Edvard Munch – jest najbardziej znanym nieżyjącym malarzem ekspresjonistą, głównie dzięki serii obrazów „Krzyk”. Zarówno historię tego artysty jak i dzieje obrazu, otacza aura niesamowitości. Mroczność i tematyka śmierci, budują napięcie, które udziela się widzowi. Krzycząca postać z malowidła nosi w sobie zarówno element przerażenia, jak i błagania w oczekiwaniu na pomoc.


Bazą ikoniczną dla powieści Stanisława Przybyszewskiego Krzyk, był właśnie ten obraz. Napisał później: „poczułem dotknięcie melancholii, oparłem się o poręcz śmiertelnie zmęczony, drżący z przerażenia” – jakby w imieniu Muncha. To jest nam wręcz koniecznie potrzebne do zrumienia oddziaływania kanonów malarskich na pop – art oraz politykę. Na marginesie warto dodać i jak pewnie wielu z Was wiadomo, Przybyszewski był pierwszym monografistą Muncha, którego poznał w roku 1892 „Pod Czarnym Prosiakiem” w Berlinie. Zapewne oglądał wystawę jego pięćdziesięciu pięciu obrazów, kiedy Munch na zaproszenie Stowarzyszenia Artystów Berlina pokazywał swoje płótna na Wilhelmstrasse 92/94. Wernisaż odbył się 5 listopada 1892 roku. Dwa lata później ukazała się po niemiecku spora broszura Przybyszewskiego o Munchu, przedrukowana później w jego książce 'Na drogach duszy'. Dla niego Munch miał duszę proroka ponieważ docierał do: „praiłów bytu jako jądra wszechrzeczy”. Kobieta jest w świecie twórcy Krzyku, „apokaliptyczną samicą nierządnicą” a on sam jako jeden z pierwszych: „skierował wzrok w głąb własnego istnienia. Nawet jego krajobrazy widziane są oczyma duszy. Munch chce wyrazić nagi stan psychiczny. Maluje straszne i krwawe życie.”

Obraz Muncha - Zazdrość – mężczyzna na nim uwieczniony to Przybyszewski.
Mamy zatem wszystkie czynniki, które rozpalają do czerwoności zmysły współczesnego widza. Z jednej strony śmierć, przerażenie, kobieta nierządnica, a z drugiej wnętrze jakiejś tam duszy ale przede wszystkim wszechogarniającą tajemniczość. Kariera, którą zrobił ‘krzyk’ w ostatnim dwudziestoleciu jest imponująca. Nowego ducha tknął na początku w dzieło Muncha Andy Warhol.

Pomysły następowały lawinowo, a widz był coraz bardziej zafascynowany. Bohater kreskówek Homer Simpson, również wrzeszczał podobnie jak postać z obrazu Muncha.


Światowym hitem kinowym okazał się film ‘Scream’ Wesa Cravena z 1996 roku, gdzie mordów na młodych ludziach dokonywała tajemnicza postać w masce żywcem zdjętej z obrazu Muncha. Widzowie otrzymali tutaj psychotycznego bohatera, ciarki na plecach, strach po który przyszli do kina i dużo krwi. Producenci filmu zadowolili się 170 milionami dolarów dochodów z tej produkcji.

Wkrótce potem szydercy z całego świata prześcigając się w pomysłach na zohydzenie ludziom polityka którym był G. W Bush, również wyciągnęli na światło dzienne dzieło tego norweskiego ekspresjonisty. Przenikanie dzieła do kultury popularnej wyznaczyło i osiągnęło nieznany dotąd poziom. Jego podstawowym atutem jest odwoływanie się do najniższych emocji przez obrzydzanie. Zresztą mieliśmy tego namiastkę w odniesieniu do świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego, tylko niestety mniej subtelną i bardziej wyrachowaną.

12 lutego 1994 roku w dniu oficjalnego rozpoczęcia zimowych igrzysk olimpijskich, czterech mężczyzn włamało się do Galerii Narodowej i ukradło niezwykły obraz. Zostawiając przy okazji kartkę z napisem „dzięki za słabe zabezpieczenia”. Po zaledwie trzech miesiącach, udało się obraz odzyskać a złodziei złapać. Po dziesięciu latach w Muzeum Muncha w Oslo, doszło po raz kolejny do spektakularnej kradzieży innej wersji obrazu „Krzyk”. Zamaskowany osobnik w biały dzień wkroczył do muzeum, wyrwał ze ściany obraz i uciekł do samochodu. Przypadkowy przechodzień sfotografował nawet moment ucieczki.

Po dwóch latach poszukiwań norweskiej policji udało się odzyskać nieco zniszczone dzieła tego ekspresjonisty. Zatem nie tylko umysły reklamiarzy z całego świata płonęły chęcią posiadania tego wyjątkowego ujęcia „ludzkiego przerażenia i melancholii”, lecz również głowy zwykłych rzezimieszków, zdających sobie sprawę, że w tym płótnie, w jego drobnych szczelinach i smugach pędzla tkwi 50 milionów dolarów.
Natomiast nam widzom, pozostaje nie tylko przyglądać się jak zwykły ludzki ‘krzyk’ przeobraża się z ponad stuletniej serii obrazów znanego malarza w symbol kultury popularnej. Ale również obserwować jak ów ‘krzyk’ staje się orężem politycznej przepychanki.


Kultura jest ryzykiem metafizycznym rozpiętym ponad mare tenebrarum Przybyszewskiego. Uważać świat za chaos – ma się prawo tylko za cenę wysiłku koordynującego i wobec niego. W małym zakresie prawo to zdobywa i autor Pożegnania jesieni, gdy pragnie być inżynierem Czystej Formy. Ale wszelka forma, także ‘czysta’ jest tu z tego świata; gdy się nawet wydaje że płynie z zaświatów, jest to złudzenie optyczne. – K. Irzykowski
Poprzednia notka cz 1
Inne tematy w dziale Kultura