‘Zburzyć, zrównać z ziemią’ - powtarzał nerwowo kroczący chińczyk. Decyzja zapadła na dużo wyższym szczeblu. Ai Weiwei, artysta nie może czuć się dobrze w swoim kraju. Niewielki hangar, miejsce powstawania wielu interesujących, eksponatów sztuki nowoczesnej należący do niego, pośpieszną decyzją ma zostać zrównany z ziemią przez buldożery. To miejsce o tyle wyjątkowe bowiem symbolizujące, odradzanie się niezależności chińskiej. Na demokrację jeszcze za wcześnie, ale myśl artystyczna krystalizuje coraz bardziej proces, który nastąpi pewnego dnia. To kara którą nałożył reżym na artystę za zbytnią popularność na Zachodzie.
Kilka tygodni temu podczas krótkiej bytności w Londynie, odwiedziłem galerię Tate Modern. Wiedziony zapachem sensacji, unoszącym się wokół Ai Weiweia odwiedziłem jego wystawę jako pierwszą. Chciałem za wszelką cenę zobaczyć słynne „pestki”. Na parterze wielkiej przestrzeni muzeum, będącego niegdyś elektrownią, powierzchnię 100 metrów kwadratowych, ogrodzoną i skrupulatnie pilnowaną przez dwóch pracowników muzeum. Na wszelki wypadek oczywiście, żeby nikomu nie przyszło do głowy zabrać ze sobą choćby jedną z setek tysięcy porcelanowych precjozów. „Pestki Słonecznika Ai Weiweia”, - to wstawa którą poprzedza projekcja filmu. Oto niezbyt rosły grubasek o chińskich rysach twarzy, przeprowadza widza przez cały proces tworzenia kilku milionów porcelanowych pestek słonecznika, ręcznie malowanych, które spowodowały tyle zamieszania na całym świecie. Najpierw powstał szablon, następnie wypełnianie oraz wypalenie jego zawartości. Artysta z Nokią E72 w dłoni, oprowadza nas po 30 etapach powstawania tego dzieła. W mojej pamięci utkwiły najbardziej liczby, 1600 osób uczestniczyło w wytwarzaniu pestek, a przede wszystkim w ich ręcznym malowaniu. Biała porcelana z naniesionymi czarnymi pasami farby i malutka pestka gotowa. Tylko jedna. Dochodzę do przekonania, że takie przedsięwzięcie, było możliwe do wykonania tylko w Chinach, gdzie stosy porcelany z benedyktyńską cierpliwością malują nieprotestujący ludzie. „Artysta jest tylko narzędziem sztuki” – powtarza Weiwei. Całe miasteczko oddalone o 1000 kilometrów od Pekinu było pochłonięte tym projektem. „Namalowałaś kiedyś wodza Mao”? Pyta przewrotnie artysta staruszkę, która zapalczywie operowała malutkim pędzelkiem, zanurzanym od czasu do czasu w czarnej farbie. „Nie, nie każdy mógł to zrobić” – odpowiada prawie bez zastanowienia.
Twórczość Weiweia, można również 'zabrać do domu'. Istniejący sklep w Tate Modern, pozwala nabyć za jedyne 70 funtów koszulkę z jego podobizną. Lub kupić książkę opowiadającą o artyście i złożoną z 20 stron za 8 funtów. Chociaż cenię dosyć wysoko jego twórczość, to nie skorzystałem z żadnej z możliwości.
Inne tematy w dziale Kultura