Partisan gardening Partisan gardening
2189
BLOG

Wizjonerzy kontra poganiacze. Szczyt Bratanków a stara Europa

Partisan gardening Partisan gardening Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 124

  Trudno znaleźć właściwe określenia dla procesów jakie zachodzą na wschodzie i na zachodzie Europy. Na pewno pogłębia się rów niezrozumienia między chylącym się ku schyłkowi i powoli odrzucanym tzw. "projektem europejskim" a żywą i wizjonerską, będącą w procesie kreacji zmianą jaka dokonuje się w naszym wstępującym regionie Europy. 

    Tamtem projekt nie sprawdza się a kryzys uchodźców tylko przyspieszył ujawnienie się jego słabości i pokazuje karykaturalne skutki inżynierii społecznej jaka została  narzucana starym krajom wbrew ich wiedzy i woli. Ludzie bez wnętrza, narody bez woli, stado przeganiane, zatomizowane, wyobcowane i pozbawione wspólnotowości - taka z zewnątrz wydaje się nam ujęta w karby norm i przepisów korekty poprawnościowej europejska klasa średnia. Tak samo myślą, jedzą, spędzają czas, kupują w tych samych marketach i pracują w tych samych firmach, ograniczają swoje marzenia, nie widzą przyszłości… Po marksistowski koncept jaki ukształtował się w głowach inżynierów starej Europy wchodzi nawet w stadium fanatyzmu i w stosunku do niepokornych zachowuje się jak poganiacz niesfornego stada. Styka się on jednak z nowym fanatyzmem, radykalnym i młodym, który nie ma dla niego żadnego respektu. To radykalizm przybyszów, którzy nie znajdują nic zachwycającego w europejskim stylu życia, wprost przeciwnie, mają go za zdegenerowany i grzeszny. Prócz bezpieczeństwa socjalnego, nic nie dający. Europa odrzuciła chrześcijański racjonalizm i już nic nie ma na swoją obronę, żadnej głębi, duchowości, spójnych moralnych zasad. Niczym nie zachęca prócz dobrobytu. Jest łatwa do pokonania, naga, pusta i zamieszkała przez jednostki samotne, bez oparcia, niechętne rodzinie i obowiązkom. Tak ją widzą przybysze, którzy tworzą własne enklawy islamskich gett i garną się do swojskości. 

  Diabelski pomysł, że można z góry zaprojektować i udoskonalać  życie mas bez pytania o zgodę. My, wschodnioeuropejskie narody, poznaliśmy już dawno na własnej skórze skutki takich zamiarów, doświadczywszy dwóch systemów totalitarnych i zbrodniczych. Zachód stale wierzy, że jeszcze można pokojowo urobić ludzkie masy w jednorodnym zorganizowanym i uporządkowanym dobrobycie. Gdy to się nie udaje wprowadza się najpierw dziwaczne a potem surowe prawa. Tak to u nas odbieramy.

   Ostra nagonka w zachodnich mediach skierowana przeciw wschodnim narodom i niechęć do zrozumienia ich aspiracji - to wynik rosnącej obawy, że idzie coś nowego nad czym nie da się już zapanować, że jest jakaś "groźna" dla status quo Unii Europejskiej, alternatywa. Nieudany europejski projekt chyli się ku upadkowi jako nie funkcjonujący i skompromitowany. Kryzys waluty euro oraz próby budowania jakiegoś "rdzenia czy silnika" UE albo "różnych prędkości" pokazują, że są jakieś nowe pomysły, które  nie zyskują akceptacji.

    W jakże wielkim kontraście do tego, powierzchownego wprawdzie, obrazka zachodu - jest tętniące zmianą dzianie się w naszym środkowoeuropejskim regionie. Szczyt Bratanków w Budapeszcie to manifestacja naszej od starych krajów odmienności a zarazem łączących nas naszych wspólnych źródeł - oporu wobec komunizmu, oparciu się na zdefiniowaniu wspólnoty losu. Oraz odwołanie się do korzeni naszych narodów - uniwersalnych wartości chrześcijańskich, jako naszej opoki.

   Orban mówi o chrześcijaństwie jako bazie duchowej Węgrów, Morawiecki niemal o ponownej chrystianizacji Europy. To wyzwania śmiałe. Nie chcemy ich narzucać ale chcemy pokazać, że tak też można i należy nam się prawo do upierania się przy swoim. Przecież to właśnie zapomniane przez zachód chrześcijaństwo ma w każdym mieście kontynentu, po najdalsze krańce we wszelkich kierunkach, jeden wspólny materialny symbol - gotycką katedrę. Szlak katedr pielgrzymujących do św. Jakuba splata naszą cywilizację od wieków średnich. 

   Orban i Morawiecki byli razem w 1989 roku w Budapeszcie, na obchodach rocznicy śmierci Imre Nagi, gdy świtała wolność dla Bratanków. Po niemal 30 latach spotkali się znowu: bardzo doświadczony węgierski polityk z rozpoczynającym służbę premiera Polakiem. Obaj mają jasną wizję powstałą ze wsłuchania się w wolę swoich narodów. Tyle lat minęło zanim doszliśmy do wniosku, że jest czas by coś w końcu zbudować razem, coś więcej niż koalicja w obronie swych praw w starej Europie. Już nie mamy oglądać się na Zachód lecz wzajemnie spojrzeć na siebie. Jeśli to braterstwo ma trwać to trzeba zbudować wspólnie coś większego co nas połączy: autostrady, interlokutory gazowe, szybką kolej, wzajemne inwestycje i związki gospodarcze. 

   Europejskie wartości, o jakich tak chętnie przypominają poganiacze z KE przybrały groteskową formę w języku nakazów i zakazów, gróźb i straszenia wykluczeniem. To nie jest ta zachwycająca Europa o jakiej marzyliśmy. Głos Wyszehradu wzmacnia Europę - deklarują Mateusz z Wiktorem na konferencji prasowej w Budapeszcie. To jest propozycja nowa, odświeżająca i zawracająca z niebezpiecznych kolein w jakie popadł nasz kontynent.

-------------

  Na marginesie warto też zauważyć, że założyciel Salonu24 - Igor Janke - też ma swój udział w zbliżeniu Bratanków. Najpierw był  "Napastnik", świetna książka o Wiktorze Orbanie, a potem "Twierdza" o Solidarności Walczącej - obie, dzięki autorowi, zbliżyły Mateusza z Wiktorem. 

Próbuję zrozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka