Centrum dużego polskiego miasta. Osiedlowy sklep spożywczy. Przed sklepem kolejka klientów karnie czekająca na wejście (w maseczkach nakazanych przez władze rządowe) – nakazane również przez władzę centralną odstępy zachowane wzorowo. W środku ochroniarz (w obowiązkowej, nakazanej centralnie maseczce) taksujący kolejnych wchodzących wzrokiem zawierającym jednoznaczny przekaz o bezwzględności wobec potencjalnych klientów, łamiących ustalony centralnie porządek. W sklepie do dyspozycji kupujących plastikowe koszyki i tyleż samo małych wózków na takie koszyki. Za mną w kolejce do kasy młoda osoba z koszykiem wypełnionym po brzegi różnymi produktami (zakupy najpewniej przezornie na kilka dni) – zbyt ciężki aby go cały czas trzymać w ręku, dlatego stoi na sklepowej posadzce. Tuż obok ochroniarza. Zwracam kasjerce uwagę na całą sytuację wskazując, że za chwilę taki wybrudzony koszyk trafi do wnętrza innego, wcześniej odstawionego koszyka z całą „posadzkową” zawartością i kolejny klient niczego nieświadomy wykorzysta ten koszyk do napełnienia go swoimi produktami spożywczymi. Do drzwi sklepu odprowadził mnie „solidarnie” złowrogi wzrok kasjerki, ochroniarza i wspomnianej klientki.
Inne tematy w dziale Rozmaitości