Dziadek Łukaszka oświadczył, że wyjeżdża do Gdyni. Dziś.
Wszyscy byli w szoku.
- Jak to, tak nagle? - zdziwiła się mama Łukaszka.
- Dziś się dowiedziałem.
- Ale po co? - chciał wiedzieć tata Łukaszka.
- Muszę się z kimś spotkać - oświadczył twardo dziadek.
Babcia Łukaszka nic nie powiedziała, tylko kazała Łukaszkowi posprawdzać godziny pociągów, a sama zaczęła szykować kanapki na drogę.
- Babcia nie jest przeciw? - zapytała siostra Łukaszka.
- Jestem, ale on i tak pojedzie...
I dziadek pojechał. Nie chciał w domu mówić po co tak naprawdę jedzie. Otóż dostał informację, że dziś w Gdyni jedna z nowych ulic zostanie nazwana imieniem kapitana Tomasza Mierzwińskiego pisującego pod pseudonimem Seawolf. I chciał przy tym być.
Na szczęście ktoś z lokalnych blogerów zajął się koordynacją napływu gości. Były punkty zbiórek na dworcach, byli ochotnicy pomagający dotrzeć na miejsce. Uliczka znajdowała się na peryferiach Gdyni, wokół było pusto, domy dopiero zaczynały się budować.
- Ładnie tu - zauważył ktoś.
- Małą uliczka, ale zawsze coś - tłumaczył się jakiś młody radny.
- A właśnie - odezwał się dziadek Łukaszka. - Jak wyście tego dokonali? W kraju, w którym nadal są ulice Świerczewskiego, wam udało się nadać ulicy imię blogera? Patrioty?? Prawicowca??? Przecież to niemożliwe!
- Możliwe - uśmiechnął się radny. - Nie mamy co prawda większości w Radzie Miasta, ale za to radni z partii rządzącej są w większości młodymi ludźmi.
- No to co?
- Jak to co? Oni są po gimnazjach! Uwierzyli, że Mierzwiński jako pierwszy Gdynianin opłynął dookoła Włochy! No i głosowali za!
Rozpoczęła się uroczystość. Flaga, przemowa, słup z nazwą ulicy. Na kamieniu na narożniku ulicy, która na razie była bitym kawałem gruntu, pojawiła się pamiątkowa tablica. Z nazwiskiem, datami, pseudonimem i rysunkiem wilka morskiego.
- Mała ta uliczka, ale zawsze... - sumitował się nadal radny.
- A ja myślę, że by mu się spodobała - powiedziała jakaś pani.
Ulica była prosta, twarda. Na jednym jej końcu było widać Gdynię. Na drugim - morze.