
Stań prosto. Klata do przodu. Ramiona do tyłu. Taka poza ma zapewnić nie tylko szacunek wobec siebie ale również odpowiednie traktowanie tych którzy na nas spoglądają. The Economist w swoim internetowym wydaniu, opublikował artykuł sugerujący, iż ma to ogromny wpływ na to jak wypadamy publicznie. Niby nic odkrywczego czy pionierskiego. Przecież powszechnie wiadomo, że garbiąc się i jąkając wywrzemy gorsze wrażenie, niż prężąc się w postawie żołnierskiej i opowiadając brednie. Budujące jest przede wszystkim to, iż zacny ów magazyn brytyjski powołuje się na badania przeprowadzone przez dwóch uczonych w USA, w tym jednego Polaka Adama Glińskiego.
Odpowiednia postura znaczy, dużo więcej, sugerują naukowcy, niż wzmocnione ego czy powszechne poważanie. To jakby recepta na życie, powołując się przy tym na eksperyment przeprowadzony na 77 osobach, o którym można przeczytać tu.
Mnie jednak pociąga zupełnie co innego. Przyjęta postawa żołnierska jest tylko akcentem, w mojej walce o głosy w konkursie na blog roku w kategorii kultura. Z jednej strony zastanawiam się prawie każdego dnia po co mi to było, bo i tak argumentu w postaci – wszystko dla popularności bloga i tak nikt nie przyjmie. Splendor i nagrody to błahostka, a nerwy w czasie trwania niemałe. Oto do końca głosowania smsowego pozostały 2 dni. W walce o ‘sławę’ wypadam blado, ze swoim dwudziestym którymś miejscem. Miałem traktować wszystko z przymrużeniem oka, a powiem publicznie, że za każdym razem, kiedy wchodzę na stronę konkursową i widzę dwie mizerne kuleczki – oznaczające ilość oddanych głosów, z możliwych pięciu, nerw mnie rusza i powtarzam sobie po co mi to było? Powtarzam sobie:
Już czary moje moc straciły
Posiadam tylko własne siły
A te są wątłe
– W. Szekspir
Wiem doskonale, że to moja tylko i wyłącznie moja wina – przecież Piłsudski powiedział – kto nie znosi goryczy porażki ten nie potrafi doceniać słodyczy zwycięstwa. Ale jest jeszcze inne zagadnienie, chyba najbardziej dotkliwe, męczące jak cholera. Uczestnictwo = żebractwo o wysyłanie smsów. Taka jest prawda, to jest trudniejsze do przetrawienia, jeszcze bardziej od świadomości przegranej. Powiesiłem pod banerem konkursowym na swoim blogu apel. I za każdym razem kiedy nań spoglądam – moje twórcza energia ucieka niczym zając przed wilkiem. Miałem nawet kilka pomysłów na szerszą kampanię pod tytułem Bracia i Siostry z Salonu24 wysyłajcie na mnie swoje głosy, tak niezbędne, tak ważne, tak konieczne po to aby………..? I tutaj kolejny raz pojawiło się pytanie po co? To wie tylko opatrzność, reszta jest walką z cieniem. W potoku bolesnego bełkotu własnego - mam ostateczny apel do Was, szanowni użytkownicy S24, koledzy i koleżanki blogerzy – nie wysyłajcie na mnie smsów. Nawet gdyby były one wybawieniem dla tego misia z obrazka niżej:

Chyba że dojdziecie do wniosku, że słuchać mych rad nie warto i zagłosujecie wysyłając esemesika pod numer 7122 wpisując w treści E00111
Hymn na cześć smsika lub dyskusja dwóch obliczy mrocznego „ja”
Brockley
Ja na to nie przystaję
Ze strachu cały drżę
Bo mi się coś wydaje
Że to wypadnie źle
Sid
Nie lękaj się prezesie
Tu nie ma czego drżyć
Czytelnik dużo zniesie
Można zeń śmiało kpić
Brockley
Cierpliwość polska znana
Lecz to zrozumieć chciej
Że pan już, proszę pana
Mocno nadużył jej
Sid
Opiszę siebie ściśle
To dla mnie mały trud
Bo wprawdzie rzadko myślę
Lecz za to pisze w bród
Brockley
Myśleć – to zgubny nałóg
Głoszę to wiele lat
Nie słucha moich nauk
Dzisiejszy krnąbrny świat
Obiecuję, że kolejna notka będzie raczej w 100 % poważna, a ów wiersz jest parafrazą tego co stworzył ‘Boy’.
Inne tematy w dziale Rozmaitości