Przed Pałacem prezydenckim doszło do animacji dwóch krzyży. Te dwa krzyże rozpoczęły walkę.
Walczyły krzyż jako taki z krzyżem politycznym. Wygrał krzyż polityczny, co było do przewidzenia. W takim wypadku zawsze wygrywa krzyż polityczny, bo za nim stoi siła uruchomiana adrenaliną. Jakkolwiek nazwiemy te adrenalinę: adrenaliną władzy, niezgody, odrzucenia, adrenalina zawsze wygrywa, aby ostatecznie przegrać, bo musi powrócić do stanu równowagi, a ten nie znosi adrenaliny.
Przed Pałacem prezydenckim nie przegrało państwo. Przegrało społeczeństwo. W polskich kategoriach państwo jest władzą, państwo jest partią.
Mieliśmy okazję obserwować laboratorium, jak politycznie można uruchomić w przestrzeni publicznej narzędzia, które przynoszą konkretne zyski polityczne. Jak nielicznymi imponderabiliami i zastosowaną do nich retoryką, można uzyskać oczekiwane efekty. Ci, którzy zastosowali ten mechanizm wsparcia politycznego, mogą zacierać ręce.
Zawsze jest potem. Jak wyzyskać tę przewagę medialną krzyża politycznego, który w triumfie dalej tkwi przed Pałacem Prezydenckim?
Krzyż jako taki nie mógł wygrać, bo on tam na miejscu nie miał strony walczącej. Ten krzyż jako taki miał obrońców będących w momencie walki w pracy, krzątających się w życiu codziennym.
Krzyż polityczny będzie teraz adorowany, wygłaszane zostaną do niego peany. Ale szybko „zwiędnie”, bo za kilka dni, tygodni, obrońcy – żołnierze krzyża politycznego – zapomną, utracą morale. Politycy – specjaliści od imponderabiliów i stosownej retoryki – przekonają się, jak mało jest w polskiej przestrzeni publicznej narzędzi do uzyskania efektów politycznych.
Krzyż polityczny nie jest krzyżem pańskim, jest bezpański, możemy go oglądać w TV, a niektórzy na własne oczy. Dzisiaj triumfuje, aby ostatecznie przegrać. Taki jest periodyczny krzyż polityczny.
Inne tematy w dziale Polityka