PiS ma problemy z definicją pozycji wroga. O ile wróg jest łatwo postrzegany – każdy kto nie jest z nami – to pozycjonowanie go, dlaczego ktoś tym wrogiem jest, przychodzi z wielkim trudem.
Najczęściej wrogiem PiS jest każdy, kto weźmie w nawias wypowiedź, bądź postawę Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS poddany jakiejkolwiek obróbce historycznej, logicznej, jakiejkolwiek, nabiera kolorów, jest ożywiony, dynamiczny, acz niekoniecznie rzucone na niego światło ukazuje jego postać jako sympatyczną.
Jakub Sobieniowski odniósł się do Kaczyńskiego historycznie, gdy zakomunikował, że PiS (czyli onże) deklaruje rozejm na czas Euro. Rozejm to cezura w czasie wojny, którą zawiera się obustronnie lub jednostronnie, aby odetchnąć od zgiełku, poświęcić się wyższym celom (Euro) i dalej się mobilizować, zbroić.
Taki jest smak tego słowa. Sobieniowski przewertował kartki współczesnej historii Polski i jak każdy rozgarnięty Polak, natrafił na podobne rozejmowe zachowania Kaczyńskiego w czasie ostatniej kampanii prezydenckiej. Takie porównanie samo się konstruuje, nie trzeba dochodzić do niego na drodze żadnej pokrętnej dialektyki.
Sobieniowski przypomniał to w materiale telewizyjnym. A jednak czujne ucho i oko gwardyjskie Adama Hofmana to uchwyciło i odczytało: prezes chce pokoju, a dziennikarz wątpi w jego dobre intencje.
Taki dziennikarz może być tylko stronniczy, sytuuje się na pierwszej linii walki przeciw nam. Hofman tak orzekł i jak każdy zausznik odczytał myśl prezesa, który mógł pomyśleć zgoła, co innego, gdyby materiałem Sobieniowskiego się zajmował. Tak niedawno wszak było z Ryszardem Czarneckim, który prezesa myśl odczytał na opak.
Zausznicy starają się być bardziej papiescy niż właściciel ucha, o którego względy zabiegają. Rada Etyki Mediów może wydać tylko jakąś niewiążącą opinię, bo tam podobno ma zawędrować skarga na Sobieniowskiego. Przecież nie o skargę do REM chodzi, a o ucho prezesa.
Prezes w ramach ogłoszonego w przeddzień pokoju, następnego dnia zachował się jak symbol tegoż pokoju, gołąbek, oświadczył, że nie przyjmuje od Donalda biletów VIP-owskich na Euro. Dlaczego? Bo ogłosił rozejm.
Niech Tusk i inni byli szefowie rządów polskich pławią się w blichtrze. „Bo przecież – skomentował zaproszenie swego prezesa Jan Tomaszewski – gdyby nie premier Jarosław Kaczyński i prezydent Lech Kaczyński, nie mielibyśmy u nas tych mistrzostw”.
Słowa bohatera z Wembley dojdą ucha prezesa, choć nie jest zausznikiem, a wiecznym malkontentem, który nie będzie kibicował farbowanym Polakom. Z woli narodu Tusk jest takim farbowanym premierem i prezes Kaczyński nie będzie uczestniczył w blichtrze.
Inne tematy w dziale Polityka