stefanplazek stefanplazek
300
BLOG

Już tylko Kilar

stefanplazek stefanplazek Kultura Obserwuj notkę 1

Wczoraj rzuciło nas na Sylwestra w mieście NN. Dowiaduję się przy wejściu, że zabawa odbędzie się pod hasłem "Pan Tadeusz". Ucieszyłem się, rzeczywiście zaraz potem pierwszy taniec - polonez. Jednak potem aż do końca szły wyłącznie standardy Boney M i okolice. Poszukiwałem długo jakiegoś związku z ogłoszonym j.w. hasłem przewodnim balu, ale jedyne co mi przyszło do głowy, to cytat ze wspomnianego eposu:

"z Legiją Dunaju

       Tam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju". 

Najwidoczniej teraz Murzyny biorą odwet za to cośmy nawyrabiali na San Domingo. Ale nie o tym chciałem, tylko o polonezie. Gdy nas doń ustawiano, cierpła mi skóra na myśl, że oto po raz nie wiadomo który w moim długim już balowym życiu usłyszę nieuchronnie dźwięki utworu Michała Kleofasa Ogińskiego "Adieu de la patrie" (już ze 20 lat temu proponowałem by puszczać to miejsce „Bolero” Marycego Ravela – takt jest z grubsza ten sam).

A tu pełne zaskoczenie - z głośników zaczął iść wspaniały finałowy polonez z filmu "Pan Tadeusz"!

W pierwszej chwili ogarnęło mnie oburzenie i uczucie pewnego absmaku. Oto bowiem zaledwie dwa dni minęły od chwili, gdy umarł twórca tego niezwykłego dzieła. Wypadało by zaraz potem przy tej melodii nie tańcować albo chociaż wspomnieć okolicznościowo o kompozytorze. Ale rozejrzałem się - nikt nic nie zajarzył, wszyscy ochoczo posunęli w pląs. I wtedy przyszła mi do głowy refleksja kolejna: nie stało się nic złego, a przeciwnie, coś dobrego. Niewiele się albowiem poradzi na to, że jako naród składamy się w przewadze z osobników, których wiedza historyczna i kulturowa ogranicza się do małej garsteczki podstawowych skojarzeń. Ale tym bardziej jest przez to wielkim osiągnięciem wedrzeć się do tego umysłowego „zasobu minimum”. I oto polonez Wojciecha Kilara na naszych oczach staje się polonezem archetypicznym, "trafia pod strzechy" czyli na masowe imprezy ludu. I wchodzi do zasobu powszechnej wiedzy Polaków niczym liczba 1410 (Każdy wie: 1 wiadro wody, 4 kilo cukru,10 dkg drożdży).

Rozpoczęło się pośmiertne życie Wojciecha Kilara. W tym nowym życiu wszyscy jesteśmy jego wdzięcznymi osobistymi dłużnikami. A tak samo stanie się i z Andrzejem Wajda, choćby nie wiem co jeszcze nawyrabiał.

Młodzi ludzie, całkowicie pozbawieni przez nasz obecny żałosny system szkolny wiedzy m. in. na temat ostatnich paru wieków naszej historii, oglądają w filmie scenę, gdy grzmi wspaniały polonez Kilara, a na ekranie widać zdziadziałych bohaterów epopei, zastygłych w katatonii w jakimś obskurnym pokoju w Paryżu. I wtedy ci młodzi ludzie już wszystko wiedzą i wszystko czują.

 

Stefan Płażek, 1 stycznia 2014 roku.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura