Godziemba Godziemba
712
BLOG

Bitwa o Budapeszt (3)

Godziemba Godziemba Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

Po zdobyciu Budapesztu sowieccy żołnierze rozpoczęli rabunki, brutalne gwałty oraz zbrodnie na ludności miasta.


      Zgodnie z rozkazem Malinowskiego Peszt miał zostać definitywnie zdobyty do 14 stycznia. Szczególnie krwawe walki toczyły się o koszary Franciszka Józefa, dworzec Keleti oraz dworzec Ferencváros.


      Sowieci nie zamierzali dzielić się zwycięstwem z Rumunami.  Gdy ci szykowali się do szturmu na centrum Pesztu, Malinowski nakazał gen. Sovie przeniesienie się na Słowację. Protesty nie przyniosły efektu, a niedługo potem gen. Sova zdał dowodzenie. Wezwany do Bukaresztu 1 lutego 1945 roku odszedł w stan spoczynku, a w 1948 roku został aresztowany i skazany na 10 lat ciężkich robót. Rosjanie nie wybaczyli mu jego protestów w czasie zdobywania Budapesztu.


      W nocy z 15 na 16 stycznia został zniszczony most Franciszka Józefa. Rankiem 16 stycznia padł Dworzec Zachodni (Nyugati pu), a na południu Rosjanie podeszli pod plac Kálvina, walki trwały na placu Baráros. „W ciasnych i krętych ulicach, - napisano w niemieckim meldunku - jak również z powodu, że walki toczą się w piwnicach i kanałach ściekowych, nie można już wyznaczyć głównej linii obronnej. Nie można też używać czołgów i pojazdów opancerzonych, bo ulice są zablokowane lejami i zwałami gruzu ze zniszczonych budynków”.


       Naczelne niemieckie dowództwo zrozumiało w końcu, że przyczółek peszteński jest definitywnie stracony. Hitler dał 16 stycznia gen. Pfeffrer-Wildenbruchowi prawo decydowania o losie walczących jeszcze w Peszcie oddziałów. W nocy z 17 na 18 stycznia o godzinie 22.00 obrońcy rozpoczęli wycofywanie się z przyczółka. Oba ostatnie mosty — Łańcuchowy, najstarszy z mostów budapeszteńskich, słynący z urody most Elżbiety, wyleciały w powietrze 18 stycznia 1945 roku. o godzinie 7 rano.


       W walkach o Pest obrońcy stracili ponad połowę sprzętu bojowego. Z walki wyeliminowanych zostało około 12 tys. żołnierzy węgierskich i 10 tys. niemieckich (zabitych i rannych). Straty sowieckie były ogromne — blisko 100 tys. rannych, zabitych i zaginionych, 200 czołgów i dział pancernych, ponad 300 dział i tyle samo moździerzy.


      Zażarte walki w Peszcie i na jego przedmieściach spowodowały także wielkie straty i gehennę ludności cywilnej, mieszkańców miasta i licznych uciekinierów ze wschodnich krańców Węgier. „Ludność cywilna, - gen. Hindy pisał w meldunku - wyganiana ze swych zbombardowanych schronów, ograbiona z majątków, głodna i spragniona, cierpiąca na skutek własnego i wrogiego ognia, wsłuchująca się w szeptaną propagandę, coraz bardziej wyraża swoja nienawiść w stosunku do Niemców i strzałokrzyżowców. Uważa swoje cierpienia oraz niszczenie miasta za całkowicie niezrozumiałe. Nienawidzi pojawiania się w schronach własnych żołnierzy, bowiem zdarzało się, że to pojawiający się Rosjanie rozdawali wodę, żywność papierosy. Z tego powodu w wielu miejscach oczekuje się na Rosjan jak na wybawicieli. Rosjanie strzelają na każdy ruch wojska, ale oszczędzają cywili”.


       Katastrofalna była sytuacja rannych. Szpitale polowe urządzono w piwnicach i lochach zamku, Parlamentu, Muzeum Wojska i Drukarni Państwowej. Brakowało wszystkiego od jedzenia, lekarstw, środków opatrunkowych, do opału i fachowej opieki.  „Ciemne korytarze, pełne zaułków. – wspominała Klara Ney -  Pod gołymi ścianami na noszach, deskach, drzwiach leżą jeden na drugim pozbawieni rąk, nóg ranni, pozostałości ludzi. Bród i smród przechodzi najśmielsze wyobrażenie. Do tego wszystkiego miliony łażących po wszystkim wszy”. Młody żołnierz wspominał: „Ktoś chwycił mnie za dłoń. Była to dziewczyna z jasnymi włosami i piękną twarzą. Błagała mnie szeptem: „Weź pistolet i zastrzel mnie”. Spojrzałem na nią i z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że nie ma obu nóg”.


       Po zdobyciu Pesztu Sowieci skoncentrowali się na ataku na Budę. Zacięte walki toczyły się o  Sas-hegy (Orla Góra), górująca nad południową Budą. Gdyby dostała się w ręce Sowietów, mogliby mieć wgląd na wzgórze Gellerta z Cytadelą, Wzgórze Zamkowe oraz plac Vérmező, na którym urządzono lotnisko polowe.


       W zachodniej i północnej części Budy obrona opierała się o niezbyt gęstą zabudowę domów jednorodzinnych. Niewielka liczba obrońców nie pozwalała na utworzenie ciągłej linii obrony, dlatego przyjęli oni szczególną taktykę. Dysponując znaczną ilością broni maszynowej ( jeden karabin maszynowy przypadał na drużynę ) obsadzali tylko niektóre domy znajdujące się na pierwszej linii, na tyłach zaś pozostawiali silne odwody. W przypadku dokonania włamania, sowiecki klin był brany w dwa ognie — od czoła zastępowała mu drogę grupa odwodowa, a od tyłu ostrzeliwały posterunki z pierwszej linii. Taki system nosił nazwę „szachownicy” i okazał się niezwykle skuteczny.


        Mimo, iż Sowieci dysponowali ogromną przewagą materialną nad pozbawionymi zaopatrzenia obrońcami, a siły oblężonych topniały z dnia na dzień, to do 22 stycznia z 608 kwartałów Budy opanowali tylko 114.


     29 stycznia wysunięte grupy szturmowe 75 korpusu strzeleckiego, nacierające od strony Óbudy (północna, najstarsza część Budy), osiągnęły przyczółek mostu Małgorzaty. Z wyspy Małgorzaty ewakuowali się ostatni jej obrońcy i w całości znalazła się ona w rękach sowieckich. Następnego dnia sowieckie natarcie dotarło do placu Kálmána Szélla. W walce na najbliższą odległość artylerzyści 12 dywizji rezerwy zniszczyli 3 czołgi T-34, ale zostali rozjechani wraz ze swymi haubicami przez pozostałe sowieckie czołgi. Rosjanie od tej momentu trzymali pod ciągłym ogniem budynek pałacu pocztowego — ostatnią poważną przeszkodę na drodze do Wzgórza Zamkowego i Zamku.


      Sytuacja zaopatrzeniowa obrońców była katastrofalna. Walczący żołnierze otrzymywali skromne racje żywnościowe: kromkę chleba. 5 gramów tłuszczu i końskie mięso, ale ludność cywilna pozbawiona była dostaw. Nawet gen. Pfeffer-Wildenbruch pisał w meldunkach, że „Sytuacja 300 tys. (którzy jeszcze znajdowali się w okrążeniu — przyp. autora) cywili okropna. Nie ma nie uszkodzonego budynku. Straty z powodu ognia wroga. Głód i niebezpieczeństwo epidemii". Aby ulżyć ludności cywilnej, w sprawie przerwania walk do gen. Pfeffer-Wildenbrucha udał się 3 lutego, cały czas przebywający w Budzie, nuncjusz apostolski Angelo Rotta. Ale dowódca twierdzy miał na wszystko jedną odpowiedź: „Rozkaz Führera, że Budapesztu należy bronić do ostatniego żołnierza, nie został anulowany”.


      Ponieważ obrońcom Orlej Góry kończyła się amunicja i dłużej nie było możliwości utrzymywania tej pozycji, zdecydowano się na jej opuszczenie. Teren zajmowany przez obrońców kurczył się coraz bardziej. 9 lutego wojska sowieckie odniosły znaczne sukcesy: oczyściły Dworzec Południowy, zdobyły pozycje artylerii usytuowane między Wzgórzem Zamkowym a wzgórzem Gellerta, a także małe wzgórze Gellerta. Obrońcom pozostały właściwie tylko dwa duże węzły obronne: Wzgórze Zamkowe, wzgórze Gellerta oraz część XI dzielnicy.


      11 lutego nastąpił generalny szturm na wzgórze Gellerta. Resztki obrońców zamknęły się w Cytadeli na szczycie wzgórza, ale do końca dnia i ona była już w rękach sowieckich. Tego dnia Sowieci zdobyli tereny wokół placu Kosztolányiego i Mórica Zsigmonda, Politechnika oraz hotel „Gellert”.


      Wbrew rozkazom Hitlera, nakazującym bezwarunkowo obronę, po ostatniej nieudanej próbie odblokowania miasta w sztabie IX korpusu górskiego SS zapadła decyzją o próbie przebicia się na zachód. Bez amunicji i żywności nie można było utrzymać nawet niedostępnego Wzgórza Zamkowego. O planowanej próbie Niemcy nie powiadomili Węgrów.


     Plan operacji przewidywał przedostanie się do lasów Budy, a stamtąd do masywu Pilis, gdzie znajdowały się oddziały niemieckie. Mimo ogromnych strat, część żołnierzy pierwszej fali zdołała przebić się przez wysunięte stanowiska 180 dywizji strzeleckiej, wspieranej przez nieliczne okopane czołgi. Wyznaczeni do drugiej fali natarcia żołnierze, widząc góry trupów i rannych, wycofali się na Wzgórze Zamkowe. Sowiecka artyleria biła ze wszystkich dostępnych środków na Wzgórze Zamkowe i jego okolice. W sumie do lasów zdołało przebić się ok. 15 tysięcy żołnierzy.


      Na Wzgórzu Zamkowym pozostało około 5 tys. żołnierzy, głównie Węgrów. Ponadto w podziemnych szpitalach pozostało wiele tysięcy rannych, pozbawionych opieki lekarskiej. Zajęcie całego wzgórza było w tej sytuacji formalnością. Większość obrońców miasta poddała się 13 lutego.


     Walki o Budapeszt kosztowały Armię Czerwoną 80 tysięcy zabitych, 240 tysięcy rannych, 1766 straconych czołgów, 4100 dział i 293 samoloty. Zginęło 32 tysiące obrońców, a ponad 60 tysięcy dostało się do niewoli.


      W wyniku działań zbrojnych zniszczeniu lub uszkodzeniu uległo 80% budynków w Budapeszcie, w tym zamek i przepiękny gmach Parlamentu, a także pięć mostów na Dunaju.


      Po zdobyciu miasta marszałek Malinowski wydał je na pastwę żołnierzy. Przez dwa dni mogli bezkarnie rabować, zabijać i gwałcić. Rabowali wszyscy: najwyżsi rangą oficerowie  wysyłali specjalne ekipy, które zabierały dzieła sztuki i wszystkie cenne przedmioty z prywatnych domów, muzeów, państwowych budynków, kościołów, pruli nawet sejfy ambasad krajów neutralnych. Zwykli żołnierze zatrzymywali cywilów na ulicach i pod groźbą użycia broni okradali ich z portfeli i dokumentów. Wielu wywoziło zdobyte łupy w dziecięcych wózkach.


      Dziesiątki tysiące mieszkanek Budapesztu kobiet zostało brutalnie zgwałconych przez sowieckich żołdaków.  Wśród pierwszych ofiar były studentki budapeszteńskiego uniwersytetu oraz pielęgniarki z polowych lazaretów. Nie oszczędzano nawet żon i córek węgierskich komunistów. Mátyás Rákosi, sekretarz generalny węgierskiej partii komunistycznej, interweniował u sowieckich władz, błagając o powstrzymanie „gwałtownej, obłędnej nienawiści” żołnierzy Armii Czerwonej do Węgrów. „Pijani żołnierze gwałcili matki na oczach ich dzieci i mężów. Dziewczęta w wieku nawet dwunastu lat zabierano rodzicom, by gwałciło je dziesięciu-piętnastu żołnierzy, często zarażonych chorobami wenerycznymi. Po pierwszej grupie przychodziły inne, które czyniły to samo. Kilku towarzyszy straciło życie, próbując ochronić swoje żony i córki” – pisał jeden ze świadków tych zdarzeń.

      „Po zakończeniu oblężenia żołnierzom radzieckim – napisał Ákos Engelmayer - zezwolono na czterdziestoośmiogodzinny, niczym nie kontrolowany rabunek. W całych Węgrzech ponad 400 tysięcy kobiet zostało zarejestrowanych jako zarażone chorobami wenerycznymi na skutek gwałtu. To ogromny procent w dziesięciomilionowym kraju. Jestem przekonany, że trwający od tego czasu aż do dzisiaj niski przyrost naturalny jest wynikiem tamtej traumy. Około 700 tysięcy osób zostało zesłanych w głąb ZSRR. Wróciło 300 tysięcy”.


Wybrana literatura:


M. Sowa – Budapeszt 1944-1945

K. Nevekin – Zdobyć Budapeszt. Kampania na Węgrzech 1944

B. Góralczyk – Węgierski syndrom Trianon

W. Felczak – Historia Węgier

Godziemba
O mnie Godziemba

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura