chinaski chinaski
1076
BLOG

J. Majcherek: Prezes PIS - moralny szantażysta.

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 30

Rozprawy o moralności w wykonaniu przedstawicieli-autorytetów michnikowszczyzny nie brzmią po prostu śmiesznie. One są nikczemnością w czystej postaci, wyrazem pogardy dla cywilizacyjnego dorobku Rzeczypospolitej i jej najlepszych synów. Sprawa Maleszki, przykład-ikona, symbol braku etycznej legitymizacji Michnika i spółki jest (i będzie) dla nas drogowskazem. Czy po emisji "Trzech kumpli" można decydentom z Agory jakikolwiek zaufać? Czy można zaufać wierutnemu kłamcy?

Dziś w "Wyborczej" opublikowali tekst krakusa Janusza A. Majcherka "Moralność przeciw demokracji". Autor łaje niesamowicie J. Kaczyńskiego (, bo kogóż innego!) za wykorzystywanie śmierci brata do "moralnego szantażu", szantażu, który ma zamykać usta pragmatykom- krytykom prezydentury L. Kaczyńskiego, paraliżować decyzyjność naszego rządu, wiązać ręce dziennikarzom, publicystom, naukowcom (sic!)!!!

Oddaje głos profesorowi Majcherkowi:

"Próbę "wzmożenia moralnego" podjętą przez Jarosława Kaczyńskiego już przeżyliśmy, gdy był najbardziej wpływowym politykiem III RP, już przeżyliśmy i do dziś czuć powiew grozy. Po śmierci Lecha Kaczyńskiego jego brat zastosował i wciąż stosuje moralny szantaż, obciążając moralną odpowiedzialnością za tę śmierć każdego, kto byłego prezydenta ośmielał się krytykować.
W ten sposób moralne względy zamykają usta tym, którzy chcieliby politycznie podsumować tamtą nieszczęsną i tragicznie zakończoną prezydenturę."


Czyżby? Czy na pewno zamykają? Tuż po tragedii z 10 kwietnia nawet L. Miller twierdził, że o zmarłych trzeba mówić albo dobrze, albo w ogóle. Dziś ta zasada nie obowiązuję, dziś winnym braku potrzebnej krytyki "nieszczęsnej" prezydentury L. Kaczyńskiego jest- rzecz jasna- J. Kaczyński. On podstępem zakneblował usta michnikowszczyzny, która nie może (choć chce) powiedzieć złego słowa na temat polityki poległego prezydenta. Takie "mądrości" rzecze autorytet, profesor, wyważony publicysta "Tygodnika Powszechnego" i częsty gość pisma Michnika. Prawi o moralności, nie tej katolickiej made in PIS&o. Rydzyk, ale tej postępowej, świeckiej.

Majcherek zapewne nie słyszał o "polityce pogardy" uprawianej przez wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego PO wobec L. Kaczyńskiego, uprawianej już kilkanaście tygodni po tragicznej śmierci Prezydenta RP. Wówczas D. Tusk i B. Komorowski sygnowali tego rodzaju przekazy, znacząco milcząc. "Moralny szantaż" bezlitośnie stosowany przez J. Kaczyńskiego nie zadziałał, biłgorajczyk bez żadnych konsekwencji mówił o odpowiedzialności L. Kaczyńskiego za śmierć ponad 90 osób, o upojeniu alkoholowym prezydenta, wywieraniu nacisków na pilotów Tupolewa...Może Majcherek przerażony wizją rekolekcji katolickich, moralnego kaca społeczeństwa, elit, restytucją polskiego patriotyzmu wywołanymi narodową tragedią, wyjechał z Polski na kilka miesięcy i nie wie??? Jakże inaczej można sensownie tłumaczyć indolencję krakowskiego profesora? Przecież o elementarne braki warsztatowe, jednoznacznie złą wolę oskarżać go od razu nie mogę, prawda? To byłoby nie fair...

Majcherek dalej pisze:

"Delegitymizowanie demokratycznie uzyskanych i sprawowanych stanowisk prezydenta, premiera i ministrów III RP w imię jakiegoś rzekomego prawa moralnego, które miałoby ich sprawowania tych stanowisk pozbawić, jest otwartym kwestionowaniem wyników demokratycznych wyborów i podważaniem demokratycznych reguł. Prymat reguł moralnych nad regułami demokracji takie właśnie skutki niesie.W praktyce często oznaczało to i oznacza odrzucenie demokracji i ustanowienie dyktatury."

Jakiż niekonsekwentny ten Majcherek! Najpierw gość prawi z troską o "moralnym szantażu" serwowanym przez dziada J. Kaczyńskiego, o zamykaniu ust politycznym krytykom spuścizny poległego prezydenta, a potem de facto zrównuje normalną w demokracji instytucję wotum nieufności z chęcią ustanowienia dyktatury.
J. Kaczyński i w ogóle politycy opozycji mają święte prawo, a wręcz obowiązek (nie tylko moralny) domagać się wyciągnięcia przynajmniej politycznej odpowiedzialności od członków rządu za to, co miało miejsce 10 kwietnia 2010 r. Mają święte prawo oskarżać premiera o brak jakiejkolwiek reakcji: brak decyzji personalnych, zachowanie w relacjach polsko-rosyjskich. To elementarz demokracji parlamentarnej. Mówienie w tym kontekście o chęci ustanowienia dyktatury jest niezwykle nieodpowiedzialnym nadużyciem. Nadużyciem kompromitującym jego sprawcę, jego autora.

Warto przy okazji zauważyć specyficzną, znamienną wybiórczość w publicystyce Pana Majcherka. Otóż były publicysta "Rzeczpospolitej" nie grzmiał w ogóle, gdy jego redakcyjny kolega Wojciech Mazowiecki (w niedawnym tekście w "GW") odmawiał J. Kaczyńskiemu udziału w polskim życiu publicznym, wysyłał go na polityczną emeryturę. Kpił tym samym z demokratycznej woli milionów Polaków (niespełna 8 milionów Polaków głosowało na J. Kaczyńskiego podczas niedawnych wyborów prezydenckich). Wtedy, człek tak wybitny, jak W. Mazowiecki, synalek pierwszego niekomunistycznego premiera, nie miał ochoty wprowadzać w Polsce dyktatury POstępu; on jedynie pragnął lepszej POlski...Majcherek, gdzie wtedy byłeś? Ciągle na wakacjach???

Ciesze się, że w "Rzeczpospolitej" nie ma już Majcherka, Gaudena i innych POstepowców. Lisicki jest, jaki jest- każdy widzi (zwłaszcza ostatnio); nie można jednak odmówić mu pewnej przyzwoitości, odcięcia się od jedynego przylądka "prawdy", "etyki", "moralności", tego czerskiego...

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (30)

Inne tematy w dziale Polityka