PO jest partią szeroką, panoramiczną. Światopogląd liberalny jest rozciągliwy, jak guma do żucia, zwykle też pęka jak balon, acz bez właściwego mu huku, jakoś tak ścichapęk, smrodliwie.
Balon z in vitro został napompowany dwoma projektami Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Jarosława Gowina. Do tej pory nie pękł, bo sflaczał.
Podejrzewam, że tak samo będzie z projektem związków partnerskich. Klub parlamentarny PO przyjął projekt Artura Dunina, nad którym „pracuje szerszy zespół” (Andrzej Halicki). Projekt, nad którym się pracuje, nie jest projektem, tylko projektem projektu.
Obróbka światopoglądowa w PO idzie wolno, bo ścierają się umysły z szerokiego spektrum, domyślam się, że lewicowo-centrowe z konserwatywnymi. Co z tego może wyjść? Jakiś potworek lewicowo-centrowo-prawicowy. Gnom liberalny po polsku.
Do balona związków partnerskich, który w PO sflaczał, poseł Jacek Żalek postanowił wpuścić świeżego konserwatywnego powietrza. Przystawił usta ze swoim projektem. I cóż w nim mamy? „Chorego pocieszyć, zmarłego pochować, wyrok w sądzie odebrać” – tak tylko można interpretować prawne możliwości w związkach partnerskich. Konserwatywna empatia. Żalek swój projekt nie przedstawia jako projekt, tylko jako uzupełnienie istniejących ustaw, po prostu nowelizacje.
Światopoglądowo w kwestii związków partnerskich ścierają się w Platformie projekt do projektu z nowelą ustaw. Polski liberalizm rodzi się w bólach nadludzkich. Jest on przenoszony. Trwa już drugą kadencję. To poród słonicy. Może urodzić się tylko jakiś gnom liberalny, od którego będziemy odwracać oczy.
W Polsce światopoglądu nie można robić interesem liberalnym, bo jest sflaczały. Chyba, że – jak utrzymuje Marcin Król – jest to „robione ku rozrywce”. A to przepraszam, wychodzę. Wybieram inny kabaret.
Inne tematy w dziale Polityka