W opisie kijowskiego Majdanu, Krymu, Putina, zwyciężyła w kraju retoryka Jarosława Kaczyńskiego. Doszlusował do niej premier, choć Kaczyński w dalszym ciągu (wywiad w najnowszym „wSieci”) domaga się przyznania: „ Tusk wybrał inną drogę, naraził kraj na straty. Powinien więc przyznać się do błędów. Także do tego błędu, że uległ złudzeniu iż Niemcy czy też Unia Europejska pod niemieckim przewodnictwem mogą nam zapewnić bezpieczeństwo”.
Jedyna wartość, Kaczyński okrakiem wycofuje się z oskarżenia o katastrofę smoleńską, tylko winę upatruje w oddaniu śledztwa Rosji.
W opisie Rosji zostaliśmy z ręką w nocniku, a Putin to skrzętnie wykorzysta przede wszystkim przeciw polskiej władzy, co lokalnie przekształci się w jeszcze zacieklejszą wojenkę polsko-polską.
W stosunku do Rosji popełniamy wciąż i wciąż ten sam błąd. Nie wybiegamy do przodu choćby o dwa ruchy szachowe. Od razu walimy jakimś bezwartościowym pionkiem w Kreml, a tam władza jest, jaka jest. Polska polityka wschodnia nie wyraża się rusofobią, lecz kremlinofobią.
Putin postrzega nasz kraj jako pchłę, która go tu i ówdzie ugryzie. Nic poza tym. Tak wyglądają nasi politycy w tej chwili: cyrk pcheł.
Wyniki referendum na Krymie są znane od chwili jego ogłoszenia. Pytaniem jest, co zrobi Putin po referendum. Nie przyłączy Krymu do Rosji, bo to zwyczajnie mu się nie opłaca. Szybko odbuduje pozycję międzynarodową, przyjmą go z powrotem (o ile wypadł) do G8.
Putin czasami spojrzy na cyrk pcheł, aby uśmiechnąć się jednym kącikiem ust: czy Kaczyński pchlą nóżką kopie Tuska, czy odwrotnie. Nie walnie ręką w rozkojarzone pchły, bo to mu się też nie opłaca. Takie to mamy patriotyczne pchły.
Inne tematy w dziale Polityka