Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
116
BLOG

Fachowcy

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Rozmaitości Obserwuj notkę 42

Koleżanka na facebook`u opisuje, jak to pojawił się u niej fachowiec, by podłączyć pralkę. Cytuję: "w trakcie wizyty pojechał do [...] po jakieś rurki. Efekt - pralka jest podłączona, ale stoi na na środku łazienki, gdyż Pan nie pomyślał o tym, że węże do wody mogą być za krótkie".

Kto oglądał swego czasu program "USTERKA" na TVN-ie sporo dowiedział się o pracy fachowców, jeśli nie zetknął sie z tym problemem/wyzwaniem osobiście. Fenomen fachowców, którzy sprawiają wrażenie, jakby mieli dwie lewe ręce i cierpieli na ostrą odmianę megalomanii połączonej z silnymi potrzebami alkoholowymi nie jest w zasadzie niczym nowym. Czasem można odnieść wrażenie, że fachowiec to jakaś po-PRL-owska żywa skamielina.

Są różne odmiany fachowców i robociarzy: gdy mój bracki mieszkał w "Żaczku" (akademik w Krakowie) przyglądał się porannej przerwie śniadaniowej ekipy remontującej. Nie bez kozery można stwierdzić, że swoje śniadanie nie tyle zjadali, co wypijali.  Gdy Teść zmieniał bramę, panowie w trakcie roboty zrobili sobie przerwę ponad-tygodniową, bo zbliżała się bodaj Wielkanoc, a im się urlop należy... No i co im zrobisz? Gdy znajomy zmieniał elektrykę w remontowanym lokalu, pan fachowiec wziął zaliczkę, coś tam pogrzebał przy oświetleniu i znikł był, jak się okazało, upłynnić "ciężko" zarobione pieniądze. Gdyśmy ostatnio z Małżonką  wybrali się pochodzić po podkrakowskich wzniesieniach, w Kobylanach natknęlismy się na ekipę remontującą drogę w starym, dobrym stylu: jeden macha łopatą, jeden peroruje, czterech siedzi i kontempluje zagadki bytu.

Oczywiście, są fachowcy solidni, na czas i bez porannego dygotu.

Skąd się jednak biorą ci drudzy, fachowi inaczej? W końcu PRL minął. Trudno w notce blogowej o bardziej wiążące analizy. Wskazałbym jednak na kilka powodów: co by nie mówić, Polacy są coraz majętniejsi, budują i remontują chętnie i często. Fachowcy nie muszą więc obawiać się braku roboty, dlatego klienta moga traktować z pewną dezynwolturą.

Czasem sprawiają wrażenie, jakby robili klientowi łaskę: że są, że naprawiają, że biorą ile biorą. I właściwie, w przypadku naprawy wielu usterek, drobnych remontów, itp. klient może im skoczyć tam, gdzie mogą pana majstra w siedzenie pocałować, by nawiązać do znanego skeczu z Kobuszewskim, Michnikowskim, Gołasem.

Dalej: kultura pracy tu, na miejscu, w Polsce. Bo przecież za granicą "polskiego hydraulika" cenią. Pewien londyńczyk opowiadał mi niedawno w IC Warszawa-Kraków, że Polacy, w odróżnieniu od miejscowych, są uważani za solidnych, rzetelnych pracowników. Może zatem w grę wchodzi także pieniądz jako czynnik motywacyjny? W połączeniu z oderwaniem od rodzimych realiów i koniecznością utrzymania się w zupełnie obcym środowisku, gdzie nierzetelność, fuszerka, przewał może mieć tragiczne konsekwencje fachowiec zrzuca skórę "robociarza" i staje się pełną gębą "fachmanem"... Czy tak?

A jeśli tak jest faktycznie, to - przez analogię - czyżby najkorzystniej  było dla nas tu, w Polsce, zatrudniać fachowców z Ukrainy?

ps. A na deser: "Ucz się, Jasiu, ucz".

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (42)

Inne tematy w dziale Rozmaitości