No, to wszystko się wyjaśniło. Donald Tusk na urodziny dostał konia – i to białego.
Zatem nie ma racji Kamil Durczok, który domyśla się, że za prezentem stoi Grzegorz Schetyna, który podesłał mu konia trojańskiego.
Polska ułańska tradycja klasyfikuje maści i nadaje im odpowiednie znaczenia. Wszem i wobec jest znana kasztanka Marszałka, a Tusk dostał białego konia, siwka. Nie jest to więc bułany, ani izabelowaty.
Na takim białym koniu miał wrócić do Polski gen. Władysław Anders. I zdaje się, że wróci na nim Tusk.
Od kogo dostał? Wszak nie od Schetyny. Ikonosfera ma swoją formę aluzji. Gdy oceniam podobieństwa i dopasowuję daty, to wychodzi mi, że koń Tuska koresponduje z Mateuszem Kijowskim i KOD-em.
Tusk więc wróci i to szybciutko, abyśmy z lekka płazowali te nasze pisowskie tałatajstwo. Ale bez zemsty – zaznaczam.
Nie muszę ostrzegać prezydenta Unii Europejskiej przed wstawienien swojego prezentu do stadniny koni w Janowie Podlaskim (acz na Podlasiu senatorką jest córka Andersa), przy władzy mamy taką formację, że wszystko u nich jest katastrofą, jak u poprzedników – komuchów. Ten sam ryt bolszewicki.
Na szczęście nie ma już „Adrii”, więc Anders Tusk nie wjedzie do niej z ułańską fantazją na koniu, jak onegdaj Wieniawa.
Inne tematy w dziale Polityka