67 obserwujących
69 notek
444k odsłony
  6116   0

Jednoosobowa konspira: Pułkownik Kukliński skończyłby 80 lat

 

Czyli można twierdzić, że z rozmaitych powodów wymienionych powyżej scenariusz jakiegokolwiek, nawet minimalnego, użycia broni nuklearnej w Europie był raczej nierealny. Ale właśnie dlatego – aby nigdy nie doszło do takiej makabry – Amerykanie musieli mieć nad Sowietami przewagę. Musieli ich trzymać w szachu. I dlatego potrzebowali nie tylko przewagę technologiczno-naukową, ale również przewagę informacyjną. I tutaj tą przewagę dostarczył im płk. Kukliński w formie ponad 60,000 stron tajnych dokumentów Paktu Warszawskiego. Amerykanie mogli grać i ogrywać Sowietów, bowiem znali z góry ich ruchy. 

Na przykład, gdy Armia Czerwona szykowała się do inwazji Polski jesienią 1980 r., prezydent Jimmy Carter wprost ostrzegł Leonida Breżniewa, że USA wiedzą co Związek Sowiecki szykuje. Zmusiło to Kreml do szukania innych opcji, a przynajmniej do traktowania bezpośredniej inwazji jako środka ostatecznego. Sowieci zażądali od swoich tubylczych plenipotentów „przywrócenia spokoju” w Warszawie. Naturalnie gdyby tubylczym komunistom nie powiodłoby się, to Kreml interweniowałby. USA nie podniosłyby ręki. W obliczu możliwej wojny nuklearnej pomoc militarna dla Polski byłoby to samobójstwo. Dlatego Amerykanie woleli, żeby – z dwojga złego – „Solidarność” zdławili tubylczy komuniści. I dlatego Carter interweniował przeciw sowieckiemu najazdowi, a zezłoszczeni Sowieci niemiłosiernie naciskali na swoich plenipotentów w Warszawie. I tutaj więc płk. Kukliński miał rację. Informacje od niego zapobiegły sowieckiej inwazji. A tubylczy komuniści dołączyli stan wojenny do szeregu zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim od czasu ich pojawienia się z Armią Czerwoną w 1918 r., a szczególnie po 1944 r. Zbrodnia Jaruzelskiego nie miała nic wspólnego z ratowaniem Polski, a tylko z ratowaniem własnego stołka. Dokumenty przekazane przez Kuklińskiego mówią o tym jednoznacznie.

Tyle o powodach działań płk. Kuklińskiego i korzyściach płynących z tego dla Polski. A teraz o wymiarze moralnym jego czynu. Zarzuca mu się, że złamał przysięgę wojskową. To prawda. Jednak gdy ją składał, nie było suwerennego państwa polskiego. Przecież PRL to nie Polska. To była sowiecka kolonia z autonomią wewnętrzną z ograniczonym mandatem władzy dla tubylczych plenipotentów Kremla. PRL powstała na skutek gwałtu zadanego Polakom przez Stalina. W świetle prawa liczyła się tylko przysięga przed Rządem RP w Londynie.

Zresztą nie był to dla Polaków dylemat nowy. No bo jak mamy sądzić rodaków naszych, którzy wcieleni zostali do armii rosyjskiej za cara czy niemieckiej za Kajzera bądź Hitlera? Jeśli przeszli na stronę przeciwników cara, Kajzera, bądź Hitlera, to przecież też złamali przysięgę. Oficer Wojska Polskiego Walerian Łukasiński ją złamał i brał udział w spiskowej, anty-kremlowskiej organizacji Wolnomularstwo Narodowe. A przecież przysięgał carowi jako królowi Polski. Naczelnik Powstania Styczniowego Romuald Traugutt ją złamał. Jak również generał Haller, generał Dowbór-Muśnicki i wszyscy inni wojskowi, którzy zaczęli I wojnę światową pod sztandarami zaborców.

Naturalnie nie zawsze wszystko jest tak jednoznaczne. Przecież nie wszystkim Polakom udało się samorzutnie uciec ze służby w Wehrmachcie. Czasami okoliczności sprawiały, że – wraz ze swoimi niemieckimi „współtowarzyszami” – dostawali się do niewoli tylko po krwawej walce. Ale potem mieli szanse wykazania swego patriotyzmu w szeregach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

I właśnie to jest klucz, według którego należy sądzić wojskowych, również w czasie pokoju, również w PRL. Czy służyli Polsce, czy służyli Kremlowi? Czy opowiadali poborowym o prawdziwych tradycjach oręża polskiego czy o sowieckich? Czy ścigali kadrę i poborowych za uczęszczanie na mszę świętą? Czy donosili na kolegów-oficerów? Czy kradli wraz z nomenklaturową sitwą? Czy szli po trupach na szczyt struktury sowieckiej okupacji przez tubylczych przedstawicieli? Czy w sercu grało im nieśmiertelne: „Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!” Czy w trakcie powstania poznańskiego w 1956 r., czy masakr na Wybrzeżu w 1970 r., czy dławienia „Solidarności” w grudniu 1981 r., rozkazywali swoim żołnierzom bezwzględnie według kremlowskiego przykazania, czy też przechodzili na drugą stronę, bądź też z sympatią traktowali walczących o niepodległość braci-Polaków, źle wypełniając rozkazy tubylczych plenipotentów Kremla? Pamiętajmy, że jednoznacznych jurgieltelników jak zwykle była raczej mała grupa. Ich potęga polega na tym, że potrafią obłudnie – broniąc własnej skóry – wmówić całej rzeszy z gruntu porządnych – choć pasywnych – osób, że Polacy ci również winni są zdradzie bo współpracowały z tubelczymi plenipotentami Kremla. Naturalnie to bzdura. Winnymi zdrady są główni plenipotenci Kremla, a nie oficerowie polscy służący polskiej tradycji w szeregach wojska pod komunistyczną komendą. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionowałby patriotyzmu większości żołnierzy i oficerów młodszych (oprócz politruków i związanych z sowieckimi służbami specjalnymi) w tzw. „armii Berlinga”.

Lubię to! Skomentuj29 Napisz notkę Zgłoś nadużycie

Więcej na ten temat

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura