Mam wrażenie że na naszych oczach umiera idea społeczeństwa otwartego, społeczeństwa przemieszczającego się z jednego krańca świata na drugi, społeczeństwa rozsmakowanego w smakach świata.
Koronawirus jest odpowiedzią natury na przewalanie się tłumów ludzi, bez celu, po najróżniejszych zakątkach globu. Jest to odpowiedź na tyle skuteczna, że może zatrzymać trendy zamożnych podróżników i biednych, wszystkich którzy chcą powąchać obce strony. Jest skuteczna z wielu powodów, po pierwsze brak jest leku na tego wirusa, i po drugie, okres inkubacji wirusa trwa 2 tygodnie. Na zwykłego wirusa grypy nie ma skutecznego leku, a niektórym marzy się szybkie wynalezienie leku na tę mutację wirusa.
Natura dała wirusa, który może nie zabija ostatecznie, ale sprawia nieuchronność zarażenia przy drobnym nawet kontakcie osób. W zapomnienie zapewne pójdzie wylewne powitania i pożegnania z czułymi uściskami i pocałunkami. Cała dotychczasowa kultura spotkań towarzyskich stwarza zagrożenie, spotkań w dziale kultury, sportu, nauczania, imprez masowych. A wirus nie wybiera, bogaty czy biedny, trochę lżej traktuje młodych i zdrowych, gorzej starszych, których życie powoli mija.
Lista zagrożeń jest duża, a sposoby ratowania zarażonych napotykają na ogromne problemy, stwarzają zagrożenie dla tych co ratują. Oni sa szczególnie narażeni na zachorowanie. Pomimo zaangażowania dużych środków w ratowanie życia zarażonych śmiertelność jest duża. Ktoś powie że nie tak duża jeszcze jak śmiertelność przy zwykłej grypie, ale ta nieuchronność...
Społeczeństwa otwarte, miasta otwarte to lans współczesności i ta współczesność będzie musiała się pogodzić z koronawirusem. Nawet jak wynajdzie się skuteczną terapię to nie wyobrażam sobie żeby wróciło to co było.
