsparcie kształcenia młodzieży; Ukraina po okresie niestabilności będzie potrzebowała kadr i wzorów.

Natomiast w żadnym wypadku nie powinna to być pomoc ekonomiczna (o militarnej nie ma co wspominać) kierowana do władz tego (nowego) państwa.

Można założyć, że po uspokojeniu sytuacji zaistnieje możliwość federacji – albo z Rusią (Ukrainą Środkową), albo z Polską, ale to powinno być rozstrzygnięte w drodze referendum. Ukraina Zachodnia jest teraz „gorącym kartoflem”, który wszyscy starają się rzucić w cudze ręce. Nasze środowiska kresowe powinny zdawać sobie z tego sprawę. Przejęcie tej części Ukrainy doprowadziłoby do nawet krwawych wydarzeń i wprowadziłoby niestabilność także do polskiego społeczeństwa nie przynosząc też korzyści samym Ukraińcom.

Czy opisany scenariusz jest realny? Wydaje się być rozsądnym i dlatego znajdzie wielu oponentów. Zwłaszcza wieszczenie upadku Izraela wydaje się nieakceptowalne. Tyle, czy jest inne wyjście jeśli nie chce się rozwiązania militarnego? A nawet, czy po konflikcie, wskazane opcje nie staną się tym bardziej realne?


członek SKPB, instruktor PZN, sternik jachtowy. 3 dzieci - dorośli. "Zaliczyłem" samotnie wycieczkę przez Kazachstan, Kirgizję, Chiny (prowincje Sinkiang, Tybet _ Kailash Kora, Quinghai, Gansu). Ostatnio, czyli od kilkudziesięciu już lat, zajmuję się porównaniami systemów filozoficznych kształtujących cywilizacje. Bazą jest myśl Konecznego, ale znacznie odbiegam od tamtych zasad. Tej tematyce, ale z naciskiem na podstawy rzeczypospolitej tworzę portal www.poczetRP.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka