Kot z Cheshire Kot z Cheshire
264
BLOG

Przegrywają to starcie, czas na kontratak!

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 3

Plan kampanii był niewątpliwie dobry i staranie przemyślany. Wybrano czas (wrzesień) w którym pojawią się optymalne warunki do ataku. Zsynchronizowano planowane działania z potencjalnymi sprzymierzeńcami. W tajnym porozumieniu ustalono moment w którym na stronę atakującą przejdą jego domniemani sprzymierzeńcy. Zaplanowano potężne i długotrwałe przygotowanie artyleryjskie, które już samo powinno unicestwić przeciwnika. Po nim silny desant na zapleczu wroga połączony ze zmasowanymi wystąpieniami dywersantów i V kolumny, napaść ze strony jego dotychczasowych sprzymierzeńców i (jeśli jeszcze będzie taka potrzeba) coup de grace w postaci triumfalnego marszu sił głównych - marszu a nie ataku, bo walk już nikt się nie spodziewał. Ludność miejscowa powita wyzwolicieli.

Ale a la guerre comme a la guerre...

Pierwsze niepokojące oznaki można było zaobserwować już w trakcie przygotowania artyleryjskiego, na które przeciwnik przejawił zaskakującą odporność. Owszem, poniósł straty ale niewielkie, wycofując swoje siły główne w odpowiednim momencie zachowując zdolność bojową i utrzymując pozycje.

Moment ataku także okazał się fatalnie wybrany. Przewidziano osłabienie przeciwnika przez atak bronią biologiczną, we wrześniu spodziewano się u niego kulminacji zachorowań. Tymczasem przewidywania zawiodły i w chwili największego nasilenia działań ofensywnych fala epidemii dopiero zaczęła wzbierać nie wywołując żadnych spodziewanych skutków. Błędne planowanie poskutkowało fatalną koincydencją z działaniami potencjalnych sprzymierzeńców na froncie Białoruskim. Teoretycznie powinny one osłabić przeciwnika - nikt nie lubi walczyć na dwa fronty - jednak niespodziewanie, zagrożenie atakiem ze wschodu spowodowało konsolidację wroga, zaś wspomagające ataki sił dywersyjnych zostały rozbite i zdziesiątkowane znacznie osłabiając cały atak V kolumny na zapleczu! To była prawdziwa klęska, na którą nałożyła się fatalna nieudolność wojsk desantowych.

Desant zrzucono już w lipcu, aby do czasu ofensywy sił głównych miał czas na rozbudowanie i umocnienie swoich pozycji. Nie spodziewano się przeciwdziałania przeciwnika sparaliżowanego długotrwałym bombardowaniem. Wybrano najbardziej doświadczonego i szanowanego dowódcę w postaci marszałka Tuska Mc Donalda. I tu nastąpiło największe rozczarowanie... Okazało się że Tusk nie ma prawdziwego doświadczenia bojowego: dotychczas dowodził tylko w warunkach pokoju albo przy ogromnej dysproporcji sił na jego korzyść. Okazał się być gnuśny i leniwy, przewidując łatwy sukces nie przeprowadził należytego rozpoznania, podjął działania zupełnie nie odpowiadające potrzebom, uderzając próżnię lub dając się wciągać w zasadzkę. Wielokrotnie zmieniał plany w trakcie działań, powodując dezorientację i zamieszanie po własnej stronie.  Po początkowych sukcesach jego wojska wycofały się na pozycje wyjściowe zaczynając ponosić straty! Siły przeciwnika nie tylko nie poniosły uszczerbku, ale nawet uległy wzmocnieniu i dalszej konsolidacji, spowodowanej sławą przeciwnika połączoną z widokiem jego nieudolności i porażki!

W tej sytuacji, uderzenie V kolumny które wraz z desantem miało rozstrzygnąć walki jeszcze przed atakiem sił głównych zupełnie nie spełniło pokładanych w nim oczekiwań. Znaczna część sił powstańczych nie stawiła się na miejsca koncentracji, zaś ci którzy zaatakowali zgodnie z planem szybko zostali zneutralizowani. Większość poddała się po krótkim oporze, niedobitki wciąż walczą czekając na odsiecz, o której już wiadomo że nie nastąpi.

Podobnie atak sił czeskich, dotychczas sprzymierzonych z wrogiem. Nieszczęśni Czesi nigdy nie przyswoili sobie nauk Machiavellego, który stanowczo odradzał wchodzenia w sojusz ze znacznie silniejszym z walczących przewidując, że w takich warunkach pokój zawsze zostanie osiągnięty ich kosztem. W swej historii powtarzają ten błąd w nieskończoność, tym razem zamiast Zaolzia kontentując się spodziewanym haraczem i zapominając kto zamieszkiwał do niedawana ich Sudety... Ich zdrada - choć dotkliwa - nie tylko nie rozstrzyga kampanii ale paradoksalnie dodatkowo wzmacnia obrońców na zasadzie "spalenia ich łodzi" - wiedzą że z pozycji pod Turowem nie mogą się wycofać, bo to oznaczało by całkowitą klęskę, będą więc walczyć do końca. Nie widać rozstrzygnięcia na tym froncie.

Każdy wojskowy wie, że długotrwała ofensywa bez widocznych sukcesów oznacza klęskę. Atak UE na Polskę trwa już od lat, bez widocznych skutków. Siły napastników poniosły ogromne koszty, kompromitując się swoją nieudolnością i bezprawnymi metodami, niemożliwymi do zaakceptowania w praworządnym świecie. Tych strat jeszcze nie widać, ale one zaistniały i kiełkują w ciszy, jak korzenie rozsadzające fundamenty tamy. W takiej sytuacji CZAS NA KONTRATAK!

Polska i Polacy, mimo poczucia bezsilności mają w rękach potężną broń, z której nie korzystają. Tą bronią mogą ugodzić napastników w samo serce, niczym Aleksander Dariusza pod Gaugamelą. Jest nią BOJKOT EKONOMICZNY. Jeśli chcemy naprawdę wygrać tą kampanię, to czas użyć oręża który rdzewieje w naszych rękach. Rozpocznijmy

bojkot niemieckich sieci handlowych: Lidla, Aldi, Kaufmanna!

Nie zawsze się da, trudno zrezygnować z niemieckich samochodów, ale można zrezygnować z niemieckich sklepów: niemal wszędzie tam gdzie jest Lidl jest też Biedronka. Oni chcą byśmy stali się dla nich rynkiem zbytu i rezerwuarem taniej siły roboczej. Przestańmy nimi być.

Przegrywają tą walkę, jeszcze nie wszyscy to dostrzegają, ale tak: PRZEGRYWAJĄ! Czas na kontratak, załatwmy ich mimo ich przewagi, jak nasi pradziadowie gromili przeciwników pod Kłuszynem i Kircholmem. Niech poczują na własnej kieszeni co znaczy targnąć się na Polskę. Zwycięstwo jest blisko, do ataku!


Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka