Partisan gardening Partisan gardening
5380
BLOG

Smarzowski - człowiek ze „złego domu”

Partisan gardening Partisan gardening Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 404

   Starczyło mi obejrzenie dwóch filmów Smarzowskiego by ocenić, że świat tego reżysera jest mi zupełnie obcy. Nawet jeśli gdzieś jest zło, gdzieś się ono czai, to nigdy nie jest tak by zło było powszechne. Ta mroczna osada gdzieś na rubieżach Polski w „Domu złym”, gdzie panuje przemoc, wzajemna nienawiść i mordercze namiętności - to tam gdzie człowiek nie ma duszy, choć posługuje się jakimś językiem lub raczej charkotem zbliżonym do ludzkiego brzmienia. To świat filmu Smarzowskiego. Podobnie jest w „Weselu” takim, na którym nikt z nas przecież nie był bo nie ma ludzi tak bezbrzeżnie głupich, złych i zakłamanych. „Weselu" obrzydliwym. To kompilacja ludzkich potknięć i ludzkiej miernoty w skondensowaniu - samym niemal czystym złu. Już te doświadczenia reżysera z wypaczonym obrazem rzeczywistości pokazują, że niczego dobrego nie można się spodziewać. Nie ma ulgi i wytchnienia. Nie daje Smarzowski żadnej szansy człowiekowi, żadnej nadziei na dobro. Także w „Wołyniu” wszyscy bohaterowie są jakoś unużani w okrucieństwie, od którego widz odwraca oczy. 

   Zbrukać to co dla nas święte - tak się Smarzowski zabiera do naszego „Kleru”. Zupełnie nieznane mi i obce doświadczenie grzechów naszego Kościoła dla reżysera staje się okazją do prymitywnej narracji. 

   Scenariusz napisany jest pod publiczkę, skierowany do opanowanych przez lewicę  środowisk kultury, to oklepane i powielane schematy zwalczania Kościoła. Od lat w mediach nie mówi się ani nie pokazuje Kościoła inaczej niż przez tropienie jego potknięć. Wyciągane są zamierzchłe historie wypaczeń nielicznych błądzących, często sprzed dziesiątków lat, za które każe się obecnych duchownych. A Kościół przecież staje się coraz doskonalszy, coraz mądrzejszy i coraz bliższy zwykłemu człowiekowi. 

   Nie wiem po co Smarzowski robi filmy. Wątpię by świat był dzięki nim lepszy. Byśmy się mogli czegoś od niego nauczyć, coś ważnego w sensie duchowym przeżyć. Jego nurzanie się z lubością w złu, które sam produkuje, jest chore. To spóźniona już moda na brzydotę. Dziwi jednak, że twórca zniżył się do tematu tak pospolitego i ogranego jak „jechanie” na Kościół. Widać też, że wiedza reżysera „ Domu złego” o Kościele nie pochodzi ani z katechezy ani z niedzielnych kazań lecz ze stron sensacyjnych brukowców.

Próbuję zrozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura