Kot z Cheshire Kot z Cheshire
1091
BLOG

Rosja - Hiszpania, czyli o unikaniu kłopotliwych sytuacji.

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

Jeśli coś mi się spodobało w meczu Hiszpania - Rosja, to wielkie wzajemne poszanowanie dla przeciwnika i  jego wrażliwości. Wiadomo, że gospodarza zawsze należy traktować grzecznie zachowując miejscowe obyczaje, tym razem jednak, może ze względu na obecność na trybunach najwyższych władz Rosji w osobie premiera, ten szacunek i kurtuazja rzucały się w oczy w sposób szczególny! 

Hiszpanie od początku zachowali się jak przystało na gości, wychodząc na boisko bez Iniesty i z niepełnosprawnym bramkarzem, jednak wypadki potoczyły się niespodziewanym torem. Oto już w 12 minucie meczu, Ignaszewicz, chcąc uwolnić hiszpańskiego napastnika od niekomfortowej sytuacji w której ten mógłby się znaleźć mogąc strzelić gola, zajął się nim tak uważnie, że zupełnie zignorował lot piłki, która nieszczęśliwie odbiła mu się od łydki i wpadła do rosyjskiej bramki! Kuriozalna sytuacja, Akinfiejew był bezradny! Tego nikt nie mógł przewidzieć i zapanowała powszechna konsternacja. Przez kolejne pół godziny zdeprymowani Hiszpanie, wśród gwizdów publiczności, wymieniali podania na własnej połowie niczym Polacy w końcówce z Japonią. Trwało by to zapewne długo, gdyby nie bohaterski Gerard Pique, który postanowił wziąć sprawy w swoje ręce (dosłownie!) i doprowadził do karnego dla Rosjan, którego na bramkę zamienił Artiom Dziuba. Wszystkim ulżyło i piłkarze w lepszych nastrojach schodzili z boiska na przerwę. W drugiej połowie każdy zachowywał się jak trzeba: Hiszpanie unikali wchodzenia na pole karne Rosjan (w razie konieczności przewracali się jeden o drugiego), a ci rewanżowali się wybijaniem piłki na uwolnienie, na aut, lub  pozorowaniem kontrataków. Jednak w doliczonym czasie gry znów nie udało się uniknąć kłopotliwej sytuacji.  Przy egzekwowaniu rzutu wolnego (przecież trzeba było tą piłkę kopnąć w stronę bramki Rosjan!) obrońcy rosyjscy w zapaśniczym stylu przewrócili na własnym polu karnym aż dwóch Hiszpanów (!), najwyraźniej próbując desperacko uratować ich od ciężkiego stresu, jaki wywołała by konieczność nie trafienie w bramkę z odległości 2m (a przecież mogli przypadkowo trafić i to na minutę przed końcem i co wtedy, no co?). I tu klasę pokazał holenderski (bohaterski chciało by się napisać!) sędzia Bjoern Kuipers, który po prostu odmówił obejrzenia powtórki tej sytuacji (mimo że wszyscy widzowie widzieli ją kilkukrotnie z różnych kamer); dzięki czemu on sam,  komentatorzy, kibice, piłkarze i inni mogli dalej zgodnie udawać, że sytuacja nie kwalifikowała się na jedenastkę. Ufff...  Po tym jak udało się przebrnąć męki dogrywki i dobrnąć do rzutów karnych wszystkim już zrobiło się lżej, a hiszpański bramkarz mógł wreszcie udowodnić, że nie bez powodu został wytypowany do tego występu. Myślę (co tam "myślę", ja jestem PEWIEN!), że końcowy wynik usatysfakcjonował każdego uczestnika tego emocjonującego spektaklu (sic!), a i dla widzów nie był bez pożytku, stając się lekcją kultury i zachowania dobrych obyczajów, dla których naczelną zasadą jest" nie czyń drugiemu co tobie niemiłe". 

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport