Sztuka lubi piękno a piękno lubi sztukę, niby banał a jednak jest dobrze znanym powiedzeniem, dodałbym do tego również inny uwspółcześniony czynnik a mianowicie pieniądze. Mam znajomego, który jak prawie każdy Anglik kocha futbol. Już od kilkudziesięciu lat kibicuje londyńskiemu zespołowi Chelsea. Często przekomarzam się z nim na temat idei sportu, która poprzez ogromne sumy pieniędzy inwestowane przez Arabów i bogatych Rosjan zamienia się w karykaturę sportu. Jednak oddanie kibica, jest silniejsze niż nawet najbardziej rozsądne argumenty. W związku z czym, ja pozostaje przy bardziej kontaktowych sportach oraz krytycznym nastawieniu do futbolu, on, ów znajomy nadal z wypiekami na twarzy ogląda każdy mecz Chelsea. Co więcej ma nawet karnet sezonowy na oglądanie spotkań na Stamford Bridge. Kilka lat temu rozpoczęła się pewna moda na uwiarygodnianie majątków rosyjskich i arabskich miliarderów poprzez kupowanie klubów piłkarskich właśnie w Wielkiej Brytanii. Pierwszym, który wykonała ten krok był Roman Abramowicz, nabył Chelsea i zainwestował weń niewyobrażalnie ogromne sumy pieniędzy. Po początkowej konsternacji na wyspach, dotyczącej wykupywania ‘dobra angielskiego przez ruskich’, nastąpiła euforia kibiców, bo z przeciętnego klubu ze środka tabeli Chelsea stała się po pewnym czasie rozpoznawanym i przewodzącym w lidze klubem. Entuzjazm, towarzyszył, na każdym ze spotkań ligowych, całej stadionowej publiczności. Jakby tego było mało – opowiadał mój znajomy, kibicujący Chelsea – Abramowicz stał się postacią wyjątkową i symbolem rozrzutności. Za każdym razem, kiedy nowy rosyjski właściciel pojawiał się na spotkaniu, które miał rozegrać jego zespół, publiczność była już przygotowana i odpowiednio nastrojona. Stadion ogarnia wrzawa, wszyscy jak jeden mąż skandują ,Roman, Roman, Roman’, wyrzucając przy tym w powietrze niczym serpentyny, zielone pieniążki – dolary - z gry Monopol - taki mini symbol szastania forsą.
Właściwie kontynuacją tej historii jest rozwód Romana Abramowicza ze swoją wieloletnią żoną Iriną w 2007 roku. Bogaty Rosjanin zostawił jej 150 milionów funtów na otarcie łez, natomiast sam zaangażował się w związek z młodziutką Darią Żukową. Wiem, że ta część może brzmieć plotkarsko - pudelkowo i zupełnie obok tematu, ale dla ‘dobra sztuki’ jest to niezbędne. Pani Daria ze wszystkich uciech świata wybrała zainteresowanie sztuką nowoczesną a zwłaszcza malarstwem. Natomiast jej nowy partner Roman Abramowicz stał się jednym z największych kolekcjonerów sztuki na świecie. Magia piękna obrazów od 2008 roku ogarnęła bardzo tego Rosjanina, w ciągu 24 godzin, na dwóch aukcjach wydał ponad 60 milionów funtów. Przed kilkoma tygodniami Abramowicz kupił za 250 milionów funtów wyspę w samym sercu Sankt Petersburga, której zabudowa stanowiła niegdyś bazę wojskową. Pewnie nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie plany z nią związane, czyli budowa kompleksu sztuki nowoczesnej. W nowej oddanej sztuce przestrzeni mają znaleźć się muzea, galerie i miejsca spotkań. Nieoficjalnie wiadomo, iż Daria była inicjatorką pomysłu a Abramowicz jest jego finansowym wykonawcą. Najstarszy magazyn o sztuce ART- news, potwierdza iż kolekcja którą zgromadził zaledwie w ciągu 2 lat Abramowicz może przyprawić o zawrót głowy. Wśród dzieł które nabył do tej pory są płótna autorstwa Marka Rothko, Luciana Freuda czy Francisa Bacona. Tutaj jednak bardziej niż wielomilionowa kolekcja może zastanawiać fakt, o co walczy bogaty Rosjanin? Może o zachwyt młodej, zakochanej w sztuce partnerki. Być może stara się być po raz kolejny ‘naj’, najwięcej wydającym człowiekiem na ziemi, tym razem na sztukę nowoczesną. Lub też skrycie stara się przebić wyczyn potentata naftowego z USA Paula Gettyego, który przez lata gromadził arcydzieła malarstwa, aż w końcu stworzył muzeum własnego imienia, którego zasoby oceniane są na ponad 10 miliardów funtów. Lub też, zwyczajnie Abramowicz - ‘bije się o złotą patelnię, gdzie kawa i wuzetka są obowiązkowe’.
Inne tematy w dziale Kultura