chinaski chinaski
1209
BLOG

Święto Żołnierzy Wyklętych. Dylemat S. Blumsztajna.

chinaski chinaski Polityka Obserwuj notkę 15

Konsekwentne, coraz bardziej skuteczne, wreszcie zauważalne przez społeczeństwo próby przywrócenia elementarnej pamięci o losach Żołnierzy Wyklętych są solą w oku Michnikowszczyzny. Salon przez wiele lat, już po przełomie roku 1989, trzymał łapę nad procesem "odkłamywania" komunistycznej wersji historii, usilnie wdrażanej Polakom do głów przez proradziecką propagandę. Ów "odkłamywanie" sprowadzało się do forsowania licznych wypaczeń, zgodnie z którymi czołowe twarze tamtego zbrodniczego systemu miały się jawić co najmniej w dwuznacznym świetle: jako osoby przymuszane do realizacji rozkazów Moskwy, wykonujące doraźne ruchy prewencyjne mające odsunąć widmo bratniej interwencji, zgodnie z logiką mniejszego zła.

Konsekwencją przejętej przez Michnikowszczyznę metodyki, było obowiązywanie w III RP swoistego, wieloletniego i kompromitującego moratorium - nie tylko w przedmiocie możliwości karania ostałych przedstawicieli wierchuszki aparatu represji PRL, z Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele, ale również w zakresie pozbawienia tychże ludzi przywilejów, zarezerwowanych w normalnym, wolnym państwie dla osobistości wybitnych, zasłużonych ojczyźnie, bohaterów, mężów stanu. Tenże ukłon salonu, gest pamięci skierowany wobec swych ojców i matek, braci i sióstr oraz  symbol wiecznej sztamy różowych z czerwonymi w sposób oczywisty godził w proces rehabilitacji Żołnierzy Wyklętych. Nie sposób bowiem było pogodzić przyjętej, fałszywej narracji na temat "trudnych" życiorysów Panów Wojtka i Cześka z historią losów rotmistrza Pileckiego czy gen. Fieldorfa "Nila". W czasach, kiedy Pilecki i "Nil" trudnili się na terenach "wyzwolonej", ludowej Polszy swą słynną "bandyterką", michnikowi "ludzie honoru" służyli wiernie socjalizmowi: Kiszczak piął się po szczeblach kariery w stalinowskim kontrwywiadzie wojskowym (jednym z jego najważniejszych zadań była "walka ze szpiegostwem, dywersją terrorystyczną"), Jaruzelski wdrażał taktykę skutecznej walki z wrogami Polski Ludowej...

Dziś czytam w "Wyborczej":

"Przypadające 1 marca nowe święto narodowe ustanowił Sejm w 2011 r. dla uczczenia pamięci żołnierzy i działaczy organizacji walczących w latach 40. i 50. z komunistyczną władzą. Rok temu obchody nie miały jeszcze masowego charakteru.(...)W tym roku hasło rzucił powołany w Warszawie Społeczny Komitet Obchodów Dnia Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" przedstawiający się jako koordynator działań "wszystkich środowisk niepodległościowych". W prezydium zasiedli profesorowie historycy - Jan Żaryn z IPN i Wiesław Jan Wysocki, reżyserka Ewa Stankiewicz, Anita Czerwińska z Klubu "Gazety Polskiej" oraz Andrzej Melak, prezes Komitetu Katyńskiego i radny PiS."

plus komentarz redakcyjny autorstwa S. Blumsztajna:

"Zawsze ci sami: "żałobnicy smoleńscy", skrajna nacjonalistyczna prawica (ONR, Młodzież Wszechpolska, NOP), kluby "Gazety Polskiej", patriotyczni kibole, nieodzowny profesor Jan Żaryn. I oczywiście działacze PiS. Konsekwentnie próbują zawłaszczyć wszystkie patriotyczne symbole i zbudować swoją, "prawdziwie polską", wersję najnowszej historii. W tej wersji bohaterami są tylko ci, którzy do komuny strzelali - reszta to zdrajcy."

Jak widać, Sewek bardzo tęskni do spokojnych lat 90. kiedy do oddawania hołdów Żołnierzom Wyklętym, nikt "normalny" się nie palił. Wszelkie próby tego rodzaju akcji były gaszone już w zarodku. Tymczasem dziś do "faszystów" wysławiających wrogów niegdyś odbudowującej się Polski, dołączyli inne oszołomskie grupy z kibolami, moherami i pisowcami na czele.

Sewek swój alarmistyczny, gorzki tekst kończy słowami:

"I zapalając świeczkę na grobie jakiejś stalinowskiej ofiary, będziemy się teraz zastanawiali, w czyim imieniu i komu to służy."

A więc lepiej się nie katować widmem legitymowania działalności faszystów, podpalaczy Polski. "Zostańcie więc w domu, dajcie sobie spokój" - mniej więcej taką postawę w dniu nowego świętą narodowego, ustanowionego na cześć Żołnierzy Wyklętych, rodakom radzi Pan Blumsztajn.

Trudno się dziwić, wszak idole Pana Sewka, w chwilach, kiedy ważyły się losy Pileckiego i Fieldorfa "Nila "(, ale i wielu, wielu innych polskich patriotów), rozpoczynali swą służbę Stalinowi. J. Kuroń organizował czerwone harcerstwo i prężnie działał w ZNP, potem PZPR. Pani W. Szymborska pisała poetyckie peany na temat nadludzkich przymiotów "Wójka Joe". Sam Sewek i jego obecny szef (prywatnie przyjaciel) zbierali szlify w polskiej ekspozyturze Organizacji Pionierskiej imienia W. I. Lenina. Wyroki śmierci dla sanackiej/endeckiej "bandyterki" frasowały ich wówczas tyle co kaczora kot napłakał. Dlaczego miałoby się to zmienić teraz? 

Taki jest więc realny powód żałosnej postawy Michnikowszczyzny wobec oddolnych prób realnej rehabilitacji Żołnierzy Wyklętych. Macie się Panowie i Panie z Czerskiej, czego wsytydzić, nawet jeśli wstydzić się już nie potraficie.
 

chinaski
O mnie chinaski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka