Plan Morawieckiego świetnie wygląda propagandowo. I na razie w takim aspekcie należy o nim mówić. To ciągle ta pozłotka, o której rok temu mówił Jarosław Kaczyński. Bilion zł na inwestycje.
Wtedy była kupa śmiechu. Bilion w ustach faceta, który nie ma konta, za to bilion kompleksów. Mateusz Morawiecki przyszedł z prezesury bankowej, więc jego wiarygodność jest zdecydowanie większa niż prezesa, który go namaścił.
Z planu Morawieckiego znamy tylko wielkie liczby, a te potrzebują zaufania – nie tylko rodaków, ale przede wszystkim zagranicy. Bo kupka biliona zł składa się w połowie z pieniędzy unijnych.
A jak wypadamy w strukturach unijnych? Beata Szydło jeździ, aby usprawiedliwiać demolkę Polski, a Witold Waszczykowski prowadzi dyplomację uśmierzania śmiechu, bo tam rechoczą z PiS-u.
Plan Morawieckiego dobrze brzmi, ma nawet dobrego jego samego jako promotora. Ile z niego zostanie, gdy dojdzie do cząstkowych realizacji? Wszak PiS potrafi wszystko zepsuć. W kraju – zepsuć ład demokratyczny i budżet – obraz Polski.
W tej chwili plan Morawieckiego jest zawieszony w rzeczywistości alternatywnej, a nawet ideologicznej. To jest Polska w skamielinie, którą należałoby skruszyć.
Czy Morawiecki potrafi wyjść z kokonu PiS, z kręgu ludzi niekompetentnych – intelektualnie i duchowo? Musiałby przebudować PiS, zmienić w nim ludzi. A przede wszystkim stanąć na czele tej partii. Lecz wówczas PiS nie byłby PiS.
Inne tematy w dziale Polityka