burzyciel burzyciel
51
BLOG

Nasz prezydent - nasza kukiełka

burzyciel burzyciel Polityka Obserwuj notkę 1

Jeśli przyjąć, że funkcja prezydenta sprowadzona jest wedle założeń naszej konstytucji do raczej marionetkowej roli, należałoby zadać pytania o powody ubiegania się o nią. Pozwanych do odpowiedzi jest dwóch kandydatów. Jaki też portret psychologiczny możnaby w związku z każdym z nich nakreslić, i kto by się tego podjął? Pan Komorowski pasuje mi tu jak ulał, wszak on nigdy aż tak bardzo nie naraził się nikomu, nie stawiał na swoim, a jednocześnie potrafił wprzęgnąć się tu i tam i, co ważne, utrzymać na wysokich stanowiskach. Jeśli Donald Tusk wielokrotnie wyrażał się z dezaprobatą wobec tego urzędu, jako mało skutecznego, to wystawienie Komorowskiego, żeby zrobić mu do końca dobrze, żeby poczuł się prima persona, może mieć sens. Kto zresztą wie tak naprawdę, czego potrzeba 40 mln państwu, jak temu państwu dogodzić. Skąd więc te śmieszne pytania o wizję Polski, tak, jakby to jeden człowiek mógł mieć na to licencję. Tu raczej rzeczywiście chodzi o gościa postawnego na ciele, mądrego, reprezentacyjnego, patrzącego na świat oczami konstytucji, słuchającego uszami demokracji, mówiącego głosem zgodnym z pluralizmem, wolnością i szacunkiem i takie tam.

A jesli ktoś ma wizję, to ta wizja zawsze będzie dotyczyć mniejszości, więc z konieczności będzie dzielić, a naród podzielony to paskudna rzecz, i nigdy nie pozwala na spokój, i zawsze poddaje krytyce, i męczy i jątrzy. Pan Kaczyński zawsze wizję miał. Zawsze też był przeciwnikiem wielu, i wielu miał za przeciwników (pod tym względem jego św. p. brat mu ustępował i dlatego, jak się okazało, w pamięci Polaków zachował tyle dobrych wspomnień). Jak dla mnie kandydatura pana Kaczyńskiego jest jego pójściem na polityczną (tę aktywną politykę mam na myśli) emeryturą, odcinaniem kuponów za jakość prowadzonego dotąd życia politycznego. Jak on się sprawdzi na tym stanowisku? Hm, to może być bardzo nieprzyjemna sprawa, nie sądzę bowiem, by pozbył się chęci przewodzenia tak, jak dotąd przewodził swojej partii. Komu teraz będzie przewodził i jak, nie mając wystarczających do tego instrumentów? Czym się zajmie, jakie będą jego priorytety wobec tak ograniczonych praw konstytucyjnych. Dzis to jest człowiek zadumany, ale później?  Czy stanie się wiecznie wojującym prezydentem, czy jego prezydentura będzie polegać na kwestionowaniu tego wszystkiego, co robi opozycyjny rząd? Na pewno, a zatem sprawy ambicjonalne mogą przeważyć nad racją stanu i będzie wstyd i szopka. 

Czy nie lepiej zatem wybrać sobie prezydenta bez jaj, spolegliwego, stonowanego, któremu się uszyje ładne wdzianko i wszyscy będą zadowoleni?    

burzyciel
O mnie burzyciel

Wiedza a mniemanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka