Jak marnie jesteśmy postrzegani na świecie, świadczą słowa Billa Clintona wypowiedziane na wiecu w New Jersey:
„Polska i Węgry dwa kraje, które nie byłyby wolne, gdyby nie USA i zwycięstwo w zimnej wojnie, uznały, że demokracja to za duży problem i że wolą autorytarnych przywódców w stylu Putina”.
Wszak Jarosław Kaczyński nie jest żadnym Putinem. Ale tak nas widzą. Tak postrzega nas najaważniejszy sojusznik z NATO.
Takie też mniej więcej słowa padną z ust Baracka Obamy podczas szczytu NATO w Warszawie.
Czy mamy się oburzać, że świat utożsamia Polskę z PiS?
A będzie jeszcze gorzej, bo Kaczyński idzie w zaparte z Trybunałem Konstytucyjnym, który już w tej chwili nie jest do uratowania. Pod pisowską siekierę niedługo pójdą sądy. Demokracja zostanie zdemolowana.
Co będzie z Polską, która faktycznie jest już PiSlandią? Sięgnie po nia tradycyjnie Kreml w ramach strefy wpływów, Europa i świat jak zwykle nie będą przelewać krwi za Gdańsk. Jeżeli Polacy sobie nie radzą, to po cholerę nimi się przejmować?
Sami produkujemy takich marnych polityków, jak Kaczyński, wpadamy w kłopoty na własne życzenie. Facet nie radzi sobie z prostymi sprawami, a Polacy oddają mu władzę. Nie dziwię się, że młodzi nie chcą dalej być Polakami, lepiej być uchodźcą niż słuchać o sobie, jako elemencie animalnym, albo najgorszym sorcie.
Inne tematy w dziale Polityka