Souza, ABS Praga
Souza, ABS Praga
cepol cepol
506
BLOG

Nawrócony agent

cepol cepol Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Pisząc trzecią (jedna ukazała się dotychczas w Brazylii, druga w Urugwaju, pierwsza ukaże się teraz w zmienionej formie w Czechach) książkę o działaniach czechosłowackiego wywiadu komunistycznego w Ameryce Łacińskiej natrafiłem na arcyciekawą historię pewnego Brazylijczyka, którego do wczoraj uważałem za najbardziej zdemoralizowanego agenta, jakiego w teczkach StB (Bezpieczeństwa Państwowego - odpowiednika SB) odkryłem. 


Wczoraj zmieniłem pogląd.


Ale po kolei.


Zasadniczo badam dwa tory działania StB - wywiadowczy, czyli działania I. departamentu czechosł. MSW oraz kontrwywiadowczy - czyli II. departament MSW. Wiadomo, pierwszy to zazwyczaj sprawy zagraniczne, natomiast drugi to krajowe, w tym przypadku chodzi zazwyczaj o teczki obserwacji zagranicznych dyplomatów czy dziennikarzy akredytowanych w Czechosłowacji. Bywa i tak, iż sprawy się łączą, czyli ktoś jest rozpracowywany przez wywiad, jedzie na dłużej do Czechosłowacji i przejmuje go kontrwywiad albo na odwrót. 


Ta sprawa ma podobny scenariusz - Brazylijczykiem najpierw w Pradze zajął się Departament II., a gdy został powołany z powrotem do swojej ojczyzny, przejęła go "jedynka".


Każde badanie to najpierw dokładne studiowanie danej teczki a następnie rekonesans internetowy i książkowy, by się o danej osobie dowiedzieć jak najwięcej, by skompletować dane, by uzyskać w miarę pełny obraz sprawy.


W tym przypadku było trudno, ponieważ Brazylijczyk, rozpracowywany w latach 1956-1958 w Pradze nazywał się Souza. A Souzów w Brazylii według jednej strony internetowej liczącej częstotliwość występowania nazwisk w poszczególnych państwach, jest w Brazylii aż pięć milionów" No szukaj igły w stogu siana. Ponieważ sprawa dotyczy człowieka, który w czasie rozpracowania nie był nawet dyplomatą, czyli nikim znaczącym, nic nie dały rożne szczegóły znane z teczki, czyli z obserwacji StB. Miejsce urodzenia, data urodzenia czy inne informacje nijak nie pomogły w szukaniu osoby. Imiona też nie zbyt były pomocne, bo powiedzmy, że poszukiwania zawęziły się w ten sposób z pięciu milionów do kilku tysięcy, ale to i tak sporo. A nie ma tyle czasu, by siedzieć i szukać i szukać...


Pomógł kolega, współpracownik Mauro Abranches Kraenski, on jako Brazylijczyk mimo wszystko lepiej sobie radzi w brazylijskim internecie i "nasz" Souza się odnalazł.


Niestety już nie żyje, więc nie sposób go zapytac o zdarzenia z lat 1956-1970, bo tyle według dokumentacji trkala jego sprawa prowadzona przez StB.

No dobra - najpierw trochę słów o jego "praskim" okresie. Na ambasadę do Pragi go zabrał doświadczony i wieloletni dyplomata, który w czasie drugiej wojny światowej pracował np. w Berlinie, Fernando Nilo de Alavarenga. Był on ambasadorem w Czechosłowacji w latach 1954-1959. Jego też czechosł. kontrwywiad oczywiście obserwował. Souza miał szczęście i pecha. Alvarenga go znał i wyciągnął jako właściwie niewykształconego, nic nie znaczącego człowieka z Brazylii na placówkę zagraniczną. Lecz nie była to tylko cheć pomagania ze strony pana ambasadora, jako raczej chęć zaspokojenia własanych zachcianek. Alvarenga był bowiem homoseksualistą i Souzę sobie przywiózł jako podręcznego i dyspozycyjnego kochanka. Nic mu nie przeszkadzało, że niemajętny Souza zostawił w Rio żonę z trójka dzieci. Souza otrzymał formalnie posadę archiwisty ambasady, ale nie otrzymywał pensji, a  jedynie jakieś kieszonkowe od ambasadora. Czyli był i nie był oficjalnym urzędnikiem. Rola kochanka mu nie zbyt odpowiadała i przede wszystkim szukał możliwości dorobienia się. Zamierzał wysyłać pieniądze żonie w Brazylii, bo planowali kupno nowego mieszkania. Trafił mu się job, przekazany mu przez innego dyplomatę z ambasady, niejakiego Pacheco, który planował wyjechać z kraju i odstąpił mu dorobek polegający na tłumaczeniu napisów do filmów z hiszpańskiego na portugalski dla firmy Czechosłowacki Film Państwowy. To wyczaiła StB i dzięki informatorom wiedziała tez, jaka jest prawdziwa rola Souzy wobec Alvarengi. StB podstawiła swojego oficera i ten udając współpracownika Filmu nawiązał z nim kontakt. Bardzo szybko wyszło na jaw, że Souza dla pieniędzy zrobi wszystko i w krótkim czasie udalo się go zwerbować jako agenta. Dodajmy, iż Brazylijczyk miał w tym czasie 26 lat, nie znał świata, nie znał niczego, miał pewnie kompleksy, więc dla StB to była stosunkowo łatwa ofiara.

Brazylijski agent więc przynosił na spotkania z esbekiem tajne dokumenty i dorobił się regularnej lewej pensji od StB, która pięciokrotnie przewyższała ówczesną średnią krajową. Dodatkowo za nadzwyczajne zadania otrzymywał po 150 dolarów. To w tamtych czasach były potężne pieniądze. Nowy status materialny pozwolił wyzwolić mu się z objęć starego kochanka i mógł zacząć żyć po swojemu. Jego interesował świat dyplomatów, kobiety, imprezy. I trzeba zaznaczyć, iż był młody, przystojny, szybko się uczył i miał powodzenie u kobiet. StB i to wykorzystała i nakierowała go na sekretarki różnych kapitalistycznych ambasad. I dzięki tym znajomościom przynosił wiele tajnych opracowań, często strategicznie ważnych z ambasad Włoch czy innych państw. Po prostu był dobry w te klocki i skuteczny. 


Doszło do tego, że oficer prowadzący, który go naprowadził na rolę lwa salonowego nagle się przeraził - i dla niego było tego za wiele, znaczy łatwość z jaką Souza zdobywał kobiety i jak je traktował, chodzi o to, że taki tryb życia zaczynał być z operacyjnego punktu widzenia bardzo ryzykowny. Tym bardziej, iż młody Brazylijczyk chwalił się pieniędzmi, kontaktami i nie potrafił dobrze legendować skąd ma forsę. Więc doszło do tego, że oficer StB go temperował, a właściwie uczył - można powiedzieć, że był swoistym guru dla Souzy, gdyż ich pogawędki na spotkaniach nie ograniczały się jedynie do zadań operacyjnych, ale często rozmawiali o życiu, sztuce, edukacji itd. o tym, co dziś nazwalibyśmy ścieżka osobistego rozwoju. Innymi słowy esbek go na tę ścieżkę naprowadził. W dobrym i złym.

StB chodziło o to, by Souza miał ambicję zostania dyplomatą a do tego potrzebne było złożenie trudnego egzaminu. Wiadomo było, że w Pradze nie będzie wiecznie, że wróci do Rio i co dalej? Jako dyplomata dalej by był dla StB pożyteczny. 


W 1958 r., jeszcze w Pradze przejął agenta Departament I., czyli wywiad. I niedługo po tym Souza wrócił do Rio de Janeiro. 


Zdał egzaminy i mógł alej pracować w MSZ.


Już w Pradze sprawą zainteresowała się KGB, w dokumentacji jest notatka ze spotkania czeskich esbeków z towarzyszem doradcą z KGB. KGB potem wróci także w Brazylii. W tej praskiej naradzie chodziło o sprawę pułapki na pewnego brytyjskiego dyplomatę, którego StB chciała wykończyć (nie fizycznie) i Souza miał w tej intrydze odegrać istotną rolę. 


To inna sprawa. Mimochodem, zaprowadziła mnie do Guatemali, ale o tym być może innym razem...


Wracając do Souzy, który już od dawna miał pseudonim "Willi". Wywiad potem stosował pseudonim "Lago".

W każdym razie w Brazylii coś się psuło. Wprawdzie nie od razu, ale stopniowo, lecz psuło. "Willi" otrzymał pracę w dziale szyfrów brazylijskiego MSZ i to było to, co bardzo interesowało KGB. W tym momencie stał się najważniejszym agentem bloku wschodniego w całej Ameryce łacińskiej. Teczka pracy agenta z tego okresu się nie zachowała. 


Ale z innych dokumentów wynika, że jemu na tej pracy nie zależało i że nie uwzględniał życzenia StB. Chciał zostać dyplomatą pracującym zagranicą. To mu się udało i już w 1961 r. znalazł się w Angoli. Potem w Nigerii, Szwecji i następnie w Urugwaju. Oceny pracy agenta z tego czasu są jednoznaczne - pisano w nich, że unika kontaktu, że twierdzi, iż obserwuje go policja i dlatego nie może się spotykać, słowem nie był z niego żaden pożytek operacyjny. Pomimo, że prawie wszędzie StB miała swoje rezydentury, nie udalo się nawiązać do dobrego praskiego czasu współpracy i agenta powoli tracono aż w 1970 r. StB spasowała. Po prostu jego sprawę zamknięto i złożono do archiwum.


Szukając osobę na interenecie zawsze chcę wiedzieć, co było dalej, jak się potoczyło jej życie. Chodzi również o to, że próbuje sprawdzić, czy aby dana osoba nie dostała się pod kuratele KGB. Sowieci znali przecież i tę sprawę, sami byli w niej w jakiś sposób zainteresowani, nie można więc wykluczyć tego, że agenta po prostu przejęła KGB. Ale o takich sprawach zazwyczaj w teczkach StB są adnotacje. W tym przypadku nie ma żadnej. Prawda - nie ma kilku podteczek pracy, więc trudno wnioskować z absolutną pewnością, ale raczej nic nie wskazuje na to, że "Willi" został sowieckim agentem.


No i teraz do odkrycia Maura. Souza (a to już odkryłem ja) zmarł w 2016 roku jako szanowany pastor metodystyczny. Ale nie odkryłbym tego, gdyby mnie Mauro nie naprowadził na profil facebookowy tego pastora. Najpierw nie było pewne, że to ten sam Souza, ale klikając dalej znaleźliśmy potwierdzenia - kilka informacji, kim był pastor, datę urodzenia itd. Wszystko się zgadza a w końcu i wdowa po nim potwierdziła, że jej mąż był także w Czechosłowacji. To druga żona, bo z tą pierwszą się rozwiódł.


Z profilu na fb, który wciąż można oglądać, iż Souza był autentycznie, szczerze i gorąco wierzącym pietystą z konserwatywnymi przekonaniami. Ewangelikal. Będę dalej drążyć temat, by się o nim więcej dowiedzieć, ale na razie sprawa wygląda tak, że agent "Willi" po powrocie do Brazylii przeżył nawrócenie i zrozumiał, że dotąd żył źle. Postanowił wszystko zmienić i w zasadzie udało mu się. Trwało co prawda kilka lat zanim odciął się na dobre od StB, ale i to mu się w końcu udało. Wydaje się, że prowadził pełne i szczęśliwe życie z nowa rodziną. 


Czyli rysuje się ciąg dalszy i prawdę mówiąc cieszy mnie to. Agenci często nie kończą dobrze. Badanie tej tematyki jest dosyć nieprzyjemne własnie ze względu na to, że StB (jak każdy wywiad) wykorzystuje często te najgorsze cechy człowieka i  je niejako cementuje. Trudno się wyrwać ze szponów organizacji wywiadowczej, to jak mafia. Psuje życie. 


Souza -  wszystko na to wskazuje - pokazał, że tak być nie musi.


Vladimír Petrilák







cepol
O mnie cepol

Czechy i Polska, osobno i razem, https://cepol.pl Działania wywiadu komunistycznej Czechosłowacji w latach 50 -80 XX wieku, szczególnie w Ameryce Łacińskiej.  Czasami można mnie usłyszeć w Radio Wnet albo nawet zobaczyć i usłyszeć u Witolda Gadowskiego. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura