Koleżanka na facebook`u opisuje, jak to pojawił się u niej fachowiec, by podłączyć pralkę. Cytuję: "w trakcie wizyty pojechał do [...] po jakieś rurki. Efekt - pralka jest podłączona, ale stoi na na środku łazienki, gdyż Pan nie pomyślał o tym, że węże do wody mogą być za krótkie".
Kto oglądał swego czasu program "USTERKA" na TVN-ie sporo dowiedział się o pracy fachowców, jeśli nie zetknął sie z tym problemem/wyzwaniem osobiście. Fenomen fachowców, którzy sprawiają wrażenie, jakby mieli dwie lewe ręce i cierpieli na ostrą odmianę megalomanii połączonej z silnymi potrzebami alkoholowymi nie jest w zasadzie niczym nowym. Czasem można odnieść wrażenie, że fachowiec to jakaś po-PRL-owska żywa skamielina.
Są różne odmiany fachowców i robociarzy: gdy mój bracki mieszkał w "Żaczku" (akademik w Krakowie) przyglądał się porannej przerwie śniadaniowej ekipy remontującej. Nie bez kozery można stwierdzić, że swoje śniadanie nie tyle zjadali, co wypijali. Gdy Teść zmieniał bramę, panowie w trakcie roboty zrobili sobie przerwę ponad-tygodniową, bo zbliżała się bodaj Wielkanoc, a im się urlop należy... No i co im zrobisz? Gdy znajomy zmieniał elektrykę w remontowanym lokalu, pan fachowiec wziął zaliczkę, coś tam pogrzebał przy oświetleniu i znikł był, jak się okazało, upłynnić "ciężko" zarobione pieniądze. Gdyśmy ostatnio z Małżonką wybrali się pochodzić po podkrakowskich wzniesieniach, w Kobylanach natknęlismy się na ekipę remontującą drogę w starym, dobrym stylu: jeden macha łopatą, jeden peroruje, czterech siedzi i kontempluje zagadki bytu.
Oczywiście, są fachowcy solidni, na czas i bez porannego dygotu.
Skąd się jednak biorą ci drudzy, fachowi inaczej? W końcu PRL minął. Trudno w notce blogowej o bardziej wiążące analizy. Wskazałbym jednak na kilka powodów: co by nie mówić, Polacy są coraz majętniejsi, budują i remontują chętnie i często. Fachowcy nie muszą więc obawiać się braku roboty, dlatego klienta moga traktować z pewną dezynwolturą.
Czasem sprawiają wrażenie, jakby robili klientowi łaskę: że są, że naprawiają, że biorą ile biorą. I właściwie, w przypadku naprawy wielu usterek, drobnych remontów, itp. klient może im skoczyć tam, gdzie mogą pana majstra w siedzenie pocałować, by nawiązać do znanego skeczu z Kobuszewskim, Michnikowskim, Gołasem.
Dalej: kultura pracy tu, na miejscu, w Polsce. Bo przecież za granicą "polskiego hydraulika" cenią. Pewien londyńczyk opowiadał mi niedawno w IC Warszawa-Kraków, że Polacy, w odróżnieniu od miejscowych, są uważani za solidnych, rzetelnych pracowników. Może zatem w grę wchodzi także pieniądz jako czynnik motywacyjny? W połączeniu z oderwaniem od rodzimych realiów i koniecznością utrzymania się w zupełnie obcym środowisku, gdzie nierzetelność, fuszerka, przewał może mieć tragiczne konsekwencje fachowiec zrzuca skórę "robociarza" i staje się pełną gębą "fachmanem"... Czy tak?
A jeśli tak jest faktycznie, to - przez analogię - czyżby najkorzystniej było dla nas tu, w Polsce, zatrudniać fachowców z Ukrainy?
ps. A na deser: "Ucz się, Jasiu, ucz".
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości