Brockley Sid Brockley Sid
1332
BLOG

Prasa drukowana czyli walka o żywego trupa.

Brockley Sid Brockley Sid Kultura Obserwuj notkę 36

 

Uwielbiam wolność, którą daje Internet. Przede wszystkim jako bloger korzystający z medium S24. W moich rękach owa dowolność pozwala na korzystanie z serwisów, wiadomości oraz notek innych użytkowników sieci. Kilka miesięcy temu napisałem notkę pod tytułem: Prasa drukowana jako znikający punkt. Chwilę później odezwały się głosy braci blogerskiej, że prasa papierowa to anachronizm, który przy tym pędzie cywilizacyjnym na pewno się nie ostanie. A tak w ogóle to dobrze dziennikarzom, profesjonalistom, bo bardzo często bywa tak, że zaprzedali duszę diabłu, a w związku z tym nie ma co ich żałować jeśli jedna lub druga gazeta upadnie. W związku z tymi głosami wyraziłem pogląd, iż prasa drukowana jest ważnym elementem kultury każdego kraju – ubierając się odrobinę w szaty atakowanej strony.  Aczkolwiek drugiej tezy o działaniu na czyjeś zlecenie i w zgodzie z określoną nutą ideologiczną  znacznie trudniej jest bronić, to nie zmienia to faktu, iż stan idealnej prawdy medialnej nie funkcjonuje w żadnym systemie politycznym świata. Toteż nie ma co lamentować, bowiem mogło by być znacznie gorzej. Tyle pobieżnie jeśli chodzi o spór. Resztę można doczytać, w poprzednich notkach i zgadzać się lub nie.
Również kilka miesięcy temu zwróciłem uwagę na procesy którym ulega prasa drukowana i renomowane dzienniki. Niektóre z nich przestają istnieć bankrutując, inne z kolei zmieniają swoich właścicieli jak Le Monde, czy Evening Standard. Jeszcze inne podobnie jak „Rzepa” mają problemy natury politycznej i ich przyszłość jest nieciekawa.  Zatem różowo nie jest, i czas niestety działa na niekorzyść tradycyjnego druku. Ratunkiem może być magnat prasowy taki jak Rupert Murdoch, który dzięki swojej bogatej łapie, postawi na nogi tytuł oraz uwolni z problemów dziennikarzy, dając im perspektywę zatrudnienia. Tak wygląda teoria, a co z praktyką? Kilka miesięcy temu Murdoch, właściciel brytyjskiej gazety The Times, zdecydował się wprowadzić opłaty za udostępnianie w Internecie darmowej treści tej gazety. Odtąd wszystkie artykuły  można przeczytać jedynie za opłatą. Jednodniowy dostęp to koszt ok. 5 złotych. Ten niekonwencjonalny na rynku prasowym ruch, ale zupełnie słuszny ekonomicznie, miał za zadanie przekonanie dziesiątków milionów czytelników tej gazety na całym świecie, że za dobre informacje warto zapłacić. Jaki był tego efekt w pierwszych 2 miesiącach po wprowadzeniu opłaty, ilość wejść spadła o 98%. Po prawie pół roku ilość wejść nie osiągnęła 1 % w stosunku do okresu poprzedzającego wkradzenie owej wejściowej taksy. Użytkownicy Internetu, zatem pokazali, że informacje nawet najciekawsze nie są warte żadnych pieniędzy, a w dobie platform blogerskichu takich jak S24 to rzecz wręcz śmieszna. Jednocześnie redaktorzy innego brytyjskiego dziennika „Guardian”, z dozą satysfakcji i ironii informowali czytelników krzykliwymi artykułami na pierwszej stronie: „zawiedzeni czytelnicy Times’a, zapraszamy do siebie tutaj wszystko jest za darmo”. W zamyśle kierując się założeniem – wraz z czytelnikami przyjdą reklamodawcy – będzie wilk syty, czytaj „Guardian”, oraz owca ukatrupiona, czyli konkurent gazeta The Times.
 Minęło pół roku i sytuacja wygląda następująco. Gazeta Guardian jest w całości za darmo dostępna w sieci, jej tygodniowe straty to 1.5 miliona funtów, a na horyzoncie pies z kulawą nogą nie chce kupić  zadłużonego tytułu. The Times, ma się coraz gorzej, słaba internetowa statystyka nie uległa zmianie, papierowe wydania jakoś się sprzedają, ale wszyscy zachodzą w głową co przyniesie przyszłość.    
Jeden z dziennikarzy Times’a napisał na swoim blogu:
„Jaka jest przyszłość? Gazety 21 wieku muszą znaleźć nowe źródła finansowania, chyba że płatna wersja online wypali, w innym wypadku tradycyjny rodzaj dziennikarstwa zdechnie”
 
Jaka jest w rzeczywistości przyszłość, prasy drukowanej i dziennikarzy. Moim zdaniem taka jak najnowsze cacko technologiczne Ipad, czyli całkowicie obrazkowa i pozbawiona treści. Świąteczne wydanie Wall Street Journal dostępne na tym urządzeniu, z przesłaniem świątecznym prezydenta Obamy jest w formie klipu wideo. Nic nie tkwi w treści wszystko przekazywane jest za pomocą obrazu. A obraz wyklucza przecież taki rodzaj twórczego myślenia. Zatem ta część naszego życia kulturalnego ulegnie wkrótce całkowitemu przeobrażeniu, na lepsze, gorsze, tego nie jestem pewien. Wiem jednak że ten proces wykluczy walkę o treść, którą ze swojego majestatu strąci batalia o obraz a dziennikarze odejdą w zapomnienie. Schiller wypowiedział kiedyś zdanie, bardzo często później powtarzane i komentowane : „Właściwą tajemnicą sztuki jest żeby zniszczyć materiał za pomocą formy….”. I aż chciałoby by się krzyknąć – zadanie prawie wykonane – to mówiłem ja Ipad.
 
 
P.S Uwaga moi stali czytelnicy, czyli wszystkie 4 osoby. Postanowiłem zawalczyć o złotą patelnię, czyli wystartować w konkursie na blog roku w kategorii kultura. Proszę o głosy. Pamiętajcie nawet te 4 głosy, które oddacie to znacznie więcej niż "0" głosów. A kawa i wuzetka  w obecnych czasach to nie byle co.
 
    

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Kultura