Starsi wyborcy z rozrzewnieniem wspominają dobrobyt i niejaką stałość PRL-u. I nie dziwię się, wszak badania wykazują, że to sentymentalna podróż do młodości, z której wypiera się zomowców latających z pałkami i sklepy z żółtymi firankami, z których płynie zapach nieosiągalnej kiełbasy. Nawet najtwardszy antykomunista przyzna, że w PRL-u były rzeczy dobre, a w porównaniu z naszą codziennością, nawet bardzo dobre.
Ale były w PRL-u rzeczy i wydarzenia straszne, okrutne, mordercze i hańbiące. Pokoje przesłuchań, więzienia dla tych, „którym się władza nie podoba”, bezimienne cmentarze, zwłoki wyjmowane z Wisły. Dziś obrońcy morderców pytają, a ile to tych ofiar niby było? Nie wiedzą, że nawet kropla niewinnej krwi obciąża ich sumienia…
Zapominają, że PRL to też zbiorowe łamanie życiorysów liczone w milionach, które odbywało się w gabinetach bezpieki i wszystkich służb tego okresu: temu paszport damy – temu nie; ten awansuje – ten nie; temu otworzymy doktorat – ten niech aplikuje do śmierci; tego przyjmiemy na studia – a tamtemu odbierzemy punkty za ojca w AK, itd., itd. Dlatego też mamy dziś tak cyniczną i bezideową „elitę”, która wręcz chlubi się z posiadania własnych antywartości, mogąc je zmieniać z dnia na dzień na zamówienie. Członkowie tej „elity” bronią poprzedniego systemu, bo dokładnie wiedzą, że gdyby nie „negatywna selekcja” komuny, nigdy by ich nie było w życiu publicznym.
Jedynym symptomem sprawiedliwości po tych czasach była ustawa rozwiązująca jedną z tych zbrodniczych służb –WSI. Wszyscy głosowali „za” (również ówczesna PO), bo poziom argumentów był przytłaczający – WSI prowadziła oczywiste kryminalne interesy, i nawet najgorsza kanalia wiedziała, ze głosowanie inaczej narusza pewne normy.
Przypomnę, była to ustawa, która weszła w życie.
I patrz. Urzędujący prezydent kpi z ustaleń władzy ustawodawczej, broni brutalnych esbeków, wykonanie ustawy nazywa „hańbą”.
Odwrócona rzeczywistość.
Prawdziwa hańba!
Inne tematy w dziale Polityka