Waldemar Fornalik został nowym selekcjonerem reprezentacji, szefostwo PZPN poinformowało bez zawiadomienia i zaproszenia wybrańca na konferencję prasową. Dobrze, że trener ma telewizor w domu.
Wybór, jak wybór. Można mieć pogląd, że trenerem powinien być ktoś spoza Polski. Przy stanie mentalnym prezentowanym przez Grzegorza Latę i Antoniego Piechniczka, lepszy jest miejscowy. Jeżeli ma twardą skórę i jest zdeterminowany, tylko tubylec da sobie radę z tą jedną z enklaw PRL. Gdy się rozglądam po stanie posiadania naszej piłki, ten wybór jest dobry. Mógłby być Skorża, Probierz, a może nawet Orest Lenczyk. Umiejętności ich wszystkich wydają się być porównywalne i większe niż poprzednika, Franza Smudy, do którego nie miałem zaufania od początku.
Fornalik z Ruchem Chorzów osiągnął sporo, jak na możliwości śląskiego zespołu. Ponoć jest otrzaskany w stażach w czołowych klubach europejskich, dokształca się, bo wiedza o piłce to nie tylko wiedza, że zawodnik ma jak najwięcej biegać i być dobrze wyszkolony technicznie.
Problemem w tej chwili jest PZPN, współpraca Fornalika ze związkiem będzie wpływała na wybór nazwisk zawodników do reprezentacji, współpracowników i dobrego ułożenia planu zadań kadry oraz tysiąca szczegółów, których nie widać, a uwierają; w którymś momencie uniemożliwiają współpracę.
Pomysłu na PZPN nie ma nikt. To, co politycy do tej pory zaproponowali, to czysty PRL. Nie tylko PZPN tkwi korzeniami w PRL, ale większość polityków, którzy rzucają się na temat, gdy medialnie zaistnieje. A procedury (w tym demokratyczne) ich nie interesują, mają jak sitcomowy Ferdynand Kiepski „pomysła”.
Odezwał się Jan Tomaszewski, którego nie wiem, jak dzisiaj nazwać (bo wybitnym bramkarzem – był), ale nie politykiem, ani nawet użytecznym komentatorem życia sportowego. Może nadaje się do studia, aby wtryniać swoje trzy grosze w przerwie meczów, lecz nie uzdrawiać piłki. Już zaapelował do Fornalika: powołuj prawdziwych Polaków!
Może Tomaszewski najpierw podałby definicję Polaka. A potem się skupił na członie dookreślającym: prawdziwy. Chyba, że przeniósł „pomysła” z konstytucji USA: prezydentem tego kraju, może być tylko urodzony na terytorium USA. Odpowiednio: póki co, w reprezentacji Polski nie grają prezydenci.
Uprawianie piłki nożnej wymaga talentów, a ci, którzy tworzą jej struktury winni być posiadaczami tęgich talentów umysłu. Nie ma go Tomaszewski, nie ma Lato, nie ma większość polityków, ale mają „pomysła”. Chcą uzdrawiać piłkę nasi znachorzy, leśne dziadki.
Inne tematy w dziale Polityka