Dawno, dawno temu napisałem notkę "Wiejski głupek". Jej treść miała inne przesłanie niż bezpośrednie znaczenie tej zbitki słów, ale samo określenie chyba się "przyjęło".
Korzystając z tego dorobku chcę zaproponować spolszczenie określenia "troll".
Czym, czy też kim jest troll - chyba nie ma co wyjaśniać; "koń jaki jest każdy widzi". Bardziej istotne jest określenie "tłuk".
Czym jest (był) tłuk?
To solidny kawał drąga używany przy kiszeniu kapusty, którym sukcesywnie ubijano kolejne porcje dorzucanego surowca.
Należy dodać, że była tu już wyższa, bardziej kulturalna forma przygotowania tego smakołyku na zimę. Wcześniej po prostu deptano kapustę bosymi nogami.
Być może dzięki temu nabierała "lepszego" smaku?
Temat skojarzył mi się z racji narzekań żony, która po powrocie ze sklepu zaczęła narzekać, że młoda kapusta jest sprzedawana na wagę, a nie na główki jak to bywało.
Cóż, skoro zniszczyło się produkcje rolno-ogrodniczą (bo takie warzywa jak kapusta to była domena "badylarzy" - ni to ogrodnik, ni to rolnik), to skutki w postaci zwyżki cen w przypadku suszy, czy innych niedogodności, muszą się ujawnić. (Produkcja "badylarska" to niezbyt duże areały wymagające znacznego wkładu pracy żywej. Ale też dzięki temu można "opanować" niesprzyjające warunki. Produkcja rolna, czyli na dużą skalę, jest bardziej zależna od aury. Stąd wskazane problemy).
Wracając do tematu.
Wydaje się, że polskim zamiennikiem słowa "troll" może być "tłuk".
W znacznym zakresie ich funkcje się pokrywają - też jest to tępe narzędzie do ubijania "czegoś tam".
Co na to rodzimy trolling?