O jazzie możemy przeczytać: narodził się pod koniec XIX w Stanach Zjednoczonych w wyniku połączenia tradycji muzycznych Afryki Zachodniej, Europy i Ameryki Północnej. Zatem Europa ma w tworzeniu jazzu swój udział…..
Upalne dni z którymi zmaga się Warszawa, niosą ze sobą możliwość uczestniczenia w imprezach plenerowych w tym XVI-tym Międzynarodowym Festiwalu Jazz na Starówce 2010. Wydarzenia, warte odnotowania ponieważ do tej pory można było zobaczyć Quincy Jones i Alfred Rodriguez Trio, za tydzień wystąpi Grace Kelly i wiele innych znakomitości, którzy będą gościć w stolicy każdą sobotę aż do 28 sierpnia.
Wczoraj czyli 10 lipca, wprawiałem w zachwyt swój jazzowy gust, za pomocą występów Nippy Noya & Globetrotters. Czyli doskonały world ethno jazz polskiego zespołu o angielskiej nazwie. Ale tym co elektryzowało każdego widza to Nippy Noya, wybitny perkusista o azjatyckich rysach twarzy, będący mistrzem gry na kalembie oraz koncertujący wcześniej z największymi zespołami świata jazzu.
Z chybioną dokładnością pojawiłem się na starówce, publiczność ku mojemu rozdrażnieniu dopisała i to za bardzo, przypadło mi miejsce gdzieś za Syrenką – stąd, może niedoskonałe zdjęcia. Ale każdy dźwięk rozpraszający się niczym kamerton z moim wnętrzem, słyszałem świetnie.
Reszta jazzowego bandu to Kuba Badach wokalista, dopasowujący się ze swoim głosem w najbardziej nawet niewiarygodne brzmienia instrumentów. Bernard Maseli założyciel Globetrotters, co najciekawsze jest doktorem habilitowanym, który potrafi spędzić nawet dwa dni nad grą komputerową (tyle przynajmniej powiedział publiczności wokalista). Saksofon obstawia Jerzy Górczewski również nie mniej znakomity.
Dalej w tej samej encyklopedii jazzu czytam: ta muzyka zaczęła się rozprzestrzeniać, mimo iż na początku nie przyznano jej miejsca w amerykańskim społeczeństwie.Organizując prawdziwą ucztę dla miłośników jazzu w Warszawie, trzeba przyznać, że ten rodzaj muzyki ma swoje miejsce w polskim społeczeństwie. Przeoczyć podobne okazje jak występ Nippy Noya & Globetrotters to prawdziwy i niezmywalny grzech w jazzowym dekalogu duszy.
Można było usłyszeć naprawdę świetny kawał muzyki. Zresztą moje zdanie podzielała klaskająca publiczność.
P.S Już za tydzień na starówce Grace Kelly, obecność obowiązkowa, może nawet uda mi się zrobić lepsze zdjęcia.
Inne tematy w dziale Kultura